Pracują cicho i skutecznie, czyli jak działają „łowcy cieni”? Elitarna grupa, która zajmuje się poszukiwaniem najgroźniejszych przestępców
29 listopada 2017
Rafała S. podejrzewano o udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym, zabójstwo, wymuszenia rozbójnicze, rozboje, włamania i kradzieże. Przestępczą działalność rozpoczynał na warszawskim Mokotowie, a wedle jednej z hipotez to on wymyślił metodę „na stłuczkę”, która przez wiele lat pozwalała na oszustwa ubezpieczeniowe. Potem stał się szefem tzw. gangu śródmiejskiego, który w krwawy sposób walczył o wpływy w stolicy. W 2002 roku miał już kontakty z mafią ze Wschodu i planował rządzić niepodzielnie całą wschodnią Europą. Na szczęście życie zweryfikowało te marzenia.
Kiedy policja zaczęła rozbijać stołeczne podziemie, Rafał S. nagle zniknął. – Poszukiwania żywego lub martwego Rafała S. były potrzebne nie dlatego, że jest on numerem jeden, bo według policjantów z CBŚ nie stanowi już zagrożenia, ale żeby skończyć z jego mitem i fałszywą legendą – pisał w 2011 roku jeden z dziennikarzy tygodnika „Newsweek”.
Wiele lat pracy operacyjnej nie przynosiło jednak spodziewanych rezultatów. – Sprawdzaliśmy bardzo dużo napływających sygnałów, analizowaliśmy dawne sprawy, ale o Rafale S. nie mieliśmy żadnej informacji – opowiadał jeden z warszawskich śledczych. – Zaczęliśmy nawet podejrzewać, że albo uciekł na druga półkulę albo leży gdzieś pod ziemią w wyniku gangsterskich porachunków. Dopiero po dziesięciu latach otrzymaliśmy jedną, potem drugą niepotwierdzoną jeszcze informację, że żyje i to całkiem blisko. Na podstawie analizy zebranych informacji śledczy ustalili, że poszukiwany może ukrywać się w okolicach Warszawy, Piaseczna lub Magdalenki. Wszystko wskazywało na to, że zmienił swój wygląd: zapuścił długie włosy, wąsy i brodę, a także nosił okulary i poruszał się o kuli.
W ostatnich tygodniach poszukiwań ustalono, że mężczyzna o rysopisie podobnym do poszukiwanego często przejeżdża przez podwarszawską Lesznowolę. Przez kilka dni wzdłuż głównej ulicy rozmieszczano policjantów, którzy z ukrycia prowadzili obserwację pojazdów. Wreszcie zapadła decyzja o ataku.
Jak wynikało z policyjnego komunikatu: Około godziny 17.10 policjanci zauważyli szarą skodę fabię, jadącą od Piaseczna w kierunku Magdalenki. Kierował nią mężczyzna rysopisem odpowiadający poszukiwanemu Rafałowi S. Informację tę natychmiast przekazano do policjantów pełniących służbę radiowozem oznakowanym, by ci zatrzymali kierowcę do rutynowej kontroli. W jej trakcie poszukiwany wylegitymował się oryginalnym polskim paszportem z własnym zdjęciem, jednak dane personalne były innego mężczyzny. Rafał S. tłumaczył się, że nie posiada przy sobie prawa jazdy, gdyż zawieruszyło się ono przy przeprowadzce. Kiedy policjanci upewnili się, że mają do czynienia z jednym z najbardziej poszukiwanych członków świata przestępczego w Polce, przystąpili do dynamicznego zatrzymania, wykorzystując zaskoczenie mężczyzny.
Niezwykle barwna jest także historia pościgu za, pochodzącym z północnej Polski, Mariuszem W. Mężczyzna był poszukiwany przede wszystkim za zabójstwo kolegi, mające miejsce w połowie lat 90. w Malborku. Mężczyzna zabił kompana strzałem w głowę, bo podejrzewał, że ten donosi na niego policji.
Od tamtej pory Mariusz W. wielokrotnie wymykał się stróżom prawa – zarówno w Polsce, jak i zagranicą. W tym czasie był sprawcą wielu kradzieży w Belgii, Niemczech i Hiszpanii, gdzie zresztą już raz został zatrzymany, jednak wypuszczono go, ponieważ posłużył się podrobionymi dokumentami. Do perfekcji opanował sposoby poruszania się między krajami.
Z łatwością przekraczał granice, a to wszystko dzięki czterdziestu kompletom perfekcyjnie podrobionych dokumentów tożsamości. Swego czasu przebierał się nawet za kobietę, byle tylko nie dać się złapać.
Legendarny już „Słowik”, jeden z bossów tzw. gangu pruszkowskiego, który ukrywał się w Hiszpanii, wpadł przez własną głupotę. Zadzwonił na komórkę żony i został namierzony. Kilka dni później był już w areszcie.
Mekka polskich przestępców
Europa bez granic, w której nie ma żadnej kontroli ruchu między państwami, bardzo sprzyja przestępcom. Zbiegowie z Polski w ostatnich latach upodobali sobie Wielką Brytanię. To dlatego coraz częściej tamtejsza prasa bije na alarm z powodu polskich mafiosów, którzy uciekają przed wymiarem sprawiedliwości z Polski i ukrywają się na Wyspach. Z szacunków wynika, że w Wielkiej Brytanii przebywa dziesięciu najniebezpieczniejszych polskich przestępców, którzy dołączają do rozrastającego się tam półświatka.
Ze statystyk brytyjskiego National Police Chiefs’ Council wynika, że Polacy mieszkający na Wyspach Brytyjskich popełniają najwięcej przestępstw z wszystkich imigrantów. Tylko w 2015 roku tamtejsze sądy uznały za winnych ponad dziesięć tysięcy naszych rodaków. Z siedemnastu najbardziej poszukiwanych zagranicznych przestępców, ukrywających w 2013 roku się na Wyspach, niemal połowę stanowili Polacy! Jakby mało było wstydu to trzeba jeszcze dodać, że Polacy są największą grupą wśród obywateli państw Europy Środkowo-Wschodniej, odbywających kary w brytyjskich więzieniach. Większość z rodzimych przestępców, uciekających na Wyspy przed polskim wymiarem sprawiedliwości, nie rezygnuje ze starych przyzwyczajeń i również tutaj dopuszcza się łamania prawa.
Uciekający za granicę przestępcy liczą, że tam nie dosięgnie ich karząca ręka sprawiedliwości. Łudzą się, że łatwo uda im się wtopić w wielkie metropolie lub nie będą nikogo interesować swoją obecnością w małych miastach, a nawet wioskach. Nic bardziej mylnego: prędzej czy później coś zrobią, czym się wyróżnią, w efekcie czego wracają do Polski. W ubiegłym roku do kraju sprowadzono ponad tysiąc ukrywających się na całym świecie uciekinierów. „Łowcom cieni” nie grozi bezrobocie!
Leon Madejski