Kto chciał wyeliminować Wiesława S.? Kto znał jego zwyczaje i wiedział, że poniedziałkowe wieczory spędza w domu? Kto znał warunki jego ubezpieczenia?
7 lipca 2018
Prokurator Jan Zawrotny nie przepadał za disco polo. – Jak nie majteczki to kropeczki albo oczy zielone, oszaleć można – narzekał, szukając ambitniejszej muzyki w samochodowym radiu. Minął już Supraśl, zbliżał do rogatek Białegostoku. – Zaraz, zaraz… Gdzieś tu była ta remiza odpicowana na „Brylantynę”, najpopularniejszą dyskotekę w okolicy…
Swego czasu była to głośna sprawa na Podlasiu. Groźby, szantaże, bijatyki to „zwykłe” metody pracy w świecie szemranych interesów. Podpalenie willi Wiesława S. to jednak była grubsza rzecz. Tym bardziej, że o mały włos nie skończyła się tragedią.
Wiesław S. startował w biznesie od budki z piwem. Udało mu się, bo nie przepijał doli. Wziął w ajencję drugi kiosk. Kokosów nie zarabiał, ale na życie w mieście wystarczało. Pewnie na tym by się skończyło, gdyby nie Katarina Capri, wtedy zwykła Kaśka K. z Siemiatycz. Wiesiek poznał ją, a jakże – w dyskotece. Koledzy dopijali jeszcze wino „na śmiałość”, kiedy on wyrwał dziewczynę do tańca. I potem szybko do ołtarza.
Wkrótce okazało się, że Kasia ma dryg do śpiewania, a Wiesiek łeb do interesów. Niby każdy wiedział, że rodacy lubią zjeść, wypić i się pobawić, ale to Wiesiek pierwszy wydzierżawił remizę z dużym parkingiem, obwiesił ją lampionami i otworzył dyskotekę. Potem następną i jeszcze kilka…
Kasia śpiewała, Wiesiek walizkami przynosił pieniądze. Wystarczyło na studio nagrań i produkcję kaset. To był strzał w dziesiątkę. Piosenka o katarynce na sprężynce stała się hitem. Natłukli kilkaset tysięcy kaset. Po tym hicie Kasia stała się Katariną, Wiesiek – prezesem „Capri Studio”, a oboje stali sie naprawdę bogaci. Czy przez te wielkie pieniądze dochodziło do kłótni? Katarinie zaczęły przeszkadzać chłopskie maniery Wiesława. Coraz częściej widywano ją w towarzystwie wyelegantowanych artystów. Bywało, że dłużej zabawiała w trasie. Wiesław zajęty budową wilii, machał ręką: – Przetraci pieniądze, to wróci.
Trzy lata później Zawrotny został przeniesiony do prokuratury w Białymstoku i to do niego trafiły akta sprawy S.
Do pożaru doszło w ostatni poniedziałek stycznia. Gospodarz prawie zawsze spędzał poniedziałkowe wieczory w domu, odpoczywając po nieprzespanych weekendach. W feralny poniedziałek wyjechał nagle do rodziców, po telefonie z wiadomością o zawale ojca. Katarinie nawet o tym nie wspomniał. Robiła karierę, ale jaką, gdzie – wolał nie sprawdzać.
O pożarze powiadomili sąsiedzi. Strażacy walczyli z ogniem całą noc. Straty były spore, ale część domu ocalała. Na szczęście był ubezpieczony. Z ustaleń biegłych wynikało, że mogło dojść do zaprószenia ognia, jednak najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru było podpalenie. W jednym z pomieszczeń obok sypialni znaleziono drobiny stopionego szkła. Mogły to być resztki po butelce wypełnionej benzyną lub naftą.
W aktach sprawy znajdowały się zeznania osób, które miały na pieńku z Wiesławem S. Na pierwszy – nomen omen – ogień poszli jego dwaj najwięksi konkurenci. – Mordę obić, skarbówkę nasłać – to jeszcze, ale podpalać to nie my – zgodnie wystawiali sobie alibi.
Kolejny przesłuchiwany to Krzysztof B. Wiesław wylał go z roboty, kiedy wyszły na jaw przekręty przy jednej z dyskotek pod Siemiatyczami. Widywano go kilka razy w pobliżu wilii S. Któraś z sąsiadek zeznała, że widziała, jak podwoził Katarinę. Krzysztof B., zaskoczony następnego dnia po pożarze w mieszkaniu, dowodził, że nie ma z nim nic wspólnego. Wiesława S. znał, ścięli się o pieniądze. – A nie o tę kobietę? – dopytywali policjanci, wskazując na kasetę z dedykacją. – Katarinę znam od niedawna, jak chyba każdy na Podlasiu. Lubię jej piosenki i tyle.
Z zeznania Katariny, gwiazdy disco polo: – Nie nocowałam tego wieczoru w domu. Ostatnio nie układało się między nami najlepiej. Wiesława interesowały tylko pieniądze, mnie pochłaniała sztuka…
Policjanci dopytywali, co robiła tej nocy. Alibi zapewniła jej koleżanka po fachu. Krzysztofa B., owszem, kojarzy. Jak wielu innych fanów jej twórczości…
Śledczy spekulowali, że mogła mieć interes w wyeliminowaniu Wiesława S. Znała jego zwyczaje. Wiedziała, że poniedziałkowe wieczory spędza w domu. Znała warunki polis ubezpieczeniowych. Wiedziała, że gdyby co, majątek Wiesława jej przypadnie w udziale.
Katarina oburzona sugestiami śledczych odmówiła dalszych zeznań.
Sprawców pożaru nie wykryto. Sprawę umorzono. Wiesław S. zmienił branżę. Katarina nadal śpiewa, ale sukcesu katarynki nie przebiła.
– Ślepy byłem, policjanci też za słabo dociskali tę sprężynkę – nie bez żalu przyznał Zawrotny.
Co miał na myśli zgorzkniały prokurator?
Rozwiązanie zagadki kryminalnej na kolejnej stronie.