Powszechnie znana i szanowana nauczycielka języka polskiego molestowała swoją uczennicę. Do zbliżeń pomiędzy korepetytorką a dzieckiem doszło 50 razy
12 marca 2018

Dziewczynka zaczęła pisać pamiętnik. Zamknięta w czterech ścianach, gdy rodzice poszli spać wyciągała go spod łóżka i roniąc łzy wylewała na kolejnych stronach swoje żale. Ze szczegółami opisywała co działo się na korepetycjach, które z nauką języka polskiego miały już niewiele wspólnego. Przelanie skrywanej w sobie goryczy na papier przynosiło jej chwilową ulgę.
Wreszcie rodzice zorientowali się, że coś niepokojącego dzieje się z ich córką. Ona nie chciała jednak nic powiedzieć, więc matka z ojcem potraktowali to jako oznakę dojrzewania, czy rodzącego się w niej młodzieżowego buntu. Któregoś razu, zupełnie przypadkiem sprzątając pokój córki pani Marianna natrafiła na ukryty pod łóżkiem pamiętnik. Choć początkowo miała opory czy powinna go otworzyć, ciekawość wzięła górę. Gdy zaczęła czytać ostatnie wpisy, niemal zemdlała z przerażenia. Natychmiast o wszystkim opowiedziała mężowi. Wspólnie zdecydowali, że muszą o tym porozmawiać ze swoją córką.
To musiała być najtrudniejsza rozmowa w ich życiu. Ewelinka na początku zdezorientowana i zszokowana, że rodzice o wszystkim się dowiedzieli, dławiąc się łzami jeszcze raz opowiedziała o wszystkim.
Przepraszała, że nie powiedziała o tym od razu, wcześniej. Pan Andrzej tego samego wieczora zadzwonił na policję. Następnego ranka osobiście opowiedział o wszystkim dyrektorce szkoły.
Polonistka się nie przyznaje
Policjanci zatrzymali do wyjaśnienia nauczycielkę. Krystyna W. zupełnie nie pasowała do obrazu policyjnej celi, w której czeka się na przesłuchanie, a potem na decyzję o tymczasowym aresztowaniu lub zwolnieniu do domu. Podczas przesłuchania wypierała się wszystkiego, ale zeznania dziewczynki, jak i mailowa korespondencja pomiędzy nimi, w której zachęcała Ewelinę do kolejnych, gorących korepetycji świadczyły przeciwko polonistce.
Kobieta usłyszała zarzuty doprowadzenia osoby małoletniej do poddania się oraz wykonywania innej czynności seksualnej, czyli molestowania. Dodatkowo miała odpowiadać za podawanie alkoholu niepełnoletniej.
Pod koniec stycznia 2005 r. sąd zdecydował o tymczasowym aresztowania jej na dwa miesiące. Polonistka natychmiast została dyscyplinarnie zwolniona z pracy. Całe grono pedagogiczne i rodzice byli w szoku. Nikt nie mógł uwierzyć, że tak szanowana nauczycielka posunęła się do czegoś tak potwornego.
Prokuratorzy i sędziowie nie mieli łatwego zadania, gdyż kobieta nigdy nie przyznała się do winy. Wręcz oskarżała 13-latkę o manipulacje i celowo oczerniające ją zeznania. Ponad rok trwały przesłuchania, gdzie w obecności psychologa Ewelinka odsłaniała ogrom krzywdy, jaką zgotowała jej nauczycielka. Badania DNA, które w przypadku innych gwałtów, których sprawcami byli mężczyźni rozwiewały wszelkie wątpliwości, w tym przypadku nie mogły być do niczego zdatne. Akt oskarżenia oparto więc na zeznaniach dziewczynki i jej koleżanek oraz na podstawie mailowej korespondencji Krystyny W. z ofiarą.
Więcej niż molestowanie
Sąd okręgowy w Słupsku w listopadzie 2008 r. uznał polonistkę za winną popełnionych czynów. Po 4 latach, Ewelina będąca już 17-letnią nastolatką uczącą się w liceum, doczekała się sprawiedliwości. Według materiału zebranego w toku śledztwa, do zbliżeń pomiędzy nauczycielką a dzieckiem doszło 50 razy. Ta wstrząsająca statystyka zrobiła wrażenie na wszystkich słuchających odczytywanego wyroku. Tylko Krystynie W. nawet nie drgnęła powieka. Do końca postanowiła trzymać się swojej linii obrony.
Choć w akcie oskarżenia była mowa o molestowaniu, to sąd po zapoznaniu się ze sprawą zmienił kwalifikację czynów uznając, że intymne kontakty z małoletnią były gwałtami, a nie tylko molestowaniem. Sąd skazał kobietę na trzy lata pozbawienia wolności i 10 lat zakazu wykonywania zawodu. Nauczycielka miała odbywać karę w systemie terapeutycznym, co oznaczało, że podczas pobytu w więzieniu miała być jednocześnie leczona ze swoich chorych żądzy, aby nigdy więcej nikomu nie wyrządziła podobnej krzywdy. Jedna skrzywdzona Ewelinka to i tak o jedną osobę za dużo.
Konrad Buraczewski
Personalia oraz niektóre okoliczności zostały zmienione.