Komisarz Marek Ryński został wezwany do awantury w hotelu. Kradzież, pobicie, zakłócanie porządku. Kto winny? Kto kłamał?
31 sierpnia 2019

Służba nie drużba, ale można lepiej trafić. Nie jak Ryński – co sobota w grafiku. Komisarz Marek Ryński lubił swoją robotę, ale narzekań żony już nie. Że znowu nie zdążą na zakupy, że czeka na ziemię do kwiatów trzeci tydzień itd. Fakt, ale czy to jego wina, że trzeci weekend z kolei dyżurował w komisariacie?
Niewesołe rozmyślania przerwało brzęczenie telefonu.
Dzwonił podoficer dyżurny:
– Szefie, w Novotelu znowu awantura. Paru gości napiło się i rozrabia. Ochrona nie daje sobie rady.
– E tam, nie chce im się rąk pobrudzić – stwierdził Ryński. – No dobra, jedziemy.
Novotel w S. leżał na skraju miasta, w ładnej okolicy blisko lasu. Dojazd dobry, nową obwodnicą. Tajemnicą poliszynela było, że kameralne sale Novotelu upodobali sobie hazardziści i różnej maści poszukiwacze przygód. Znajomości podlewane wódką często kończyły się awanturami. Tak jak tego sobotniego wieczoru… Policjanci zaparkowali służbową octavię tuż przy wejściu. Obsługa hotelu zauważyła ich od razu.
– Nowicki, kierownik ochrony. Dziękuję, że panowie tak szybko przyjechali.
Ryński podarował sobie złośliwy komentarz, że do d… taka ochrona, co bez policji nie daje rady upilnować paru gości. Przedstawił się i zapytał:
– Co się właściwie stało?
– Niby nic wielkiego: kradzież, pobicie i zakłócenie porządku publicznego…
– I z takich powodów wzywacie policję? – Ryńskiemu wrócił zły humor.
– Było podejrzenie, że jeden z gości ma broń. Dlatego…
– Dobra. Proszę mówić po kolei.
Karol Nowicki przedstawił wydarzenia zarejestrowane przez hotelowych ochroniarzy. Na początku wieczoru ich uwagę zwróciła para przy barze. Ona i on szykowni, z gestem. Rozmawiali coraz głośniej, przeszkadzając innym gościom. Zamówili po kilka wódek, zostawili suty napiwek. Jeszcze nie doszli do pokoju, a już kłócili się znowu.
Mniej więcej po godzinie inny ochroniarz dostrzegł kobietę, balującą na parkiecie dyskoteki. Przyszła sama, ale szybko znalazła męskie towarzystwo.
W tym czasie jej partner szukał w klubowych salkach wolnego miejsca przy karcianym stoliku. W dobrze skrojonym garniturze wyglądał na „dzianego” gościa. Takich tu potrzebowali pokerowi zawodowcy. Liczyli na „oskubanie frajera”. Pewnie dlatego znosili jego gadanie, gdy się przechwalał:
– Panowie, mam pieniądze. Jestem inżynierem, zaprojektowałem kilka mostów. Większe niż ten nad obwodnicą w S.
Karta mu szła. Raz tylko wstał na chwilę od stołu, przeprosił, że musi do toalety. Dobrą passę gracza przerwała jego partnerka. Była w towarzystwie mężczyzny poznanego w dyskotece. Od progu krzyczała:
– Ty draniu, zabrałeś moje pieniądze! I teraz przegrywasz je w karty! Oddawaj!
– Po pierwsze, niczego nie zabrałem. Po drugie, nie przegrywam, tylko wygrywam. Po trzecie…
Mężczyzna nie dokończył. Pani zatoczyła się, opierając się o stolik. Jej towarzysz doskoczył do mężczyzny. Zaczęła się bijatyka. Jeden z karciarzy, wstając, odsłonił kaburę pod marynarką. Do akcji wkroczyła ochrona, zawiadamiając policję.
– Co się teraz z nimi dzieje? – zapytał Ryński.
– Trochę uspokoiliśmy towarzystwo. Czekają na rozmowę.
Pani Oliwia D. nie straciła rezonu na widok policyjnego munduru.
– Z Marianem G. łączą mnie interesy handlowe. Już przy rozliczeniu chciał mnie oszukać. Pokłóciliśmy się. A jak wróciłam z dyskoteki, moich pieniędzy nie było.
– Sama pani wróciła?
– No prawie, bo z Andrzejem tylko na drinka na chwilę poszliśmy…
Ryński wezwał Andrzeja B.
– Towarzyszyłem tylko pani Oliwii do pokoju. Potem pomogłem szukać pana Mariana, który podobno ją oszukał. No i ręka nie wytrzymała…
Kolejnym rozmówcą był karciarz w marynarce.
– Mam pozwolenie na broń, ale założyłem tylko kaburę. Tak na wszelki wypadek. Przepisy znam: broń noszona przy sobie powinna być w kaburze, przy ciele i niewidoczna dla postronnych osób… – recytował jak nakręcony.
– O tym jeszcze porozmawiamy – przerwał mu Ryński i wezwał Mariana G.
– Nie mogłem znieść chytrości Oliwii. Zarobiła przy mnie kupę forsy, a ciągle było jej mało. Tak jak wódki. Może skręciła coś z tym facetem z dyskoteki? Nie ukradłem jej pieniędzy. Grałem w karty. Stać mnie, jestem znanym inżynierem.
– Wiem, wiem. Sprawdzimy wszystko w komisariacie.
Dlaczego komisarz Ryński chciał sprawdzić wyjaśnienia Mariana G.?
Rozwiązanie zagadki kryminalnej na kolejnej stronie.