Długość:
2 godz. 43 min.
Czyta:
Maciej Kowalik
Autor:
Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita
cena
6,60 zł
Magazyn „Detektyw Extra” – Kryminalny świat PRL-u
Wydanie numer 3 z 2018 roku, a w nim najlepsze teksty do posłuchania:
Wychowawczynie stwierdziły, że jak na 6-letnie dziecko chłopczyk zachowuje się nietypowo. Bał się zepsuć zabawkę czy urwać guzik. Podczas posiłków nigdy nie kaprysił. Zawsze zjadał wszystko, nawet jeśli coś mu nie smakowało. Był samodzielny podczas ubierania, chociaż nie szło mu to sprawnie… Zwykł mówić: „Bo Krysia będzie się gniewała”. Powoli ta „zaradność” Piotrusia zaczęła zastanawiać. Takie zachowania nie były typowe dla małego dziecka, któremu przecież zdarza się marudzić i nikt nie ma o to pretensji.
Mordercę zatrzymano szybciej niż się spodziewano – zaledwie kilka godzin po dokonaniu zabójstwa, na peryferiach miasta. Szedł ścieżką przy torach kolejowych łączących Bydgoszcz z Gdańskiem. Nie stawiał oporu, bez problemu pozwolił sobie założyć kajdanki. Okazał się nim Tadeusz Rączka, notowany w kartotekach milicyjnych 22-letni pospolity złodziej i bandyta. – Przyznaję się, to ja zamordowałem te dzieciaki – wyznał tamtej marcowej nocy podczas pierwszej rozmowy z milicjantami.
Za kratkami przesiedział ćwierć wieku. Miał wzorową opinię. Nie interesowało go grypsowanie ani używki. Uwielbiał pracować. Został mistrzem stolarstwa. Zdobył uprawnienia obsługi ciężkich maszyn budowlanych. Po 25 latach odsiadki opuścił Zakład Karny w Iławie. Wcześniej starał się odzyskać wolność, ale sądy odrzucały jego wnioski o przedterminowe zwolnienie. Dlaczego? Zdaniem biegłych po wyjściu na wolność dalej by zabijał…
Drzwi do mieszkania Beaty K. były zamknięte na klucz. Na głośne pukania nikt nie reagował. Zapadła decyzja o wyważeniu drzwi. Strażacy weszli do mieszkania i stanęli jak wryci. W kuchni odkręcone były wszystkie kurki kuchenki gazowej. Pół metra dalej, na blacie, stała zapalona świeczka. Nie to jednak było najbardziej przerażające w tej sprawie…
Bójki na Podhalu wybuchały z niczego, jak w tej piosence: Abo mnie zabijom / Abo ja kogosi / Bo mi się na głowie / Cupryna podnosi
Zbliżał się sezon, w nadmorskich kurortach wkrótce miało się zaroić od turystów. Senne restauracje i bary zaczęły powoli ożywać. Rosło zapotrzebowanie na ludzi do pracy. Od kilku lat najczęściej korzystali z tej okazji studenci, którzy przyjeżdżali nad morze, by pracować jako kelnerzy, sprzątacze, pomywacze, sprzedawcy, czy ratownicy wodni. Tak właśnie zrobił Krzysztof Rutkowski, student wydziału poligrafii na Politechnice Warszawskiej. Pewnego majowego dnia 1971 roku przyjechał szukać pracy w Międzyzdrojach. Pełen życia chłopak nie mógł przypuszczać, jaki czeka go los…
Grzegorz postawił ostatnią liczbę po znaku równości. Powinien jeszcze sprawdzić rozwiązanie, ale szkoda było mu na to czasu. Wołała go przygoda na podwórku.
Katastrofy w PRL-u różnie się kończyły. Nie było rzadkością, że śledztwo w jakiejś sprawie nie wyjaśniało wszystkiego i było szybko umarzane. Zwykle władze robiły wszystko, aby zatuszować tragedię. Tak było między innymi w przypadku katastrofy lotniczej 2 kwietnia 1969 roku na północnym stoku Policy w Paśmie Babiogórskim, na terenie Skawicy. Nigdy nie ujawniono opinii publicznej szczegółów lotu. Przepadła również duża część zapisu rozmów pilotów z wieżą, a operator balickiego radaru – za aprobatą władz – wyjechał na stałe do Skandynawii…