Był królem praskich meliniarzy. Wcześniej sprzedawał książki, ale doszedł do wniosku, że na tym się nie dorobi. Postanowił więc postawić na alkohol
21 listopada 2019
Interesowna znajomość z szefem Komendy MO na Pradze-Północ zacieśniała się, jak W. mówił potem w śledztwie. Przez 6 lat przyniósł podpułkownikowi książki „spod lady” za około ćwierć miliona złotych. Z tego tytułu K. nadał mu ksywę „Księgarz”.
W marcu 1975 roku Jerzy W. zrobił rachunek swych życiowych dokonań. Pracował jako konserwator urządzeń w Domu Książki. Jego pensja wynosiła 2,2 tys. zł, to było o 800 zł mniej niż średnia krajowa. Nie dało się z tego wyżyć – zwłaszcza że miał na utrzymaniu osieroconą 11-letnią bratanicę.
Jerzy W., nieodrodny syn warszawskiej Pragi, doskonale czujący jej klimat, postanowił dorobić sprzedażą wódki. Atrakcyjność każdej meliny polega na tym, że jest do usług całą dobę. W. nie miał kapitału, aby rozkręcić swój interes. Sprzedawał nie więcej niż 80 butelek tygodniowo, z czego wyciągał na czysto około 1,6 tys. zł. Ale cieszył się wśród klientów opinią uczciwego meliniarza – czyli takiego, który nie dolewa wody do butelek. Miał klientów aż do 1979 roku.
Kiedy adres jego meliny – ul. Ząbkowska 30, stał się na tyle znany, że zaczął go nachalnie nachodzić dzielnicowy, W. nie siedział z założonymi rękami. Przed początkiem roku szkolnego, kiedy rodzice uczniów od świtu wystawali przed księgarniami, aby kupić swym dzieciom podręczniki, dotarł z kilkoma kompletami do Tadeusza F., zastępcy szefa Dzielnicowego Urzędu Spraw Wewnętrznych Praga-Północ. Wiedział, że jako ojciec kilkorga uczniów, funkcjonariusz takiej szkolnej wyprawki potrzebuje. Porucznik bardzo się ucieszył. Zwłaszcza że meliniarz nie tylko nie chciał pieniędzy, ale jeszcze na pamiątkę spotkania dał mu egzemplarz „Godziny Detektywów” Thorvalda z dedykacją: „Szanownemu panu Tadeuszowi z życzeniami najlepszych sukcesów w pracy. Jerzy W.”.
Parasol ochronny, jaki Tadeusz F. otworzył nad meliniarzem, zmiotły personalne przesunięcia w milicji. Kiedy F. zniknął z horyzontu i znów nasiliły się kontrole dzielnicowego, Jerzy W. postanowił zawiesić meliniarską działalność. Dostrzegł inne możliwości zdobycia kasy: nie tylko podręczniki stały się bardzo poszukiwanym towarem sprzedawanym spod lady. On pracował w Domu Książki na tyle długo, że mógł się dogadać ze sprzedawcami. Nie było tajemnicą, że ci od dawna upłynniali towar na lewo. Po dwóch latach Jerzy W. nie tylko zyskał wiedzę o modach na rynku wydawniczym (książki kupowano często jako lokatę kapitału), ale i nabrał pewności, że jego życiowym mottem jest hasło: „Okazyjnie kupić i drożej sprzedać”. Nie tylko książki.
Poznaj historię Jerzego W. sięgając po kwartalnik „Detektyw Extra – Kryminalny świat PRL-u” nr 4/2019, w którym opublikowaliśmy tekst Heleny Kowalik pt. „Łapówka? Nie odmówię…”.
Więcej historii kryminalnych z minionej epoki znajdziesz w najnowszym kwartalniku „Detektyw Extra” nr 4/2019 w sprzedaży od 22 października 2019 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.