Tak zachował się, odsiadujący 25-letni wyrok, Sławomir R. „Woźny”, gangsterski zabójca i gwałciciel małego dziecka. Fałszywymi zeznaniami, a także listem do Sejmu miał pomóc w skazaniu Jana Widackiego – posła i adwokata z Krakowa. Widacki miał rzekomo namawiać siedzącego w więzieniu Sławomira R. do złożenia kłamliwych zeznań w sądzie, w celu oczyszczenia z zarzutów lidera pruszkowskiej mafii. Mężczyzna tak to właśnie  przedstawił, ale gdy za fałszywym oskarżeniem nie pojawiły się obiecane profity (wznowienie jego procesu o zabójstwo w celu obniżenia wyroku), na kolejnej rozprawie wszystko odwołał.

Dzień wcześniej wysłał list do prokuratora prowadzącego sprawę Widackiego: „Jeśli wyobraża pan sobie, że będzie mnie prowadzić na krótkim łańcuchu jak psa, to muszę powiedzieć, że może, a raczej na pewno tak nie będzie. Czego chcę? Otóż doskonale pan wie, bo mówił pan że ma problemy ze sprawą Widackiego. (…) Nie lubię stawiać warunków, ale mówię panu oficjalnie, jaka jest sytuacja. Proponuję mnie raz wysłuchać do końca. Bo to, że skleci pan akt oskarżenia, to później może się odbić panu czkawką. Także po raz ostatni proszę pana, abym chociaż psychicznie mógł się odbudować, bo mówiąc otwarcie nie będzie tak, że będzie pan lekceważył moje – nazwijmy to – prośby i oczekiwał w zamian świadczeń. Albo zacznie pan słuchać tego, o czym mówię i czego się domagam i postara się pan zadziałać, albo proszę nie liczyć na mnie jako świadka”. Kiedy intryga organów ścigania została ujawniona, sąd uznał, ze mecenas Jan Widacki jest niewinny.

 

Ja tu tracę zdrowie

Normą są skargi związane z codziennym życiem pod celą. Ten etap nastaje, kiedy skazany już się pogodzi z wyrokiem i zrozumie, że w najbliższym czasie ma niewielki wpływ na odmianę swego losu. Zazwyczaj jest już wyedukowany przez współtowarzyszy recydywistów, jakie ma prawa oraz że nic mu nie grozi, jeśli będzie je twardo egzekwował.

Do stałych tematów skarg należy przeludnienie w celach. W ubiegłym roku więźniowie napisali 2383 skargi na warunki, w jakich przyszło im odbywać kary. Zażalenia są zazwyczaj zasadne, zwłaszcza od czasu, gdy Komitet Zapobiegania Torturom Rady Europy zlecił Polsce zwiększenie normy powierzchni w celach z 3 do 4 metrów kwadratowych.

Ponieważ w wielu więzieniach jest to nieosiągalne, skazani mają prostą drogę do wystąpienia o zadośćuczynienie. Ich roszczenia są niekiedy bardzo wygórowane. Na przykład, skazany na dożywocie Karol A. z białostockiego więzienia, po 10 latach odsiadywania kary ocenił swoją szkodę (naruszenie godności osobistej) z powodu ciasnoty w celi na 1,2 miliona złotych!

Wiele skarg dotyczy niewłaściwej opieki medycznej. Osadzeni bardzo często traktują lekarzy z więziennej przychodni jak swych osobistych wrogów, którzy są przeszkodą w uzyskaniu przepustki do  leczenia „na mieście”. Dlatego z zasady podważają w swych skargach diagnozy służby więziennej. Zawsze towarzyszy im żądanie odszkodowania. Czasem skuteczne. We wrocławskim sądzie cywilnym, wygrał z miejscowym aresztem śledczym skazany, który domagał się odszkodowania za doprowadzenie go – na skutek odmowy leczenia na wolności – do zawału serca. Powód żądał 350 tysięcy złotych, dostał 25 tysięcy. Wobec sporu biegłych sądowych nie udało się ostatecznie ustalić winy konkretnego lekarza – diagnozę stawiało kilka osób, w tym dwukrotnie niewłaściwą lekarz pogotowia.

Zdarzają się skargi absurdalne. Na przykład na pielęgniarkę, która gdy przynosi do celi lekarstwa, ma zwyczaj brania wszystkich pastylek w garść i rzucania nimi w kierunku osadzonych. Co który złapie, to jego. Ponieważ pod skargą podpisali się wszyscy więźniowie z celi, zgodnie z procedurą, zostało wdrożone dochodzenie.

Z kolei lekarzy pracujących w zakładach karnych oburza instrumentalne podejście skazanych do własnego zdrowia. Potrafią bowiem zrobić wszystko, aby przejechać się do wolnościowego szpitala z powodu nieskutecznego – jak piszą w skardze – leczenia w zakładzie karnym. Gotowi są samookaleczyć się, a nawet… połknąć w tajemnicy kłębek drutu.

 

Ukradł mi piórko!

Oburzenie lekarzy więziennych wywołała wygrana Henryka J. w Trybunale Praw Człowieka. Złożył on skargę do Strasburga na zbyt długie, bo prawie 5-letnie przebywanie bez wyroku w areszcie, co wywołało u niego depresję. Oskarżonego o usiłowanie zabójstwa nie można było doprowadzić na rozprawę, ponieważ tuż przed wyznaczanymi kolejnymi terminami wokandy połykał kawałki drutu, albo wbijał sobie opiłki metalowe do oczu… I nie zgadzał się na udzielenie mu pomocy w szpitalu więziennym.

Wiele szans na wygraną w Strasburgu mają więźniowie, skarżący się na osadzenie ich z osobami uzależnionymi od papierosów. Od 2008 roku unijne prawo nakazuje zakładom karnym oddzielanie palących od niepalących. Z tego powodu więzień wrocławskich zakładów karnych, Lucjan J., domaga się 120 tysięcy zł zadośćuczynienia. Wyrok w Strasburgu jeszcze nie zapadł, ale skazany ma duże szanse na wygraną. Może być tylko kwestionowana wysokość odszkodowania.

Z roku na rok zwiększa się liczba skarg na służby więzienne – tzw. klawiszy oraz wychowawców, którzy u skazanych określani są jako „gady”. Osadzeni z wieloletnimi wyrokami, a zwłaszcza recydywiści, jeśli mają z funkcjonariuszami więziennymi na pieńku (na przykład za zbyt rygorystyczne przeszukanie celi) wiedzą, w jaki sposób najbardziej im dokuczyć. Na przykład: piszą na nich skargę do dyrektora więzienia, że wzięli łapówkę. I zaczyna się procedura wyjaśnień. Nawet, jeśli Inspektorat Służby Więziennej nie dopatrzy się winy, strażnik często wychodzi z tej opresji psychicznie zmaltretowany.

Natomiast więzień nie ponosi żadnych konsekwencji swoich pomówień. Choćby zarzuty były tak absurdalne, jak ten: „Oddziałowy przeszukując celę przywłaszczył sobie gołębie piórko, które było na parapecie, z którym ja byłem emocjonalnie związany”, muszą być rozpatrzone, bo dysponujący nadmiarem wolnego czasu więzień nie ustąpi. Będzie pisał do coraz wyższych instancji. To go nic nie kosztuje, a wychowawca ma obowiązek dostarczyć mu papier i koperty ze znaczkami. Jeśli skazany występuje z powództwem cywilnym o zadośćuczynienie, zakład karny opłaca koszty sądowe. To rozzuchwala. Na króla więźniów-pieniaczy wyrósł pewien wieloletni „pensjonariusz” zakładu karnego w Białymstoku, który przez jeden weekend napisał 130 skarg.

< 1 2 3 4>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]