Leszek P. nie tylko opowiedział śledczym, jak zamordował Sylwię i co później z nią robił, ale zaczął mówić o innych morderstwach, których miał się dopuścić w całej Polsce w ciągu kilku lat. Jego opowieść nie miała końca i mroziła krew w żyłach. W jednych przypadkach podawał fakty i szczegóły, jakie w konkretnych zabójstwach mogła znać tylko policja i sprawca.

Nie wiem, czym się kierował, że tak to wszystko wyjaśniał, ale on bardzo chętnie z nami współpracował – opowiadał kilka lat później o kulisach śledztwa prokurator Mieczysław Buksa ze Słupska. – Opowiadał gdzie był, w jakich miastach przebywał. Nie mówiliśmy wprost, że mógł się tam dopuścić jakiegoś przestępstwa. Chodziło o to, żeby swobodnie opowiadał. W ten sposób mógł nas naprowadzić na kolejne zbrodnie…

Liczba zabójstw, do których przyznawał się Leszek P. rosła w zastraszającym tempie. Według śledczych w kluczowym momencie miał popełnić 90 zabójstw. Samooskarżenia P. zostały jednak z czasem zweryfikowane. Ostatecznie prokurator oskarżył o 17 zabójstw. Teoretycznie groziła mu kara śmierci, ale wówczas obowiązywało na nią moratorium (sądy jej nie orzekały, a dożywocia nie było jeszcze w kodeksie karnym.

Policja i prokuratura, przekonane, że wykonały kawał dobrej roboty, były z siebie dumne. Szczycili się złapaniem seryjnego mordercy, media rychło obwołały go „wampirem z Bytowa”, tytuły na pierwszych stronach gazet informowały o „hurtowniku zbrodni”, w telewizji można było oglądać relacje z wizji lokalnych, w czasie których  Leszek P. opowiadał o kolejnych popełnianych przez sobie zbrodniach.

 

Szalony na punkcie seksu

Od najmłodszych lat jego myśli krążyły wokół kobiet i seksu. Powie ktoś, że w przypadku młodych mężczyzn to coś zdrowego normalnego… jednak w przypadku Leszka P. wyglądało to na chorą obsesję. – On był taki wiejski ciapa – zeznawali w śledztwie jego sąsiedzi. – Cały czas powtarzał, że nie ma ojca ani matki. On był na punkcie seksu szalony. Aż piszczał za babami. O niczym z nim nie szło pogadać, tylko żony mu szukaj, babę mu znajdź. Nawet naszego księdza kilka razy w tej sprawie zaczepiał, żeby mu jakąś kobietę znalazł.

Urodził się w 1966 roku we wsi Osieki koło Bytowa, na Pomorzu. Leszek P. był nieślubnym dzieckiem pracownicy pegeeru z romansu z żonatym mężczyzną. Dzieciństwo i pierwsze lata młodości nie należały do najszczęśliwszych. Matka – zwykła, prosta kobieta, pracująca na roli – nie bardzo go kochała, w odróżnieniu od siostry-bliźniaczki, która była dla niej oczkiem w głowie. Kiedy umarła matka stracił mieszkanie. Ojciec nie interesował się nim w ogóle. Zamieszkał u swojego wuja, brata matki, który przejął nad nim opiekę.

W szkole zawsze był w jednym z najsłabszych uczniów, do tego sprawiał liczne kłopoty wychowawcze. Za sprawą nauczycieli z podstawówki trafił do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Naukę kontynuował w zasadniczej szkole zawodowej w Słupsku.

Mieszkańcy wsi zapamiętali go jako wątłego i lekko upośledzonego chłopaka, który świetnie znał się na geografii i często wyjeżdżał. – Brał te swoje reklamówki i już go nie było. Znikał czasem na kilka dni, ale czasem nie było go kilka miesięcy. Trudno powiedzieć, co wtedy robił – mówił jeden z sąsiadów.

 

Szlak zbrodni

Pierwszego zabójstwa miał się dopuścić w Toruniu 14 lutego 1984 roku. Miał wtedy szesnaście lat. Tamtego wieczora o godzinie 22.00 Ewa P. zakończyła pracę roku w rozdzielni PKP. Mieszkała w hotelu robotniczym przy ulicy Włocławskiej. Jak zawsze wróciła tam miejskim autobusem. Wysiadła na pierwszym przystanku za wiaduktem. Od hotelu dzieliło ją już tylko kilkaset metrów. Nigdy jednak do niego nie doszła. W pewnym momencie podszedł do niej nieznany młodzieniec i bez żadnej krępacji zaproponował jej stosunek seksualny. Nieznajoma w ostry sposób zareagowała na jego propozycję, próbowała go odepchnąć. Chłopak wziął do ręki leżącą w pobliżu cegłę i chwilę później z całej siły uderzył ją w głowę. Kobieta zginęła na miejscu, on zaś – jak gdyby nigdy nic – niespiesznym krokiem oddalił się w kierunku toruńskiego dworca kolejowego, wsiadł do pociągu i odjechał w sobie tylko znanym kierunku. Kilka lat później kilku świadków podkreślało w swoich zeznaniach swoisty sentyment Leszka P. do tego miasta. Wychowawczyni z zawodówki przypomniała sobie, że kiedy P. jechał z klasą na wycieczkę do Warszawy prosił ją, aby obudziła go, kiedy będą przejeżdżali w środku nocy przez Toruń. Jeden z krewnych opowiadał, że Leszek po ukończeniu edukacji pojechał szukać pracy właśnie w tym mieście. Komuś we wsi opowiadał, że wyjeżdża do Torunia bo znalazł tam tanie lokum. Czy zdarzenia te wynikały z sentymentu do miejsca, gdzie miał popełnić pierwsze morderstwo?!

 

Leszkowi P. przypisywano kilka innych nierozwikłanych kryminalnych zagadek w regionie. 3 grudnia 1984 roku nieustalony napastnik zaatakował Teresę L. Zaczął ją dusić,  gdy kobieta straciła przytomność zaciągnął ją do przydrożnego rowy, zgwałcił, a zwłoki zmasakrował. Ofierze zabrał kożuch, który miała na sobie. Jedenaście miesięcy później, w podobnych okolicznościach, straciła życie Anna J. Nieznany do dziś napastnik obezwładnił dziewczynę, ogłuszył, zgwałcił, a ciało wrzucił potem do stawu. Przy Annie J. nie znaleziono skórzanego płaszcza, w który była wtedy ubrana. Kilka miesięcy później zaginęła 22-letnia słuchaczka toruńskiego studium dla wychowawczyń przedszkoli. Dziewczyna wsiadła do pociągu jadącego w kierunku Bydgoszczy. Miała wysiąść w Solcu Kujawskim. Ale tam nie dotarła. Nie wróciła też do Torunia. Jednym śladem stała się znaleziona później nad Wisłą torba z jej dowodem osobistym.

Wszystkie te sprawy nigdy nie znalazły ostatecznego wyjaśnienia, może dlatego z czasem powstała legenda o „toruńskim wampirze”. Jego ofiary nie znały się wcześniej, nie miały ze sobą nic wspólnego, pracowały w różnych instytucjach i zakładach i najpewniej nie wiedziały o swoim istnieniu. Mieszkały w różnych dzielnicach Torunia i różnie spędzały czas. Wiele wskazywało na to, że padły ofiarą człowieka chorego psychicznie, który działał z ukrycia, późnym wieczorem lub nocą. Swoim ofiarom nie dawał żadnych szans. Czy mógł nim być Leszek P. Oczywiście nie można tego wykluczyć, tym bardziej że mężczyzna w trakcie wizji lokalnej dość dokładnie opisywał przebieg zabójstw…

< 1 2 3 4 5>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]