To ja, twój syn

Tadeusz Wencel pojechał do Bydgoszczy ale nie miał odwagi zapukać do drzwi matki. Tułał się po dworcach, aż do zatrzymano i skazano na 3 miesiące za włóczęgostwo. Kiedy wyszedł z aresztu postanowił odważyć się i wreszcie poznać matkę. 27 grudnia 1968 roku odwiedził ją w mieszkaniu. Okazało się, że kobieta zapomniała o nim i nie mogła, albo nie chciała sobie przypomnieć. Okazało się także, że nie wspomniała o starszym synu obecnemu mężowi. Na szczęście Tadek miał jednak ze sobą metrykę urodzenia… Opowiedział o swoim dotychczasowym życiu. Kobieta naszykowała mu jeść, zaproponowała nocleg. Nie potrafiła jednak powiedzieć do niego synu : – Co to za syn, który siedział w więzieniu – zeznała później.

Matka Tadeusza i jej mąż nie zamierzali długo gościć mężczyzny. Aby „jakoś” wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji znaleźli mu pracę i miejsce noclegowe w hotelu robotniczym. Tadeusza bardzo to zabolało, postanowił zemścić się na matce: – Chciałem ją zamordować za los jaki mi zgotowała w dzieciństwie i za to, że potem po raz kolejny odtrąciła – wspominał później.

W nowej pracy zabawił jeden dzień. Sprzedał robocze ubranie, kupił wódkę, upił się i poszedł do domu matki odgrażając, że ją zabije, a jej głowę położy pod oknem. Od tego czasu przychodził codziennie i awanturował się pod drzwiami. Kobieta obawiała się o swoje życie. 11 stycznia 1969 roku, kiedy ponownie mu nie otworzyła zaczął rzucać kamieniami w okna jej mieszkania. Później tułał się po mieście, aż włamał się i okradł jeden z kiosków. Zrabowane przedmioty sprzedał, a pieniądze przeznaczył na jedzenie i alkohol. Ponoć też część gotówki oddał nieznanemu uciekinierowi z zakładu poprawczego, którego spotkał na dworcu. Wreszcie zgłosił się na milicję, informując o tym co zrobił.

Przyznał się do wybicia szyb w mieszkaniu matki: – Zrobiłem to z zemsty, za pozbawienie mnie ciepła rodzinnego – tłumaczył. – Sprzedała mnie jako chłopca, a teraz odmówiła dachu nad głową. Mam do niej o to żal i dlatego postanowiłem, że ją zabiję – deklarował.

Tadeusz Wencel trafił za kratki, skąd napisał list do matki prosząc o przebaczenie, tłumacząc swoje postępowanie i prosząc: Pomóżcie mi po wyjściu, żebym rozpoczął nowe życie, zapomniał o tym co było, żebym mógł wrócić do mamy, mieć choć raz w życiu dach nad głową i kogoś bliskiego.

Kobieta nie odpisała.

Wencel napisał też list do Sądu Najwyższego prosząc o zatrzymanie go w więzieniu do końca życia. Prośba ta nie trafiła do adresata.

 

Więzienie – mój dom

Po raz kolejny Tadeusz opuścił zakład karny 28 lipca 1969 roku. Nie bardzo wiedział co ze sobą począć. 19 sierpnia ponownie pojawił się w Bydgoszczy w pobliżu mieszkania matki. Gdy ją zauważył, podbiegł i złapał za szyję, po chwili jednak uwolnił. Niedługo później ponownie powybijał szyby w mieszkaniu kobiety. Jednak za kratki trafił za niedopełnienie obowiązku meldunkowego (postępowanie o grożenie matce zabiciem zostało umorzone z powodu braku wystarczających dowodów). Kolejny proces był za obrażanie członków zespołu orzekającego, zniszczenie akt oraz rozbicie krzesła podczas rozprawy.

Kiedy Tadeusz Wencel opuszczał więzienne mury w listopadzie 1969 roku, nie odczuwał radości. Kilka dni później podpalił stertę słomy pod Bydgoszczą, po czym zgłosił się do MO: – Podpaliłem aby dostać się do więzienia. Nie jestem przystosowany do życia na wolności. Więzienie jest moim domem – deklarował.

Ponownie aresztowany Wencel został przebadany przez psychiatrów, którzy stwierdzili, że jest niedorozwinięty umysłowo. Skazano go na dwa lata pozbawienia wolności i umieszczenie w Wojewódzkim Szpitalu Chorób Układu Nerwowego w Świeciu. Jeszcze przed odtransportowaniem go tam, przyznał się do innego podpalenia. Kolejne badania psychiatrów, kolejne wyroki i tak aż do 19 kwietnia 1972 roku – kiedy ponownie wyszedł na wolność. Jednak nie zdążył nawet wyjechać z miejsca osadzenia, kiedy w komisariacie milicji napadł na 6 funkcjonariuszy MO i 2 członków ORMO. Kolejna odsiadka, kolejna „wolność” i kolejne wykroczenie 17 lipca 1975 roku. Wyrok, odsiadka i wyjście za kraty 7 grudnia 1976 roku. Tym razem, pobyt na wolności trwał 23 dni. 30 grudnia Wencel wszczął awanturę w barze i groził gościom lokalu toporkiem. Milicja przyjechała uspokoić awanturnika. Tymczasem on zwierzał się, że zabił kobietę, a jej zwłoki ukrył na strychu. Okazało się, że nie blefował…

< 1 2 3>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]