Policja nasiliła działania zaczepne wymierzone przeciwko BTK. Sięgnięto po nowe formy prowokacji… – cz. 5/6
26 grudnia 2018
Detektywi doszli do wniosku, że nie zaszkodzi podokuczać mordercy, obrazić go od czasu do czasu, nadszarpnąć jego dumę i poczynić wyrwy w jego kompleksie wyższości. W wojnę psychologiczną zaangażował się Gregg McCrary, kolejny ekspert FBI od sporządzania profilów psychologicznych. W wywiadzie dla dziennika „The Wichita Eagle” stwierdził, że BTK nadmiernie się przechwala swymi przestępstwami i błaga o popularność w mediach.
– Zachowuje się tak, jakby chciał powiedzieć „Hej, zobaczcie na co mnie stać!” – wyjaśniał ekspert. – Nie potrafi zapanować nad nałogiem samochwalstwa. Terror narzucony miastu daje mu poczucie boskiej wyższości. Jest to trujące, uzależniające uczucie, które mąci logikę postępowania i osłabia strach przed schwytaniem. Tacy jak on seryjni mordercy nie lękają się kontaktu z policją i mediami. BTK traktuje to jako stały element prowadzonej przez siebie gry. Jest nad nami górą, bo przecież od tak dawna wykazuje przewagę nad organami ścigania i nad społeczeństwem Wichity.
Natomiast doktor Harold Brodsky, psycholog z miejscowego uniwersytetu, postanowił pochlebić mordercy. Grając na jego kompleksie wyższości i poczuciu siły, powiedział w wywiadzie dla stacji KAKE-TV, że BTK zasłużył sobie na traktowanie z powagą i szacunkiem. „Czy dając mu dowody naszej zbiorowej uwagi i zainteresowania wkładamy mu broń do ręki? Wydaje mi się, że wręcz przeciwnie. Gdybyśmy go ignorowali i nie zauważali jego istnienia, BTK mógłby znów uczynić coś strasznego”.
Najgroźniejszą bronią były jednak nadal częste wywiady Roberta Beattie dla stacji telewizyjnej KNBS TV, przygotowywane pod staranną opieką policji. Były one niezawodnym środkiem na wywołanie natychmiastowych reakcji BTK, który na słowa prawnika reagował jak byk na czerwoną płachtę.
Jak pan myśli, czy w końcu go złapiemy? – pytała reporterka.
– Och, bez wątpienia! – odpowiadał prawnik z nieskrywanym entuzjazmem i zadowoleniem. – Już wkrótce wpadnie w nasze sieci!
BTK ciężko przeżył tę prowokację. W swym piwnicznym ukryciu sporządzał kolejne przesyłki do swoich prześladowców, zawierające dowody wyraźnej nad nimi przewagi. W wojnie z policją podsyłane jej dokumenty, przedmioty, czy kopie fotografii obnażonych ofiar traktował jak ciężką broń, jak siarczyste policzki wymierzone wymiarowi sprawiedliwości i we wrażliwość mieszkańców miasta. Kolejne paczki ze swoimi zapiskami i eksponatami zabranymi z miejsc zbrodni podrzucił w parku miejskim 14 grudnia 2004 roku, a następnie w pierwszym tygodniu nowego roku 2005 na parkingu domu handlowego Home Depot.
W liście dołączonym do tej ostatniej paczki zadał policji dziwaczne, naiwne pytanie: czy może korespondować z detektywami przy pomocy dyskietek komputerowych? Niech szczerze odpowiedzą – czy jest to bezpieczny dla niego sposób korespondencji? Oczekuje odpowiedzi na kolumnie ogłoszeń drobnych lokalnej gazety.
Detektywi nie wierzyli własnym oczom. Jednak w liście BTK wyraźnie domagał się odpowiedzi, czy zdobycze najnowszej techniki ułatwią mu porozumiewanie się z policją, bez ryzyka pozostawienia śladów. Aby go nie spłoszyć, nie od razu, umieścili w gazecie odpowiedź zachęcającą mordercę do używania dyskietek.
Oczekiwany w nerwowej atmosferze list od BTK nadszedł na adres stacji telewizyjnej KSAS-TV 16 lutego 2005 roku. Detektywi z biciem serca oczekiwali na rezultat analizy dyskietki. Policyjnemu ekspertowi komputerowemu zajęło to zaledwie kilka minut. Na monitorze komputera pojawiła się nazwa miejsca, gdzie ostatni raz użyto dyskietki: Christ Lutheran Church w Park City. Obok widniało tylko imię użytkownika: Dennis.
W pełnym świetle
W kilkanaście minut później dwoje detektywów zastukało do drzwi budynku parafialnego Christ Lutheran Church, przylegającego do skromnego kościoła z czerwonej ceły i biała wieżą. Na spotkanie wyszedł pastor Michael Clark.
– Czy zna pan parafianina imieniem Dennis, który ostatnio korzystał z kościelnego komputera? – spytał detektyw.
– Och tak, to Dennis Rader, prezydent naszej rady kościelnej – uśmiechnął się pastor, lecz w chwilę później dodał z niepokojem: – To jakaś pomyłka. Dennis jest wspaniałym człowiekiem, dobrym chrześcijaninem.
Pastor został zobowiązany do zachowania tego spotkania w tajemnicy. 59-letni strażnik miejski Dennis Rader jeszcze przez dziewięć dni korzystał z życia na wolności. Policja poddała go całodobowej inwigilacji. Detektywi poznali rozkład jego codziennych zajęć. Jeździli za nim, gdy pokonywał rutynową trasę z domu do biura, gdy przez wiele godzin patrolował Park City, dawał upomnienia, wypisywał mandaty, obserwował ludzi, sam nie zdając sobie sprawy z tego, że jest inwigilowany.
W tym czasie ekipa detektywów pracowała dzień i noc nad zgromadzeniem ostatnich dowodów przeciwko BTK i poznaniem jego życiorysu. Korzystając z materiału genetycznego pobranego od córki podejrzanego, mieszkającej w odległym stanie Michigan, porównano jego DNA z kodem genetycznym uzyskanym ze spermy oraz innego materiału biologicznego pozostawionego na zwłokach ofiar i na miejscach przestępstw.