Długość:
3 godziny 12 minut
Czyta:
Wojciech Stagenalski
Autor:
Polska Agencja Prasowa SA
cena
6,60 zł
Magazyn kryminalny „Detektyw” – tylko prawdziwe historie
Wydanie numer 12 z 2019 roku, a w nim najlepsze teksty do posłuchania:
Zabójstwo Katarzyny Z., 23-letniej studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego, przez prawie 20 lat elektryzowało opinię publiczną. Ciało denatki wyłowiono z Wisły w styczniu 1999 roku. Zwłoki zostały pozbawione skóry, jej fragmenty były fachowo odcięte i wypreparowane. Sprawcę zabójstwa media okrzyknęły „Kuśnierzem”, policjanci zaś nadali sprawie kryptonim „Skóra”.
W latach 90. XX wieku każdy słyszał o gangach pruszkowskim czy wołomińskim. Niektórzy mieli o tyle mniej szczęścia, że musieli stanąć oko w oko z groźnymi przestępcami. Nie oznaczało to bynajmniej ich związków czy tym bardziej koleżeństwa ze środowiskami kryminalnymi.
Pierwsza noc po morderstwie nie należała do łatwych. Niby wszystko poszło łatwo, nie miał też wyrzutów sumienia, ale strach go nie opuszczał. Myśli krążyły wokół zamrażarki na poddaszu. Dopiero nad ranem dopadł go głębszy sen. Obudził się zlany potem i od razu pobiegł piętro wyżej.
Na początku 1922 roku w okolicach Warszawy znaleziono zwłoki siedmiu młodych kobiet. Wszystkie zostały zamordowane, a przed śmiercią zgwałcone. Wiele wskazywało na to, że padły ofiarą tego samego zabójcy. Dla niedawno powołanej polskiej policji zatrzymanie pierwszego w II Rzeczypospolitej seryjnego mordercy było olbrzymim wyzwaniem.
Działając ze szczególnym okrucieństwem, używając narzędzia wielofunkcyjnego, zadał Karolinie P. ponad 32 ciosy, zaś swojemu synkowi – półtorarocznemu Marcelkowi – nie mniej niż kilka ciosów w okolice szyi, karku, potylicy i obu rąk. Zaatakowana przez niego kobieta i dziecko nie przeżyli.
– Ty konfidencie je… – wyzywali go. Potem go pobili, zgwałcili i podpalili mu włosy. Długo się nad nim znęcali, kopali i zadawali niewyobrażalny ból. Skatowanego wsadzili do wersalki, po której później skakali. Potem zgłodnieli. Trochę jedzenia i porcja narkotyków obudziły mordercze instynkty. W ręku „Buźki” błysnął nóż…
Rodzice Janusza A. majętności dorabiali się przez całe życie. Start mieli trochę ułatwiony. Oboje pochodzili z rodzin zwanych „bambrami”, czyli z zamożnych rodzin rolniczych. Na początek od rodziców dostali po kilka hektarów dobrej ziemi i tzw. siedlisko pod budowę domu, który podobnie jak pozostałe budynki, postawili już sami. Niestety, ich pierwszy synek zmarł w wieku 4 lat. Być może właśnie dlatego, kiedy na świecie pojawiło się kolejne dziecko, Janusz, pilnowali go jak oka w głowie.
Pierwsze brutalne sadystyczne fantazje zrodziły się w jego głowie już w wieku 6 lat. Najpierw zaczął atakować małe dziewczynki, ale potem zwrócił uwagę na chłopców. Zamordował trzech z nich, a kiedy został aresztowany, powiedział śledczym, że odczuwa ulgę, że go złapali, bo inaczej zabijałby dalej.