Automatycznie sięgnął do kieszeni. Podobno kazały mu to zrobić głosy. Wyciągnął nóż. Ten sam, którym zabił matkę. Nawet nie obmył ostrza z krwi
21 maja 2020
Dochodziła dziewiąta. Na Dworcu Zachodnim w Warszawie panował zwykły w takich miejscach ruch. Ludzie stali na peronach, oczekując na pociągi.
Ci, którzy zakończyli podróż, spieszyli do wyjścia z dworca, ciągnąc za sobą walizki. W powietrzu krzyżowały się komunikaty o odjeżdżających i przyjeżdżających składach oraz nakazy odsunięcia się od torów na bezpieczną odległość. Zwykły codzienny obrazek na wszystkich dworcach kolejowych na świecie.
Naraz, w przejściu podziemnym, rozległ się przeraźliwy krzyk. Na schody upadł mężczyzna. Kilka osób zaczęło biec w tym samym kierunku. Na plecach miał ranę. Jego marynarka z każdą sekundą nasiąkała krwią. Obok niego leżała przewrócona walizka. Kilka osób pochyliło się nad leżącym. Ktoś sięgnął po telefon i wybrał numer pogotowia. Młoda kobieta w kremowym garniturze wskazywała na wyjście z dworca do miasta.
– Przepychał się między ludźmi, mało mnie nie przewrócił. Miał torbę sportową na ramieniu. Widziałam jak sięgnął po nóż i bez słowa zadał mu cios. Zaraz potem uciekł – opowiadała.
Wkrótce przyjechała karetka reanimacyjna i zajęła się rannym. I choć od zdarzenia minęło kilka minut, widać było, że kobieta nie może opanować zdenerwowania. Funkcjonariusze z komisariatu kolejowego policji i sokiści ruszyli w kierunku wskazywanym przez kobietę w kostiumie. Na efekty ich poszukiwań nie trzeba było długo czekać. Po kilkunastu minutach zatrzymali na jednej z pobliskich ulic podejrzanego mężczyznę. Nie miał już przy sobie noża, ale na jego ubraniu była krew.
Bo mnie wkurzył…
Rannym okazał się obywatel Włoch, 40-letni Antonio B., przedstawiciel międzynarodowej korporacji. Przebywał w Polsce w podróży służbowej. Był nieprzytomny i został przetransportowany do szpitala przy ulicy Banacha. Lekarze stwierdzili u niego powierzchowną ranę kłutą w okolicy prawej łopatki. Nie zagrażała ona życiu mężczyzny. Omdlenie było skutkiem utraty krwi i wstrząsu psychicznego powstałego w wyniku nieoczekiwanego ataku. W szpitalu szybko zaczął dochodzić do formy.
Zatrzymanego nożownika przewieziono do policyjnego aresztu.
Był to liczący około trzydziestu lat mężczyzna. Nie miał przy sobie dokumentu tożsamości. Jego ubranie było nieświeże, jakby od kilku dni go nie zmieniał.
Jaki był finał tej historii czytaj w najnowszym „Detektywie” 6/2020.
Więcej ciekawych i intrygujących tematów kryminalnych znajdziesz w najnowszym miesięczniku „Detektyw” nr 6/2020 w sprzedaży 12 maja 2020 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.