Matematycy twierdzą, że nie istnieje system, który gwarantowałby wygraną w ruletkę. Jednak twierdzenie to podważył m.in. Benno Winkel z Hamburga
11 kwietnia 2018
Młody Benno był wątłego zdrowia, wykazywał się jednak niezwykłymi zdolnościami matematycznymi. Kiedy jego rówieśnicy grali w piłkę i bawili się żołnierzykami, on zgłębiał tajniki kombinatoryki, badał prawidłowości pojawiające się w grach losowych i eksperymentował z suwakiem logarytmicznym.
Niestety, przyjemne lata nauki przerwał wybuch wojny. W 1942 r. Winkel miał iść na wojnę, jednak komisja uznała go za niezdolnego do służby i odesłała do domu, by się leczył.
Rodzina wysłała go na kurację do Casino Baden pod Wiedniem. Miejscowość była urocza, jednak dla młodego człowieka o zainteresowaniach matematycznych, rozrywek było tam niewiele. Jedyne, co mogło go zainteresować, rozgrywało się w miejscowym kasynie, pomiędzy stołami do ruletki i gier karcianych. Wtedy to Winkel po raz pierwszy spróbował swoich sił podczas gry w pokera i Black Jacka. Najbardziej przypadła mu do gustu ruletka, mimo że gra nie poszła mu za dobrze. Nie dość, że stracił pieniądze, to jeszcze początkującym hazardzistą w wieku poborowym zainteresowało się gestapo. Podejrzany o uchylanie się od służby wojskowej trafił do aresztu. Później skierowano go do pracy w handlu. Mimo to Winkel nie poddał się. Dalej zgłębiał tajemnice ruletki.
Gdy skończyła się wojna trafił do Travemünde i tam próbował swoich sił w hazardowym biznesie. Został właścicielem jednego z popularnych wtedy klubów karcianych i współwłaścicielem dwóch innych, ale z czasem rzucił to i zajął się ruletką.
Obstawiał nieduże stawki i cały czas testował różne systemy gry.
Studiował literaturę poświęconą ruletce i rachunkowi prawdopodobieństwa, stworzył nawet gabinet, w którym sprawdzał różne warianty gry. W końcu wypracował swój własny system, który nazwał „systemem dokarmiania”. Oparł go na jednej z zasad znanych z rachunku prawdopodobieństwa.
Mówiąc w dużym uproszczeniu, znane z rachunku prawo zrównoważonych trafień głosi, że jeśli koło ruletki działa poprawnie, to na każdą liczbę przypada ta sama ilość trafień. Dlatego rozsądny gracz powinien bacznie obserwować, a nawet notować wygrane. Jeśli w trakcie dużej ilości losowań jakieś liczby trafiały się rzadziej od innych, to prędzej czy później nadejdzie moment, gdy liczby te będą częściej losowane niż pozostałe. Pamiętając o tym, uważny gracz nie może obstawiać przez cały czas. Powinien czekać na kumulację trafień określonych liczb. Gdy we właściwym momencie włączy się do gry i zdoła wybrać taką sekwencją cyfr, na które wygrane przypadały dotąd rzadko, zdoła odnieść sukces.
Winkel zaczął grać w 1952 r. Zainwestował wówczas wszystkie oszczędności, a to, co udało mu się wygrać, odkładał. Co prawda niejednokrotnie przegrywał duże sumy, jednak już od grudnia zaczął odnosić znaczące sukcesy. Grał w kasynach we Francji i Włoszech, zahaczył nawet o Monte Carlo, gdzie wygrał 12 tysięcy marek. Jednak najwięcej zarobił na miejscu, w Travemünde, w utworzonym tuż po wojnie Casino-Palast, którym zarządzał Henri Neid. Winkel wygrał tam około 700 tysięcy marek, tyle że część z tej kwoty wypłacił swym współpracownikom. Pojawiali się oni w kasynie na kilka dni przed Winklem i za 20 marek dziennie notowali padające wygrane. Na podstawie tych danych Winkel opracowywał strategię gry.
Antoni Szmytkowski