W toku postępowania udało się powołać biegłego z zakresu fryzjerstwa, który przyjrzał się fachowym okiem całej sprawie. Biegły w pierwszej kolejności przeanalizował zdjęcia fryzury pani Krystyny wykonane kilka dni po feralnej wizycie w salonie, a także zgłębił zeznania powódki i pozwanej, opisujące krok po kroku cały zabieg. Na tej podstawie stwierdził, że opisane czynności odpowiadają tym stosowanym w sztuce fryzjerskiej przy trwałej ondulacji, ale w przedmiotowej sprawie nie zostały przeprowadzone w kompletnym zakresie. Biegły przyznał, że z jednej strony prawdą jest, że zamoczenie i umycie włosów może przyczynić się do ich wyraźniejszego zakręcenia po trwałej ondulacji – tak, jak fryzjerka radziła zrobić pani Krystynie – ale z drugiej strony klientka mogła oczekiwać tego efektu od razu po wykonaniu usługi.

Jednocześnie biegły wziął pod lupę zdjęcia sławnej gwiazdy piosenki, na której to fryzurę powoływała się emerytka siadając na fryzjerskim fotelu. Zauważył, że ta wybitna polska piosenkarka nie miała zbyt mocno kręconych, lokowanych włosów, a właśnie takiego efektu oczekiwała powódka. Ostatecznie, w opinii przedstawionej przed obliczem sądu biegły orzekł, że roszczenie klientki powinno zostać uwzględnione, mimo niezbyt trafionego porównania do stylizacji sławnej piosenkarki.

Wyrok zapadł we wrześniu 2013 roku.

Zebrany w sprawie materiał dowodowy dostarczył wystarczających podstaw do uznania, że zabieg fryzjerski, tzw. trwała ondulacja, nie został przeprowadzony prawidłowo. Z pomocą środków chemicznych zmieniona została struktura włosów nadając im nowy kształt, ale w stopniu niewystarczającym do uznania tego za kompletną trwałą ondulację – orzekł sąd w uzasadnieniu wyroku.

Fryzjerka została zobowiązana do oddania niezadowolonej klientce kwoty 50 zł. Miała również  uiścić koszty procesowe sięgające nieco ponad 200 zł, a więc cztery razy więcej, niż sama cena spornej usługi fryzjerskiej…

 

Brwi jak tatuaż

Natalia Z., 24-latka ze Skierniewic była zadowolona ze swojej fryzury, ale chciała zaakcentować i podkreślić inną partię twarzy – brwi. Męczyło ją codzienne malowanie brwi kredką, marzył się jej makijaż permanentny, który służyłby przez wiele najbliższych lat. Dużo czytała na ten temat w internecie, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych komentarzy, aż wreszcie zdecydowała się poddać temu kosmetycznemu zabiegowi. Wybór padł na cieszący się dobrą opinią salon piękności Wioletty A. Zabieg kosztował 400 zł. Tymczasem już kilka miesięcy później obie panie ponownie spotkały się, ale na sali sądowej, gdzie Natalia domagała się od kosmetyczki aż 83 tys. zł zadośćuczynienia (!) za krzywdę, jaką miała doznać w wyniku nieudolnie wykonanego makijażu…

Początkowo wszystko zapowiadało się i wyglądało w pełni profesjonalnie. Tuż przed przystąpieniem do zabiegu Natalia wypełniła ankietę medyczną oraz zaakceptowała kształt, szerokość i długość brwi, który przy użyciu markera naszkicowała kosmetyczka.

Niestety zaraz po zabiegu szybko zauważyła, że makijażowi daleko do ideału. Natalia miała zastrzeżenia zarówno do kształtu jak i koloru nowych brwi. W jej ocenie były one zbyt ciemne, krzywe, odbiegające kształtem jedna od drugiej i co istotne – zdawały się przebiegać ponad linią naturalnych brwi, co stwarzało wrażenie podwójnych brwi.

Kosmetyczka Wioletta A. początkowo próbowała tłumaczyć, że wszystko jest w najlepszym porządku. Zapewniała, że wraz z upływem czasu, barwnik złuszczy się z naskórkiem i makijaż będzie dwa razy jaśniejszy, natomiast kształt brwi zostanie wyrównany w ramach standardowo wykonywanej korekty wliczonej w cenę zabiegu.

Mimo upływu czasu, nie widać było żadnej poprawy. Nie pomógł zabieg korekcyjny przeprowadzony po kilku tygodniach. Nie udało się rozjaśnić brwi, ani nadać im oczekiwanego kształtu.

Nowe brwi w najmniejszym stopniu nie odpowiadały moim oczekiwaniom. Pozostał wyraźnie widoczny efekt podwójnych brwi z uwagi na umiejscowienie tzw. linii pigmentowanych ponad naturalnym kształtem owłosienia. Ewidentnie zostałam oszpecona, co w konsekwencji naraziło mnie na przykrości ze strony otoczenia i doprowadziło do pogorszenia stanu zdrowia psychicznego, a także naraziło na znaczne koszty związane z minimalizowaniem skutków niewłaściwie wykonanego zabiegu kosmetycznego – argumentowała pani Natalia w pozwie skierowanym do sądu w kwietniu 2012 roku.

Właścicielka salonu piękności w odpowiedzi na pozew wniosła o oddalenie powództwa w całości, gdyż w żaden sposób nie poczuwała się do winy.

Sprawa dotyczyła znacznej sumy, obie strony procesowe były zdeterminowane i nie zamierzały odpuścić. Sąd postanowił więc powołać aż trzech biegłych, aby rozstrzygnięcie sprawy oprzeć na w pełni kompetentnych opiniach: kosmetologa, dermatologa i… psychologa.

 

***

Zarówno kosmetolog i dermatolog byli zgodni w swojej opinii: „Zabieg makijażu permanentnego brwi został wykonany wadliwie tak pod względem technicznym, jak również pod względem estetycznym, co w konsekwencji doprowadziło do oszpecenia powódki”.

W przedstawionej na wokandzie opinii obaj biegli wytknęli szereg nieprawidłowości jakie wystąpiły podczas zabiegu.

Makijaż permanentny brwi został wykonany powyżej naturalnej linii owłosienia brwi, co skutkowało koniecznością depilacji owłosienia w okolicy brwi, bowiem pozostawienie naturalnego owłosienia stwarzało nieestetyczne i nienaturalne wrażenie podwójnych brwi – oceniał biegły kosmetolog.

Pigment wykorzystany w czasie wykonywania makijażu  został wprowadzony do skóry właściwej, zamiast do warstwy naskórka. W przypadku tak głębokiego wprowadzeniu barwnika, można uznać, że nie był to już makijaż permanentny – czasowy, ale tatuaż, czyli rysunek wykonany na stałe – ocenił biegły dermatolog.

< 1 2 3 4>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]