Długość:
3 godziny
Czyta:
Wojciech Stagenalski
Autor:
Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita
cena
6,60 zł
Magazyn „Detektyw Extra” – Kryminalny świat PRL-u
Wydanie numer 4 z 2018 roku, a w nim najlepsze teksty do posłuchania:
Trzy pociski wystrzelone z przypadkowej broni, w przypadkowym pojedynku, zdecydowały o losie Stanisława Kosickiego. Mówił o sobie: „W normalnym życiu jestem pechowcem, w momencie zagrożenia mam szczęście”. W tym najważniejszym momencie szczęście polegało na tym, że jego strzały trafiły do celu, a przeciwnika chybiły. Pech – bo przeciwnik, do którego strzelał jak do bandziora, był kapitanem Armii Ludowej.
Ciało pokawałkowałem na podłodze w pokoju i zaniosłem do ubikacji. Potem przystąpiłem do sprzątania. Rozpaliłem ogień pod kuchnią, nagrzałem wody. Trochę krwi przeciekło do pudła tapczanu, ale zmyłem ją ciepłą wodą. (…) Zacząłem palić zakrwawione szmaty. (…) Gdy na drugi dzień wróciłem z pracy, to zacząłem kopać dół w komórce, gdzie miałem króliki. Między dwiema klatkami na króliki stoi drabina. Wtedy był tam beton, ale skruszyłem go młotkiem. Wykopałem dół. Części zwłok zaniosłem tam dopiero na trzeci dzień…
W dżdżyste listopadowe popołudnie Czesława W., nauczycielka muzyki w miejscowym ogólniaku, była w bardzo złym humorze. Nie dość, że musiała jeszcze raz pójść do szkoły na posiedzenie rady pedagogicznej, to jeszcze po nudnej nasiadówce w szkole czekała ją wizyta u dentysty. Niestety, od obu spraw nie mogła się wykręcić: obecność na radzie pedagogicznej była obowiązkowa, a ukruszony ząb zaczynał pobolewać i ubytek należało uzupełnić jak najszybciej.
Widziała jego twarz tylko przez ułamek sekundy, ale była pewna, że to mężczyzna z portretu pamięciowego, który pokazali jej milicjanci. Morderca próbował ją wciągnąć do samochodu, jednak Joanna Budziszyńska zdołała wyrwać się z jego uścisku i bez zastanowienia rzuciła się do ucieczki w stronę lasu. Od wsi dzieliło ją pół kilometra. Potykając się o konary i gałęzie, co chwila oglądała się za siebie, by sprawdzić dystans do napastnika. Niestety, cały czas się zmniejszał. Zapadał zmrok, a jej siły słabły. Już między pniami drzew widziała światło na plebanii, gdy nagle wpadła w dół. Morderca z siekierą w ręku był już tuż, tuż…
22-letnia Hanna Szulc była widziana ostatni raz w towarzystwie wysokiego oficera SB z Warszawy. Bydgoska milicja, która prowadziła w tej sprawie czynności, miała twardy orzech do zgryzienia. Poszlaki obciążały majora bezpieki…
Pożar szpitala psychiatrycznego w Górnej Grupie nieopodal Świecia (obecnie województwo kujawsko-pomorskie) to jedna z najtragiczniejszych historii czasów PRL-u, a jednocześnie dramat, który popadł w niepamięć. Doszło do niego w 1980 roku. Zginęło wtedy 55 osób, a 25 zostało ciężko rannych. Przez wiele lat po tamtym wydarzeniu okoliczni mieszkańcy powtarzali, że to kara boska, bo szpital znajdował się w budynku odebranym księżom werbistom. Przyczyny dramatu okazały się jednak o wiele bardziej przyziemne…
Ostatnia „zima stulecia” nawiedziła Polskę w 1987 roku. W wielu miastach notowano spadki temperatur poniżej -30 stopni Celsjusza. W Świerklańcu 8 stycznia słupki rtęci wskazywały –37. W wielu miejscach leżało więcej niż pół metra śniegu. Dla całego kraju były to ciężkie dni. Zmniejszono dostawy energii elektrycznej do mieszkań odbiorców prywatnych, by zapobiec paraliżowi zakładów przemysłowych. Nie można wykluczyć, że to właśnie mroźna pogoda przyczyniła się w pewnej mierze do zabójstwa kaprala Milicji Obywatelskiej Andrzeja Mantaja. Dramat rozegrał się nocą 13 stycznia 1987 roku na terenie słupskiej Szkoły Milicji. Młody milicjant od kilku miesięcy przebywał tam na szkoleniu.
Milicja polowała na niego ponad dwa lata. Na sumieniu miał 200 poszkodowanych kobiet. Wpadł wiosną 1982 roku w szczawnickiej restauracji, gdzie jadł śniadanie z 17-letnią Małgorzatą Z. Kto miał status pierwszego oszusta-amanta PRL-u?
Marzec 1947 roku. Chłodny, wczesnowiosenny dzień. Przez szeroką polanę wśród bieszczadzkich wzgórz przejeżdża konwój wojskowy. Partyzanci z UPA widzą go z daleka. Są gotowi do ataku. Pierwsze serie z karabinów maszynowych przeszywają powietrze. To zasadzka na Polaków. Wśród nich jest ówczesny wiceminister obrony narodowej Polski Ludowej i żywa legenda komunistycznego wojska. Karol Świerczewski nie przeżyje tej potyczki. Zginie od kul. Komunistyczna propaganda przypisze mu śmierć na polu chwały z rąk Ukraińców. Po latach w sprawie zabójstwa „Waltera” pojawiają się jednak wątpliwości…