Milicyjne bryki, czyli czym jeździli mundurowi w PRL-u? Które auto nazywano „suką”, a który z pojazdów cieszył się największym uznaniem milicjantów
18 sierpnia 2017
POLONEZ – ostatnie auto na milicyjnej służbie, chociaż jeszcze długo potem służyło policjantom. Ostatni został wycofany w 2009 roku. Pierwsze modele, te z lat 70. i 80., miały pod maską silniki fiata, później montowano także silniki forda czy rovera. „Poldkiem” jeździł także porucznik Borewicz, który wspomina, że auto budziło sensację. Bywało tak, że nie dało się kręcić scen, bo robiło się zbiegowisko i każdy chciał dotknąć maszyny.
STAR – modele 200 (wersja szosowa) i 244 (napęd 4×4) w odmianie WT (wypadowo-technicznej). Stary nazywane były „budami” albo „dyskotekami”. W przedziale pasażerskim mogły transportować 18 funkcjonariuszy. W kabinie znajdowały się uchwyty na tarcze, hełmy i broń. Przewożono tam zasobniki na pałki i gaz łzawiący.
HYDROMIL – model I był budowany na bazie stara 29. Stosowany do rozpędzania zgromadzeń w czasie stanu wojennego. Miał jedną polewaczkę (na dachu) lub trzy (dachową i dwie pod zderzakami). Zbiornik na wodę miał pojemność 4100 litrów. Model II bazował na jelczu P-420. Był wyposażony w dwie dysze dachowe i dwie pod zderzakami, które były sterowane z wnętrza. Model III miał opancerzoną kabinę i mógł przewozić do 9800 litrów wody. Po wycofaniu ze służby w milicji część hydromili trafiła do straży pożarnej. Oznakowanie milicyjnych radiowozów nie było jednolite. Auta różniły się kolorem nadwozia, czcionką napisów bocznych i pasem, który powinien być namalowany na samochodzie. Część radiowozów jednak go nie posiadała. W 1974 roku unormowano oznakowanie milicyjnych samochodów, chociaż nadal zdarzały się wyjątki… Do przełomu lat 60. i 70. na drzwiach umieszczano napis MO, później stosowano pełną nazwę „MILICJA”.
Anna Pacuła