To się może źle skończyć

Było prawdopodobnie tak, jak Mariusz powiedział policji:

Zbliżał się koniec semestru, była środa 21 stycznia 2009 roku. Tego dnia przypadały imieniny Agnieszki i dzień babci. Mariusz, Adrian i Piotrek, pierwszoklasiści z II Liceum Profilowanego na Osiedlu Zielonym w Sokółce postanowili pójść na wagary. Często opuszczali zajęcia, do pilnych uczniów się nie zaliczali (każdy z nich już wcześniej powtarzał klasę). Nauczyciele to wiedzieli i nikogo nie dziwiło, że zwiali z lekcji. Tym bardziej, że oceny mieli już wystawione, a wicedyrektor po pierwszych dwóch godzinach informatyki zabrał dziennik lekcyjny, bo miał zliczyć frekwencję semestralną. Na następny dzień zaplanowana była rada pedagogiczna. Prawdopodobnie dziennik nie wrócił do klasy tego dnia, a niektórym nieobecnym uczniom wpisano obecność, kopiując ją na podstawie dwóch pierwszych godzin. Wiadomo, że na tych pierwszych lekcjach w szkole był Adrian, który kilka razy (o 8:13, 9:06 i o 9:14) ze szkolnego komputera logował się do portalu społecznościowego nasza-klasa.pl.

Druga lekcja informatyki zakończyła się o godzinie 9.40. Istnieje jednak podejrzenie, że uciec mogli już wcześniej, a nauczyciel wpisał obecność na pierwszej lekcji albo na początku drugiej. W pobliskim bloku, „na mecie” w mieszkaniu u znanej sprzedawczyni nielegalnego alkoholu, chłopcy kupili bimber, potem jeszcze co nieco dokupili w sklepie i z zakupami udali się do parku. Kiedy na ławce opróżniali zawartość butelek, Piotrek opowiedział kolegom o poznanej dziewczynie mierzącej biustonosz w sklepie, w którym pracowała jego matka. – Laska wyszła z cyckami na wierzchu, no, w samym staniku, i się pyta, czy ładnie wygląda. Nieźle, co? – relacjonował kolegom ze śmiechem. Podczas późniejszego spotkania zaprosiła Piotrka do siebie na kawę. Wymyślił, że może ją teraz z Mariuszem i Adrianem odwiedzą i nawet uda się ją namówić na wspólne piwo.

Poszli na przystanek, skąd autobusem pojechali w kierunku centrum miasta. Wysiedli w pobliżu dworca PKP, skąd przeszli pod blok Agnieszki. Weszli do środkowej klatki, a drzwi znajdującego się na parterze mieszkania otworzyła im 27-letnia Agnieszka. Ze względu na swoją łatwowierność nie miała oporów przed wpuszczeniem do mieszkania znanego jej tylko z imienia Piotrka i dwóch nieznajomych mężczyzn, których on przedstawił jako swoich kolegów. O zaproszeniu kolegi opowiedziała dzień wcześniej swojej najlepszej koleżance.

Zaprosiła kolegów do dużego pokoju usytuowanego po lewej stronie od wejścia i zaproponowała kawę.

Z Piotrkiem poszli do kuchni, aby nastawić wodę, przynieśli napój w duraleksowych szklankach, a potem znów wspólnie udali się po cukier. Gościnna krzątanina nie zapowiadała jeszcze niczego złego. Nie wiedziała, że jej skąpe ubranie przez nastoletnich chłopców może zostać odebrane jako milczące przyzwolenie na flirt, choć i pewnie nawet gdyby okutała się grubym paltem, myśleliby swoje.

Piotrek już wiedział, że ma ochotę zaspokoić swoje pożądanie seksualne właśnie teraz. Nie zareagował na jej „nie”, chwycił dziewczynę za ręce, mimo że mu się wyrywała. Do kuchni weszli koledzy, bo usłyszeli dobiegające stamtąd odgłosy szamotaniny. Dwaj złapali dziewczynę za ręce, trzeci schwycił ją od tyłu przedramieniem za szyję. Przeprowadzili ją do dużego pokoju i posadzili na kanapie. Piotrek oznajmił, że teraz Agnieszka „pobryka trochę z każdym”. Protestowała, a on na to „że jeśli nie chce po dobroci, to wezmą ją siłą”. Złapał ją za nogi w okolicy kostek, ściągnął na podłogę, po czym usiadł okrakiem na leżącej kobiecie, a kiedy zaczęła krzyczeć, ściskał ją ręką za szyję, tłumiąc odgłosy, które mogliby usłyszeć sąsiedzi. Ciągle się wyrywała, przestraszona dzikim, niespodziewanym napadem, więc zaczęli ją bić po głowie i podduszać. Straszyli widelcem, żeby bała się jeszcze bardziej – gdyby im nie chciała uwierzyć, że są w stanie zrobić jej poważną krzywdę, przeciągali ostrym zakończeniem po jej twarzy. Receptory informowały ją o zagrożeniu, ale niewiele mogła zrobić w panicznym strachu wobec siły trzech nastoletnich chłopaków.

Adrian zdjął jej spodnie od piżamy i przytrzymywał za lewą rękę, zaś Piotrek za górne partie ciała, dzięki czemu Mariusz mógł rozpocząć gwałt na bezbronnej dziewczynie.

Pozazdrościł mu Piotrek, który uważał Agnieszkę za swoją zdobycz. Zmienili pozycję. Teraz Adrian panował nad tułowiem i głową ofiary, a Mariusz za nogi. Dziewczyna cały czas starała się uwolnić, co zdenerwowało Piotrka. Przyniósł z kuchni nóż, przyłożył jej do szyi, a gdy to nie dało zamierzonego efektu, oznajmił:

Uspokój się, bo to się może źle dla ciebie skończyć.

Dziewczyna szarpała się coraz mocniej, próbowała nawet wyrwać klamkę w pokoju, rozlała kawę. Im bardziej się broniła, tym narażała się na większe ryzyko. Piotrek, za karę, zadał jej nożem ciosy w szyję, aż do samej krtani, przełyku i płuca. Agnieszka miała już pełno siniaków, otarć skóry, a pod paznokciami kawałki naskórka oprawcy, zdrapanego podczas obrony. Już się ledwo broniła, bo kto by się mógł bronić, kiedy 12 razy przekłuwają mu szyję, tną ją jednym posunięciem, kiedy uderzają nożem w klatkę piersiową, 5 razy w brzuch, przez wątrobę, jelita i otrzewną? Gałki oczne Agnieszki podbiegły krwią, razy zadawane nożem spowodowały wstrząs krwotoczny powstały w następstwie uszkodzenia narządów szyi, naczyń krwionośnych, prawego płuca i wątroby. Agnieszka umierała.

< 1 2 3>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]