O przemocy ze strony kobiet mówi się rzadko. Jeszcze rzadsze są sytuacje z osobistej sfery pożycia dwojga ludzi, gdy dochodzi do gwałtu na mężczyźnie
17 grudnia 2019

Przemoc domowa wobec mężczyzn to rzeczywiście duży problem. Gdy w małżeństwie nie układa się najlepiej, to kobieta zwykle bierze na siebie całą winę. Bo przecież mężczyzna nie musi się starać… Wystarczy, że pracuje zawodowo, aby uchodził za dobrego ojca i męża.
Do jednego z warszawskich bloków wezwano policjantów. Na pierwszy rzut wyglądało to na typową interwencję domową. Zgłoszenie pochodziło od jednego z mieszkańców 10-piętrowego wieżowca, którego zaniepokoiły wołania o pomoc i krzyki sąsiada.
– Boję się, że tam dzieje się coś złego i ktoś pilnie potrzebuje pomocy – alarmował mieszkający na tym samym piętrze człowiek.
Mówi się, że żyjemy w czasach powszechnej znieczulicy, okazuje się jednak, że nie jest tak źle!
Na miejscu, w mieszkaniu, gdzie miało dziać się coś złego, funkcjonariusze zastali małżeństwo z kilkuletnim stażem. Sytuacja była co najmniej kuriozalna. Wszystko wskazywało na to, że 28-letnia kobieta nie chciała wypuścić z mieszkania swojego męża i groziła mu pozbawieniem życia. To nie była pierwsza tego typu sytuacja.
Jak się potem okazało, kobieta od kilku miesięcy znęcała się fizycznie i psychicznie nad mężczyzną, choć – przynajmniej w oczach sąsiadów – uchodzili za zgodną i bardzo kochającą się parę. Bywały jednak takie wieczory, kiedy z ich mieszkania dochodziły niepokojące odgłosy. To kobieta wszczynała awantury, ubliżała mężowi, wielokrotnie biła go metalową rurą od odkurzacza po całym ciele, dusiła i drapała, a podczas jednej z awantur ugodziła go nożem w udo.
Tamtego dnia, kiedy w ich mieszkaniu zjawiła się policja, posiniaczony małżonek został przewieziony do komendy, gdzie złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i wniosek o ściganie żony.
To nie była żadna patologiczna rodzina.
Obydwoje mieli pracę, znajomych, razem wyjeżdżali na urlopy. Problem w tym, że ona miała zbyt apodyktyczny charakter i nie umiała porozumieć się z małżonkiem. Z czasem doszła do tego zbyt ciężka ręka.
– To było ciche piekło w pozornie zgodnym związku – powiedział potem jeden z przesłuchiwanych w tej sprawie świadków, mieszkaniec wieżowca.
Małżonka usłyszała zarzuty znęcania się psychicznego i fizycznego nad mężem. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował wobec niej tymczasowy areszt. Kilka tygodni później kobieta znalazła się na wolności i czekała na proces.
Zapowiadała się precedensowa sprawa o przemoc domową. Z ustaleń śledczych wynikało, że kobieta od blisko półtora roku znęcała się nad mężem. Głównie fizycznie. Prokurator napisze potem w akcie oskarżenia, że oskarżona „ubliżała mężowi, popychała go, kopała, dusiła i gryzła. Biła go, również metalową rurką od odkurzacza po głowie, pchnęła go nożem w lewe udo”.
Warszawska Temida, zarówno w pierwszej, jak i w drugiej instancji skazała kobietę na półtora roku pozbawienia wolności z jednoczesnym zawieszeniem wykonania kary na 4 lata.
– Agresywne zachowania kobiet są ciągle trudne w odbiorze społecznym. Z reguły mówi się o przemocy wobec kobiet, natomiast przemilcza się sytuacje mężczyzn, będących ofiarami przemocy domowej, a to ważny społeczny problem – mówił po ogłoszeniu wyroku bity mężczyzna, komentując wyrok sądu.
Komentarze internautów w tej sprawie były o wiele bardziej emocjonalne.
„Najlepsze jest to, że kobiecie ciężko cokolwiek udowodnić, bo w takich sprawach zawsze jest niewinna, a jeśli już, to nabije sobie siniaka i mężczyzna zawsze jest przegrany. Mężczyźni praktycznie nigdy nie zgłaszają, bo się wstydzą, że zostaną na policji wyśmiani. Sprawa nr 2 –kobiety zawsze dostają o wiele niższe wyroki w porównaniu z tą samą sprawą, którą miałby mężczyzna…”.
„To jakaś kpina. Jakby taki czyn popełnił mężczyzna, też dostałby tak łagodną karę? Oczywiście, że nie. Powinna dostać przynajmniej 5 lat. Jakby straciła kilka lat życia, to może by znormalniała”.
Maltretowani w milczeniu znoszą swój los
Kiedy słyszymy o przemocy w rodzinie albo w związku, niemal zawsze na myśl przychodzi mężczyzna, który różnymi sposobami znęca się nad kobietą, o której poeta pisał „puchu marny” i „ty wietrzna istoto”. Siła stereotypu jest olbrzymia, zresztą nie ma się co dziwić, bo podobny przekaz obserwujemy we wszystkich kampaniach społecznych, żeby tylko przywołać wielkie billboardy ze skatowaną kobietą i dopiskiem „Bo zupa była za słona”. W powszechnej opinii płeć piękna jawi się jako uosobienie ciepła, dobroci i łagodności. Jak zauważyła Małgorzata Kalicińska, nawet słowo „ofiara” jest rodzaju żeńskiego.
Mało kto daje wiarę, że ofiarą domowej przemocy może być mężczyzna.
Przecież wydaje się kompletnie nieprawdopodobne, że ktoś, kto ma przewagę fizyczną, jest głową rodziny, okazuje się „ofiarą”, zaś filigranowa, sympatyczna, elegancka, podnosząca niekiedy głos osoba – „katem”. Słaba płeć w czterech ścianach mieszkania, gdy już nikt tego nie widzi i nie słyszy, staje się coraz silniejsza. Kobiety są zdolne do czynów mrożących krew w żyłach, a policjanci coraz częściej zaskoczeni są ich brutalnością. Panie biorą udział w handlu narkotykami, są egzekutorami długów, haraczy, stoją na czele grup przestępczych, stosują przemoc, także wobec mężczyzn. Maltretowani panowie w milczeniu znoszą swój los, bo w naszej kulturze i tradycji zakorzeniony jest obraz faceta, który nie płacze, nie skarży się, nie okazuje emocji. Jemu „nie wypada” szukać pomocy w takich sytuacjach. Utarte w społeczeństwie schematy opisują kobietę jako jednostkę słabszą, zaś mężczyznę jako napastnika. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.
Chcesz poznać nieznane oblicze kobiet? Sięgnij po najnowszego „Detektywa – Wydanie Specjalne” nr 4/2019.
Wiele ciekawych tematów kryminalnych znajdziesz w najnowszym kwartalniku „Detektyw – Wydanie Specjalne” nr 4/2019 w sprzedaży od 3 grudnia 2019 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.