Kulisy zbrodni spokojnego sprzedawcy butów były szokujące. Na głowie miał foliową torbę obwiązaną sznurowadłami. Wyglądało to na robotę zawodowca
17 sierpnia 2017
Ewa zadecydowała, że pojadą Polonezem handlarza.
– Sprzedamy auto i buty. Jeszcze na tym zarobimy – przekonywała przerażoną siostrę.
Potem kazała Alicji siąść za kierownicą Poloneza. Dziewczyna z trudem uruchomiła silnik. Niepewnie jechała po wąskiej drodze. Jeszcze gorzej było po wyjeździe na asfaltową jezdnię. Silnik charczał, przerywał aż w końcu zgasł. Nastolatka kilka razy próbowała odpalić Poloneza, ale bez skutku.
– Ściągniemy tu Tomka – postanowiła Ewa.
Nastolatki zamknęły auto i zatrzymały przypadkowego kierowcę. Poprosiły go o podwiezienie do najbliższej miejscowości. Tam odwiedziły kolegę. Wcześniej ustaliły, że opowiedzą mu zmyśloną historię, jakoby znajomy zostawił im samochód z butami. Miały zająć się sprzedażą towaru. Tomek z niedowierzaniem wysłuchał relacji dziewczyn, jednak zgodził się im pomóc. Telefonicznie wezwał kolegę, aby ten podrzucił ich autem w miejsce, gdzie siostry zostawiły samochód z butami. Na miejscu bez problemu uruchomił auto. Ponieważ był już wieczór, umówili się, że Tomek odwiezie siostry do domu i Polonezem wróci do siebie. Następnego dnia miał jechać do miasta.
– Może znajdzie się kupiec na tego starego grata. Spróbuję też wypchnąć wam te buty. Potem się rozliczymy – obiecał zmęczonym dziewczynom.
Zwłoki w lesie
W niedzielę rano Stanisław A. spieszył się do kościoła. Zaspał pół godziny. Bał się, że spóźni się na poranną mszę, więc postanowił iść na skróty przez las. Szedł raźno, bo styczniowy mróz mocno dawał się we znaki. Nagle na ścieżce zobaczył mocno wyjeżdżone ślady kół samochodowych. Zauważył, że w jednym miejscu od ścieżki odbijał w głąb lasu jakiś dziwny ślad. Jakby ktoś coś ciągnął. Ściółka i mech były mocno zryte. Zaciekawiony poszedł w kierunku śladów. W dole zobaczył jakby ktoś lub coś leżało we mchu, pod usypanymi gałęziami. Podszedł bliżej. Przykucnął. Zajrzał pod gałęzie. Zobaczył foliową torebkę zawiązaną sznurówkami.
– Boże, to człowiek! – krzyknął.
Już miał zerwać reklamówkę z głowy leżącego, ale nagle jak w kalejdoskopie przewinęły mu się przed oczami sceny z sensacyjnych filmów.
– Nie wolno nic ruszać, bo zatrę ślady. Ten gość się nie rusza. Na pewno już nie żyje. Nie pomogę mu. Trzeba wezwać policję. To ich sprawa – sam się uspokajał. A potem pognał do wsi. Na drodze zatrzymał jakiś samochód.
– Szybko na policję. W lesie jest trup. To morderstwo! – zdołał wykrztusić zaskoczonemu kierowcy.
Niewiele więcej wyciągnęli od roztrzęsionego Stanisława A. dwaj dyżurujący w komisariacie policjanci.
– Jedziemy do lasu – zadecydował starszy stopniem funkcjonariusz.
Stanisław A. zaprowadził policjantów do miejsca, w którym znalazł zwłoki.
Już wiecie…
Jan W. był znanym w okolicy sprzedawcą butów, toteż policjanci szybko zidentyfikowali zwłoki. Śledztwo nabrało rozpędu. Funkcjonariusze przyjęli kilka wersji zabójstwa. Początkowo założyli, że motywem zbrodni był rabunek. Przemawiała za tym kradzież auta wraz z towarem. Śledczych zaskoczyło, że Jan W., który słynął z ostrożności, dał się wyciągnąć zabójcom do lasu. Dlaczego? Na to pytanie funkcjonariusze szukali odpowiedzi.
Już kilkadziesiąt godzin po odkryciu zwłok policyjni informatorzy donieśli, że na pobliskich bazarach jakiś mężczyzna oferował buty po wyjątkowo okazyjnej cenie. Szybko ustalono jego personalia i adres. Wkrótce policjanci zapukali do mieszkania niespełna 30-letniego Tomasza I. Zaskoczony mężczyzna nie stawiał oporu. Mało nie zemdlał ze strachu, kiedy usłyszał, że jest podejrzewany o zabójstwo sprzedawcy butów.
– Nic nie wiem o morderstwie. Samochód i buty miały moje znajome. Poprosiły, abym pomógł im w sprzedaży. Ten stary Polonez stoi na parkingu – tłumaczył stróżom prawa.
Rzeczywiście, na pobliskim parkingu policjanci odnaleźli samochód handlarza butów. W schowku leżał portfel Jana W., a w nim kilkaset złotych.
W tym samym czasie inni funkcjonariusze pojechali do domu, w którym mieszkały Alicja i Ewa. Drzwi otworzyła im drobna, wręcz krucha nastolatka. Nie zdziwiła się na widok umundurowanych mężczyzn.
– Już wiecie… – bardziej stwierdziła niż zapytała, po czym spokojnie zawołała siostrę.
W czasie pierwszego przesłuchania Alicja i Ewa przyznały się do zabójstwa Jana W. Szczegółowo zrelacjonowały przebieg dramatu. Początkowo Ewa twierdziła, że udusiła handlarza z obawy o życie siostry.
– Wyszłam z auta zrobić siku. Nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk Alicji. Wołała, abym ją ratowała. Bałam się, że on jej coś zrobił. Byłam bardzo zdenerwowana. Przez uchylone drzwi w aucie zobaczyłam na podłodze sznurek. Chwyciłam go. Nawet nie myślałam, co z nim zrobię. Chciałam tylko odciągnąć tego faceta od siostry – mówiła zaskoczonym policjantom drobna blondynka. Potem przyznała, że Alicja wołała tylko jej imię.
W żadnym momencie śledztwa nastolatka nie wyjawiła, co zaszło między nią a Janem W., kiedy była z mężczyzną sama w lesie. Wszystkie pytania dotyczące tego zajścia ucinała krótko: „Nie chcę o tym rozmawiać. Do seksu nie doszło”.
Aresztowane nastolatki trafiły do schroniska dla nieletnich. Pięć miesięcy później, w lipcu 2001 roku, prokurator oskarżył obie siostry o zabójstwo Jana W. Oskarżyciel uznał, że Ewa, choć zaledwie szesnastoletnia, może odpowiadać przed sądem jako osoba dorosła. W ocenie prokuratora motywem zabójstwa była zemsta.
Dziewczyny przed sądem
Proces sióstr toczył się przed Sądem Okręgowym w Kielcach. Zarówno Alicja jak i Ewa nie były zbyt rozmowne w czasie rozpraw. Zdawkowo odpowiadały na pytania. Dopiero ich portrety psychologiczne, przedstawione przez specjalistów, ujawniły trochę prawdy o tych zamkniętych w sobie nastolatkach. Wychowywały się bez matki, która zmarła kilka lat wcześniej. Naukę zakończyły na szkole podstawowej. W pobliskiej zawodówce już im się nie podobało. Więcej czasu spędzały na wagarach niż w szkole, w końcu przestały chodzić na zajęcia. Nie splamiły się także pracą. Żyły z renty po matce. Ojciec nie dawał sobie z nimi rady. W ocenie psychologów w tym siostrzanym tandemie władzę dzierżyła młodsza z dziewcząt. To ona była agresywna, władcza, pewna siebie i porywcza.