Wpadniesz jutro znowu na szybką lekcję śpiewu? – pisał do Patrycji nauczyciel, mając na myśli zajęcia, które z muzyką nie miały wiele wspólnego
7 maja 2018

Nauczyciel początkowo nie przyznawał się do odczytanych mu zarzutów. Na pytanie, czy miał intymne kontakty z nastolatką, odpowiadał przecząco. Twierdził, że nie łączyło go z dziewczyną nic więcej ponad zwykłą relację nauczyciel – uczeń.
Śledczy nie odpuszczali, mając do dyspozycji materiał dowodowy oraz zeznania obciążające zatrzymanego. W międzyczasie pobrano mu wymaz DNA, który niebawem, po badaniach pokrył się ze śladami DNA znalezionymi na ubraniu i bieliźnie pokrzywdzonej…
Wreszcie Bogdan S. pękł. Czuł, że idąc w zaparte i tak nie uniknie odpowiedzialności. Przyznał się do zarzucanych mu czynów, czyli intymnych kontaktów z gimnazjalistką, tłumacząc, że połączyła ich… miłość.
– To nie jest łatwe uczucie, gdy dzieli nas taka różnica wieku… Ale to uczucie silniejsze ode mnie i od niej. Prawdziwe uczucie, które bierze górę nad wszystkim innym. To odwzajemniona miłość – zapewniał nauczyciel, próbując przekonać śledczych, że był to świadomy i przemyślany wybór dziewczyny, kiedy szła z nim do łóżka. Obustronna, odwzajemniona miłość miała być jego linią obrony.
– Zatrzymany nie brał jednak pod uwagę, że do kontaktów seksualnych dochodziło jeszcze kilka miesięcy przed ukończeniem przez Patrycję 15 lat. A współżycie z osobą małoletnią poniżej 15. roku życia, bez względu na towarzyszące okoliczności i przyzwolenie ofiary, jest przestępstwem podlegającym karze od 2 do 12 lat więzienia – komentował jeden z dolnośląskich śledczych.
W efekcie, w październiku 2011 roku prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Bogdanowi S.
„Nadużywając zaufania małoletniej poniżej 15. roku życia i wykorzystując swoją pozycję, kilkukrotnie doprowadził małoletnią do obcowania płciowego oraz dopuścił się wobec niej innych czynności seksualnych” – głosił akt oskarżenia.
***
Muzyk nie został aresztowany. Sąd zgodził się, aby odpowiadał z wolnej stopy. W toku postępowania został poddany drobiazgowej obserwacji przez biegłych, na podstawie której sporządzono opinię sądowo-psychologiczną oraz seksuologiczną.
Biegły seksuolog stwierdził u oskarżonego cechy tzw. nimfofilii, czyli pociągu seksualnego wykazywanego przez dojrzałych mężczyzn w stosunku do dziewcząt w okresie dojrzewania. To pewna odmiana pedofilii, w której przedmiotem pożądania seksualnego nie jest dziecko, lecz dziewczynka w okresie dojrzewania płciowego, a więc około 15. roku życia.
– Bogdan S. nie był pedofilem, ale wykazywał zainteresowanie nastolatką u progu dojrzewania. Takie dziewczyny cały czas psychicznie są jeszcze dziećmi, osobami dopiero kształtującymi i rozwijającymi sferę uczuciową i emocjonalną. Sam fakt posiadania przez nie cech kobiecości nie oznacza jeszcze zdolności do kontaktów intymnych. Oskarżony, jako nauczyciel, miał autorytet wśród młodzieży i w związku z zajmowaną pozycją mógł doprowadzić do intymnego kontaktu i zakłócić właściwy rozwój psychiczny pokrzywdzonej – ocenił seksuolog związany ze sprawą.
Równolegle biegli lekarze psychiatrzy i psycholodzy nie stwierdzili u oskarżonego choroby psychicznej ani upośledzenia umysłowego, które mogłoby zakłócać racjonalne kierowanie swoim postępowaniem. Rozpoznali jedynie nieznaczne zaburzenia osobowości i cechy zaburzeń preferencji seksualnej.
Łabędzi śpiew
Sąd nie miał wątpliwości co do winy nauczyciela. „Dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat” – brzmiał wyrok ogłoszony po kilkumiesięcznym procesie w lutym 2012 roku. Równocześnie sąd zabronił Bogdanowi S. podejmowania pracy jako nauczyciel w szkołach podstawowych i gimnazjach przez kolejne 3 lata.
– Nauczyciel cieszył się szacunkiem i autorytetem. Wykorzystał go dla zbudowania zaufania u pokrzywdzonej, wkradł się w jej łaski, zmanipulował ją, a następnie w przestępczy sposób wykorzystał, dążąc do zaspokojenia własnych potrzeb seksualnych. Sposób jego działania zasługuje na zdecydowane potępienie – ocenił sędzia w uzasadnieniu wyroku.
Skazany nauczyciel ze spuszczoną głową wysłuchał wyroku. Oby melodia słów sędziego na zawsze pozostała w jego głowie.
Konrad Buraczewski
Personalia oraz niektóre drobne okoliczności zostały zmienione.