Długość:
2 godz. 43 min.
Czyta:
Maciej Kowalik
Autor:
Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita
cena
6,60 zł
Magazyn „Detektyw Extra” – Kryminalny świat PRL-u
Wydanie numer 1 z 2018 roku, a w nim najlepsze teksty do posłuchania:
To była jedna z najgłośniejszych zbrodni kryminalnych w PRL-u. Przy szosie z Połańca do pobliskiego Zrębina (wówczas województwo tarnobrzeskie) w wigilijną noc 1976 roku z premedytacją zamordowano trzy osoby, w tym dziecko i kobietę̨ w ciąży. wszystkiemu przyglądało się 30 świadków, którzy zgodnie milczeli. O tej zbrodni napisano wiele książek, nakręcono film, a proces morderców zaliczono do najsłynniejszych na świecie.
Na początku wakacji 1988 roku warszawą wstrząsnęła śmierć́ 69-letniego docenta Jana Strzeleckiego. mężczyzna nie był znany z pierwszych stron gazet, niemniej z powodu jego zaangażowania w działalność́ polityczną stosunkowo szybko pojawiły się̨ sugestie, że komuś́ zależało na jego śmierci. Przypadek strzeleckiego porównywano nawet do zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. Kiedy wyszły na jaw okoliczności śmierci naukowca, wielu początkowo nie chciało w nie uwierzyć!
Robert wolski czasy PRL-u pamiętał słabo. dziecko zupełnie inaczej patrzy na otaczający je świat. Czasem smuciły go przerwy w dostawie prądu. szczególnie wtedy, gdy zamiast wieczornej dobranocki mógł tylko popatrzeć́ na czarny ekran telewizora. z okresu tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego jako dzieciak w wieku szkolnym, doskonale zapamiętał strach, jaki wzbudzała wtedy historia Pluty. tak o nim mówiono, nie wymieniając imienia, tylko krótkie, charakterystyczne nazwisko Pluta. Opowieści o czarnej wołdze były niegroźną̨ bajką w porównaniu z tym tajemniczym bandytą.
Kiedy dotarli już̇ nad brzeg jeziora, kazał jej się̨ rozebrać. Groził śmiercią̨. wykonała jego polecenie. była bez szans. w okolicy nie było żywego ducha. tylko ona i on. Właściwie była przygotowana na najgorsze. Mężczyzna rzucił się na nią̨, zaczął gryźć po całym ciele i walić́ pięściami z całej siły, gdzie popadnie. Potem ponownie ją zgwałcił. Po wszystkim usiadł obok i dyszał jak zwierzę̨. Była pewna, że to jeszcze nie koniec, ale że to już̇ ostatnie minuty jej życia.
Pomysł wydawał się doskonały. Oto szczecińscy notable postanowili uatrakcyjnić Dni Morza – ogromną plenerową imprezę – wystrzałami z zabytkowych armat, znajdujących się na dziedzińcu zamku. Tragedii nikt – co naturalne – się nie spodziewał. tymczasem w wyniku detonacji zginęło dwóch wojskowych, a czternaści osób zostało rannych.
Przełom sierpnia i września 1980 roku to pamiętny okres w najnowszej historii Polski. najpierw, niemal w całym kraju trwały strajki, w czasie których, oprócz postulatów typowo ekonomicznych, pojawiło się̨ zadanie utworzenia niezależnych, samorządnych związków zawodowych. Oczy nie tylko naszego kraju, ale i całego świata skierowane były na Gdańsk, gdzie Lech Wałęsa podpisywał słynne porozumienia sierpniowe. w tym samym czasie Łódź była sparaliżowana strachem z powodu grasującego w miesicie mordercy, który polował na nastoletnie dziewczyny i młode kobiety. Choć nie pisały o tym gazety, szybko rozeszła się wieść, że na obrzeżach miasta pojawił się wampir.
Większość osób taki tytuł natychmiast skojarzy z tzw. pałowaniem, przesłuchaniami przy lampie świecącej w oczy i innymi podobnymi wyobrażeniami o pracy milicjantów. Oczywiście takie zdarzenia miały miejsce i były dostatecznie często opisywane. Nie były jednak wyłącznym przejawem działania ówczesnych funkcjonariuszy może oprócz tych pacyfikujących manifestacje i traktujących gazem obywateli, byli też tacy, którzy całkiem sprawnie i z dużym zaangażowaniem zajmowali się ściganiem zabójców i innych bandytów popełniających najcięższe przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu. O metodach stosowanych przez milicjantów z pionu kryminalnego i dochodzeniowo – śledczego warto wspomnieć, bo pracę mieli ciekawą i niełatwą.
Z więzieniami był za pan brat. Siedział w nich, uciekał, zegnał się̨ z życiem skazany na wielokrotną karę śmierci. Na honory zasłużył jako ten, co więzienia rozbijał.
Gdyby tamtego feralnego dnia Halina choć przez chwilę pomyślała, że teściowa wyzwoli w niej zabójczą desperację, pewnie posłuchałaby jej i zeszłaby do piwnicy po kartofle i ogórki. Tak jak zawsze, gdy ta wydawała jej polecenia. Po pracy w sklepie była jednak zmęczona i głodna. Nie ruszyła się̨ więc z wersalki, licząc, że skończy się̨ na zwykłej połajance. Ciąg dalszy okazał się̨ jednak tragiczny – dla obu kobiet.