Pracują cicho i skutecznie, czyli jak działają „łowcy cieni”? Elitarna grupa, która zajmuje się poszukiwaniem najgroźniejszych przestępców
29 listopada 2017
W jaki sposób szuka się nieuchwytnych przestępców? Śledczy niechętnie o tym opowiadają, bo to przede wszystkim praca operacyjna. Liczą się kontakty w środowisku przestępczym, grono dobrych informatorów, którzy – z różnych powodów – jeśli zajdzie taka potrzeba, podzielą się cennymi dla policjantów wskazówkami. Inna rzecz, że rzadko można liczyć na to, że kompani przyniosą „na tacy” informacje i wskażą miejsce pobytu poszukiwanego kamrata. Chyba że chcą się na nim zemścić, albo pragną go wyeliminować jako groźnego konkurenta.
Praca operacyjna to jednak zaledwie wycinek ich działalności. „Celowi” dużo czasu poświęcają na analizowanie dotychczasowego życia poszukiwanego człowieka. Skąd czerpią materiały do owej analizy? Przeglądają akta prowadzonych przeciwko niemu dochodzeń, skąd pozyskują wiele interesujących szczegółów, m.in. o jego rodzinie czy też znajomych z przestępczego półświatka. To na tej podstawie często wiadomo z kim się kontaktował, z kim realizował kolejne przedsięwzięcia, a kto był jego wrogiem. Wprawdzie taka wiedza nie naprowadza bezpośrednio na trop poszukiwanego, ale przynajmniej ukierunkowuje śledczych, gdzie mają szukać, albo w jakim miejscu może ukrywać się obiekt poszukiwań.
Jeśli poszukiwany był w przeszłości karany policjanci sprawdzają, z kim dzielił więzienną celę, z kim nawiązał bliższe relacje po drugiej stronie muru. Pobyt w zakładzie karnym często zbliża do siebie skazanych, a więzienna cela to doskonałe miejsce na zawieranie przyjaźni i snucie planów kolejnych przestępczych działań.
Bardzo często tak pozyskana wiedza przekłada się na sukces „celowych”. Niekiedy jakiś mało znaczący szczegół lub trzeciorzędna informacja mogą skierować poszukiwania we właściwym kierunku.
– Badamy, czy ścigany przez nas obiekt był na przykład zagorzałym kibicem jakiejś drużyny, jakie miał hobby, przyzwyczajenia, słabości. Raz wiedzieliśmy, że poszukiwany interesuje się rasami psów agresywnych, sam miał pitbula, i w tym kręgu szukaliśmy. Okazało się, że to był strzał „w dziesiątkę”, bo poszukiwanego zatrzymaliśmy na wystawie psów – opowiadał dziennikarzom jeden z „celowych”.
Zdarza się, że okazją do zatrzymania mogą być imieniny lub urodziny kogoś bliskiego: matki, żony, konkubiny albo dziecka. Wielu poszukiwanych takiego dnia próbuje w dyskretny sposób spotkać się z nimi, bodaj na kilka godzin. To niepowtarzalna okazja, by w tym momencie na jego dłoniach zatrzasnęły się policyjne kajdanki. – My nie zapominamy i czekamy na jakiś błąd, nieostrożność. Życie pokazuje, że prędzej czy później nawet najsprytniejszy przestępca taki popełnia – przyznają policjanci.
Często towarzyszą im antyterroryści, którzy specjalizują sie w ewentualnych rozwiązaniach siłowych. „Celowi” są od tego, by poszukiwanych wytropić, rozpracować, ustalić ich zwyczaje, gdzie żyją, kto im pomaga. – Naszym zadaniem jest gonić, a nie strzelać – tłumaczą. – Staramy się tak podejść poszukiwanych, żeby byli kompletnie zaskoczeni, kiedy ich zatrzymujemy. Raczej nie sięgamy po broń, od tego są lepsi specjaliści.
Nie ma dla nich żadnych granic
Poszukiwani coraz częściej pozostawiają za sobą ślady w internecie. Może się to wydać nieprawdopodobne, ale niektórzy przestępcy są na tyle nierozsądni, że na swoje konta w mediach społecznościowych wrzucają zdjęcia z aktualnego miejsca pobytu! Wielokrotnie było to początkiem ich końca pobytu na wolności.
Dzięki otwarciu granic przestępcy coraz częściej uciekają do innych krajów. Ale polscy śledczy mają wgląd do zagranicznych baz danych i wystarczy, że poszukiwany jest legitymowany, a już o tym wiadomo w Polsce. Wprawdzie rzadko przekłada się to na ostateczny sukces, ale przynajmniej przybliża „myśliwych” do celu poszukiwań.
Niekiedy o wpadce przestępcy decyduje niefortunny dla niego zbieg okoliczności. Jeden z takich przypadków opisali lubelscy dziennikarze. Kilka lat temu policjanci z Lublina zatrzymali 60-latka poszukiwanego za zabójstwo. Mężczyzna ukrywał się przez 15 lat. Wpadł na próbie kradzieży. W jednej z galerii handlowych zatrzymała go ochrona, kiedy próbował wynieść ze sklepu ubranie. Wezwano policję. Mężczyzna przyznał się do kradzieży, podał imię i nazwisko. Kiedy jednak funkcjonariusze zaczęli go spisywać i pytać o szczegóły, np. nazwisko rodowe matki, a ten miał problem z odpowiedzią, zapaliła im się przysłowiowa czerwona lampka. Przewieźli delikwenta na komisariat i sprawdzili jego linie papilarne. Okazało się, że nie jest tym, za kogo się podawał, i że ciąży na nim zarzut zabójstwa.
Poszukiwania każdego bandyty to oddzielna historia, niemniej często jest kilka elementów łączących. Wielu z nich zatrzymania przez policję nie traktuje w kategoriach osobistej porażki. Gdy na dłoniach zatrzasną się policyjne kajdanki, poszukiwani oświadczają, że ukrywanie jest kosztowne, wyczerpujące nerwowo dla nich samych i najbliższej rodziny. Może trudno mówić w tym momencie o jakiejś uldze, ale niemal każdy ścigany ma w końcu dość takiego stylu życia. Jak długo bowiem można uciekać, zmieniać miejsce pobytu, a w każdym obcym człowieku widzieć policjanta, który za chwilę powie: „jest pan zatrzymany”?
Ścigani coraz rzadziej zmieniają fryzurę, golą brodę czy zapuszczają wąsy, za to prawie wszyscy stają się o wiele bardziej ostrożni w codziennym życiu. Do minimum ograniczają sytuacje, które grożą kontaktem z policją, i – co gorsza – wylegitymowaniem. Nie chcą wpaść przy okazji kontroli drogowej albo przy interwencji podczas zbyt głośnej imprezy. Zdarzają się i tacy, którzy dla nowych znajomych wymyślają „legendę” dotyczącą ich życia. – Niemal wszyscy złapani zapewniają, że właśnie sami chcieli się zgłosić do policji, bo byli zbyt zmęczeni ukrywaniem się. Mało kto próbuje tłumaczyć, że „to musi być pomyłka”. Większość, gdy słyszy kim jesteśmy, od razu wie, co jest grane – przyznają policjanci.
Bossowie za kratkami
Dla policjantów z „celówek” jednym z największych wyzwań w ostatnich latach, było zatrzymanie Rafała S., bossa jednego z warszawskich gangów. Rozesłano za nim osiem listów gończych i dwa Europejskie Nakazy Aresztowania (ENA) – bardzo skuteczne narzędzie w poszukiwaniach zbiegłych za granicę przestępców. To procedura, która znacznie upraszcza sprowadzenie podejrzanego do kraju, który go ściga. ENA obejmuje swym zasięgiem Unię Europejską. Jest szybszy niż ekstradycja, bo w tym przypadku rezygnuje się z zasady podwójnej karalności (nie trzeba sprawdzać, czy czyn, za który osoba jest ścigana, stanowi przestępstwo w kraju zatrzymania).