Moralne zakłamanie? Głośno oburzano się na rozwiązłość, po cichu zaś licznie uczęszczano do burdeli. Oto obraz XIX-wiecznej Francji
3 sierpnia 2018

Kobiety z warstw niższych stały się więc przysłowiowymi kozłami ofiarnymi reglamentacji prostytucji, natomiast tym, które zawodowo sprzedawały swe ciała, niewiele to utrudniało działanie. Indywidualistki, jeżeli „polowały” na ulicy, musiały bardziej uważać; czasem po prostu przekupywały funkcjonariuszy, niekiedy nawet czyniły to „w naturze”. Inne przesiadywały w kawiarniach lub szukały klientów w licznych kabaretach, jeszcze inne współpracowały z sutenerami, którzy je ochraniali i ostrzegali przed policją, byli też pośrednikami i naganiaczami.
Niektóre prostytutki w okresie zimy zatrudniały się w domach publicznych, latem zaś rozpościerały swe sieci na wolnym powietrzu i uprawiały swój fach w pokojach „na godziny”, bądź też we własnych mieszkaniach.
Mimo policyjnych restrykcji, prostytucja pleniła się we Francji coraz bardziej, aż w latach siedemdziesiątych dziewiętnastego wieku osiągnęła niebywały rozkwit i odtąd jej rozwój dynamizował się coraz bardziej.
Podobnie działo się w innych krajach europejskich. W Niemczech, gdzie obostrzenia administracyjne stosowano już w drugiej połowie XVIII stulecia, teraz – na początku XIX wieku – śladem Francji też ustanowiono policję obyczajową, tzw. Sittenpolizei. Ona też się jednak szybko skorumpowała, podobnie jak jej siostrzana instytucja po zachodniej stronie Renu. W Niemczech niezarejestrowaną prostytutkę karano trzymiesięcznym więzieniem, taka też kara groziła jej za zarażenie kogoś chorobą weneryczną. Przeciwdziałać temu miały cotygodniowe, przymusowe badania lekarskie. Płatny nierząd wolno było uprawiać tylko w domach publicznych i na wyznaczonych ulicach w większych miastach.
Odmiennie sytuacja przedstawiała się we Włoszech, gdzie w zasadzie prostytucja była legalna, obowiązkowe natomiast były wizyty w przychodniach wenerologicznych. I w tym kraju jednak preferowano domy publiczne; pracujące w nich prostytutki miały prawo do 1/4 zysku. Taksę w tych przybytkach ustalały władze miejskie, one też pobierały podatek od ich działalności. Mimo pewnego liberalizmu, system włoski określany bywa przez historyków prostytucji mianem „skorumpowanej tyranii”.
Stanisław Milewski