Czy wiesz co to był „samochód na prawach dorożki” i „dorożka samochodowa”? Kiedy w Warszawie pojawiły się pierwsze taksówki? Dowiedz się koniecznie!
8 lutego 2018
Rok 1900 – ostatni rok XIX wieku, czy pierwszy XX, jak kto woli – związał się w Warszawie jeszcze z jednym wydarzeniem „transportowym”. Oto pojawiły się na mieście taksówki! „Kurier Warszawski” (1900 nr 27 dod.por.) doniósł jeszcze w styczniu, że zgodnie z tym co zapowiadał już wcześniej, firma J.Budkiewicz i Ska dostała wreszcie pozwolenie na wypuszczenie w miasto
6 „samochodów na prawach dorożek”.
Wkrótce nazywać je zaczęto „dorożkami samochodowymi”, a dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym chyba już na dobre przyjęła się „taksówka” od franc. taxi. Automobile trzyosobowe miały prawo brać za kurs 25 kopiejek, a dwuosobowe – po 30 kopiejek. Pozwolenie tytułem próby oberpolicmajster wydał na rok; miasto pobrało 20 rubli podatku od samochodu.
Pod koniec tego samego roku, przedstawiciel najbardziej znanej francuskiej firmy transportowej, Dion Bouton wypuścił na miasto 10 dalszych samochodów pasażerskich napędzanych benzyną. „Dopóki nie ujawni się z nich pożytek, firma przez rok podatku płacić nie będzie” – postanowił oberpolicmajster.
Były to ponoć inicjatywy nieudane i upadły ze względów finansowych. W tamtym czasie, w 1900 roku, jak zdaje się wynikać z wiarygodnego opracowania francuskiego („Historia życia prywatnego”, t.4), w Paryżu jeździły tylko 4 taksówki („dla świadków i rodziny zarekwirowali wszystkie cztery dorożki automobilowe, jakie były w Paryżu”), co wydaje się dziwne, bo w mieście tym eksploatacja benzynowych taksówek trwała już dwa lata. Zaczęła się w 1898 roku; w Berlinie od 1899, w Sztokholmie i w Wiedniu – od 1900, a w Londynie i Kopenhadze – trzy lata później.
Przyjmuje się, że taksówki na dobre podbiły Warszawę dopiero od 1909 roku, gdy przedsiębiorstwo braci Szyller uruchomiło większą liczbę dorożek samochodowych. W 1912 roku było ich już około 80, a rok później blisko 90. Licznik wybijał wówczas za pierwszy kilometr 50 kopiejek i 40 za każdy następny. Koszt przejażdżki tym „ostatnim krzykiem techniki” był porównywalny z jazdą luksusową dorożką „na gumach”.
Stanisław Milewski