Biegli psychiatrzy stwierdzili u Jana G. niedorozwój umysłowy stopnia lekkiego, objawiający się ociężałością umysłu, prymitywizmem myślenia i brakiem wyższej uczuciowości. Ale to nie zwalniało go od odpowiedzialności karnej.

Obrońca oskarżonego, Józef Malcen, przez 4 godziny przekonywał sąd, że winę jego klienta należy zakwalifikować jako nieumyślną. Nieumyślność działania polega na braku przewidywania skutku w warunkach, kiedy skutek ten można było przewidywać – tak brzmi kodeksowa definicja tego wykroczenia.

Jan G. nigdy nie był w wojsku, nie wiedział, że w pomieszczeniu zamkniętym nie wolno trzymać broni na ramieniu.

Mecenas Malcen poprosił sąd o dokładne obejrzenie dubeltówki. Pierwsze co rzucało się w oczy, to wystający poza obręb kabłąka prawy język spustowy – ten, który uruchomił mechanizm odpału. Obydwa spusty stawiały zdecydowanie zbyt lekki opór.

     – Wniosek o dokonanie szczegółowej ekspertyzy nasuwa się sam – sugerował adwokat przewodniczącemu składu sędziowskiego.

Powołano kolejnych biegłych. Stwierdzili, że badany egzemplarz nie powinien być w ogóle dopuszczony do użytku. Prawy język spustowy wystawał poza chroniący przed przypadkowym naciśnięciem kabłąk na tyle, że możliwe było przypadkowe zwolnienie iglicy podczas zaczepienia nim o metalowe guziki bluzy mundurowej. Wszystkie mechanizmy dubeltówki okazały się niesprawne, a ostatnia naprawa dokonana przez domorosłego rusznikarza doprowadziła do tego, że samoczynny odpał był bardzo prawdopodobny.

Na wniosek adwokata biegły upuścił na stół dubeltówkę. Rozległ się suchy trzask, obie iglice uruchomiły się same. Następnie oskarżony, ubrany w bluzę strażnika, zademonstrował zdejmowanie dubeltówki z ramienia w dyrektorskim gabinecie. Mimo że powtarzał to kilka razy, nie doszło do zwolnienia iglicy. Rozczarowany mecenas bezradnie rozłożył ręce.

Sąd Wojewódzki w Płocku nie uznał argumentów obrony. Skazał Jana G. na 25 lat więzienia.

Sąd Najwyższy utrzymał wyrok w mocy.

Dziesięć lat później w fachowym periodyku dla prawników mecenas Malcen omawiając proceduralne aspekty tego procesu wyznał: „Poniosłem jedną z dotkliwszych zawodowych porażek. Do dziś trwam w pewności, że nastąpiła omyłka sądowa”.

 

***

Latem 2012 roku w Luszynie zdarzyła się tragedia, która przypomniała zasiedziałym mieszkańcom okoliczności śmierci Łazarskiego. Dawno już nie było we wsi PGR-u, a XIX-wieczny pałac Grabskich, który wrócił do spadkobierców, dzierżawiła Kinga Z. Znana z zamiłowania do polowań, którejś czerwcowej nocy zaczaiła się na dziki. Miała zgodę na odstrzał. Kiedy przechodziła przez pole kukurydzy, nagle zauważyła, że coś się poruszyło. Wystrzeliła. Kula śmiertelnie trafiła młodego mężczyznę. Dochodzenie prokuratorskie wykazało, że potajemnie, pod osłoną nocy, sadził on na cudzym polu pod lasem konopie indyjskie.

Na procesie oskarżonej o nieumyślne zabójstwo świadkowie z Luszyna twierdzili, że nad pałacem wisi klątwa prawowitych właścicieli tego zabytku, wyrzuconych ze swej posiadłości na mocy reformy rolnej.

Helena Kowalik

< 1 2 3

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]