Powszechnie znana i szanowana nauczycielka języka polskiego molestowała swoją uczennicę. Do zbliżeń pomiędzy korepetytorką a dzieckiem doszło 50 razy
12 marca 2018

– Na świadectwie to pierwsza rzecz u góry, zaraz po wychowaniu. Szkoda, żeby tam trója kłuła w oczy – doszli do wniosku rodzice. Razem zdecydowali o posłaniu córki na korepetycje. Oboje znali polonistę Eweliny, panią Krystynę. Mieli o niej doskonałe zdanie, poparte opiniami kilku innych rodziców, więc jej postanowili powierzyć swoje dziecko. Kobieta miała wówczas 48 lat.
Ewelina zaczęła chodzić na korepetycje do swojej polonistki na początku października. Z domu do mieszkania pani Krystyny miała 15 minut spacerem. Zazwyczaj umawiały się na godziny popołudniowo-podwieczorne, aby dziewczynka nie musiała zbyt późno sama wracać do domu. Zajęcia trwały tyle, co lekcja w szkole – 45 minut. Kobieta zawsze parzyła jej dobrą, owocową herbatę, która idealnie rozgrzewała po spacerze w te chłodne, jesienne dni.
Pani Krystyna zawsze siadała na krześle tuż obok Eweliny. Wspólnie przerabiały zadania z gramatyki albo fragmenty aktualnie przerabianych lektur. Na efekty dodatkowych zajęć długo nie trzeba było czekać. Już po kilku tygodniach wpadła Ewelinie pierwsza piątka z wypracowania, które napisała na temat lektury „Ten obcy” Ireny Jurgielewiczowej. Dziewczyna była z siebie bardzo zadowolona i od razu pochwaliła się rodzicom. Ci byli dumni z córki i zadowoleni z wyboru korepetytorki. Wkrótce miało się to radykalnie zmienić…
Pocałunek w czoło
Ewelina zawsze darzyła sympatią swoją polonistkę, ale teraz, gdy miała z nią częściej do czynienia, polubiła ją jeszcze bardziej. Uważała ją za bardzo miłą i ciepłą osobę, taką dobrą ciocię. Pewnego jesiennego wieczora, podczas korepetycji, gdy pani Krysia poszła na moment do łazienki, Ewelina kątem oka zauważyła stojące pod ścianą stare, czarno-białe zdjęcie polonistki z – jak się słusznie domyśliła – dwiema córkami i mężem. Nagle uświadomiła sobie, że nigdy nie widziała nikogo z nich w domu, nie zauważyła żadnych dziecięcych butów w przedpokoju ani drugiej szczoteczki do mycia zębów w łazience. Gdy kobieta wróciła i usiadła do stołu, dziewczyna zapytała o jej rodzinę.
– To pani dzieci i mąż? – zapytała wskazując na zakurzone zdjęcie. – Gdzie oni teraz są?
Pani Krystyna przełknęła gorzką ślinę. Nie spodziewała się takiego pytania, od dawna z nikim nie rozmawiała o swoich bliskich. Do oczu napłynęły jej łzy, co momentalnie zauważyła bystra uczennica.
– Przepraszam panią bardzo, ja nie chciałam… – powiedziała Ewelina zmieszana, podejrzewając, że być może jej rodzina nie żyje, zginęła w wypadku.
– Nie przepraszaj dziecko, nie przepraszaj – starała się mówić trzymając fason. – Wiesz, dawno już ich nie widziałam, dlatego trochę wzruszyłam – wykrztusiła z siebie.
– Czy oni nie żyją? – zapytała wprost dziewczynka.
– Żyją, żyją, ale po prostu dawno ich nie widziałam. Męża już pewnie nigdy nie zobaczę… – powiedziała mimowolnie obejmując i przytulając do siebie siedzącą obok Ewelinę.
Dziewczyna nie stawiała oporów, bo nie podejrzewała jakichkolwiek złych intencji. Odwzajemniła uścisk. Po kilku sekundach poczuła delikatny pocałunek w czoło.
Sama polonistka była tym nieco zmieszana. Po dłuższej chwili wróciła do zajęć i zaczęła tłumaczyć kolejne zadanie z gramatyki. Od tego dnia w szczególny sposób polubiła jednak swoją podopieczną – wzruszyło ją, że interesuje ją rodzina, jej życie. Poruszyło ją, że 13-letnie dziecko dostrzegło w niej kogoś więcej niż tylko surową polonistkę tłumaczącą przy tablicy czym jest podmiot liryczny.
Na kolejnych korepetycjach, które nierzadko wydłużały się do godziny, kobieta mimowolnie zaczęła opowiadać o swoim nieudanym małżeństwie. W 13-letniej dziewczynce znalazła powierniczkę długo skrywanych w sobie żalów. Dziewczynka nie bardzo wiedziała jak się zachować, więc po prostu słuchała swojej polonistki, dawała się przytulać i od czasu do czasu całować w czoło.
Alkohol – molestowanie – gwałty
Coraz częściej nauczycielka czule przytulała Ewelinę na pożegnanie. Tak było i tego zimowego wieczora… Kobieta dała jej, jak zwykle buziaka w czoło. Potem drugiego. I następnego. Wciąż tuliła się do dziecka. Nie wiedzieć kiedy ręka nauczycielki powędrowała pod sweter i bluzkę dziewczynki. Sfatygowaną dłonią dotknęła jej młodego ciała… Po ciele Eweliny przeszły dreszcze.
– Ewelinka, nie bój się, przecież nie zrobię ci krzywdy – zapewniała nauczycielka czule szepcząc do ucha. – Jesteś taka grzeczna, lubię jak do mnie przychodzisz. Chodź, może zrobię ci jeszcze herbatki…
Jak wynika z późniejszych ustaleń słupskich śledczych, polonistka częstowała alkoholem swoją podopieczną. Podchmielona dziewczynka, u której pani Krystyna zaskarbiła sobie zaufanie i sympatię, nie sądziła, że dzieje się coś złego, gdy kobieta zaczęła ją dotykać w coraz bardziej intymne miejsca. Musiała być kompletnie zdezorientowana i w szoku, gdy do seksualnych zbliżeń zaczęło dochodzić coraz częściej i częściej.
Zamiast wspólnych zajęć nad książką przy biurku, polonistka zabierała Ewelinę na kanapę, gdzie w perwersyjny sposób molestowała i – jak orzekł później sąd – gwałciła Bogu ducha winne dziecko.
Dramat dział się nie tylko na korepetycjach. Do kilku przypadków molestowania i gwałcenia Eweliny przez Krystynę W. doszło również w szkole, po lekcjach. Polonistka poleciła zostać w klasie swojej uczennicy i wówczas, gdy wszyscy wyszli, zaczęła ją tulić i obmacywać. Podobne sceny miały miejsce podczas zimowiska, na które pani Krystyna pojechała jako opiekun grupy.
Dziewczyna była zbyt bezbronna, aby stawić opór. Prawdopodobnie współczuła polonistce jej nieudanego małżeństwa i rozwodu, a jej ohydne czyny traktowała początkowo jako sposób na pocieszenie smutnej pani profesor. Potem sprawy zaszły zbyt daleko, aby oszołomione dziecko było w stanie powiedzieć „nie”. Niemal normalnością stało się to, że prawie każde korepetycje kończyła wpół rozebrana na tapczanie.
Łzy w pamiętniku
Ewelina długo trzymała w sobie ból związany z tym, co działo się między nią a panią profesor. Nie zwierzała się z tego żadnym koleżankom. Nie dawała po sobie poznać, że została potwornie skrzywdzona. Także rodzice niczego się nie domyślali. Nikt nie wiedział, jaki koszmar zgotowała Krystyna W. dziecku na korepetycjach – Ewelina wciąż przynosiła nadzwyczaj dobre oceny z języka polskiego, o co osobiście dbała wyrodna nauczycielka.