Zapłacił z góry za półtorej doby i położył się z dziewczyną do łóżka. Po niecałej godzinie musiał wrócić do domu. W hotelu pojawił się ponownie w południe. Zaprosił panienkę na obiad do restauracji, wypili ćwiartkę wódki. Mieli jeszcze dwie godziny sam na sam do opuszczenia pokoju. I wtedy adiunktowi trafił się kelner Rokicki, który za 200 złotych załatwił parze przeprowadzkę do pokoju 635. Co więcej, dostarczył na nowe miejsce kolejne butelki z wódką. Dziewczyna ledwo stała na nogach.

– Pomogłem jej rozebrać się, położyliśmy się – zeznawał Henryk Hyla. Zadowoliłem się byle jakim seksem i zapadłem w drzemkę. W pewnej chwili usłyszałem jakby trzaśnięcie, pomyślałem, że to pijana Krystyna uderzyła ręką w nocny stolik. Ale nie miałem siły, aby się podnieść. Zresztą po chwili ucichło, zapadłem w głęboki sen. Kiedy obudziłem się, w pokoju panowała ciemność. Byłem sam. Wraz z wytrzeźwieniem rosła moja irytacja, co ja tu robię, z kim się zadaję. Krystyna na pewno podrywa w barze kogoś, aby postawił jej drinka… Szybko się ubrałem i wyszedłem, nawet nie zaglądając do lokalu. Taksówkarzowi kazałem zawieźć się na rynek Starego Miasta do kawiarni. Zamówiłem lampkę wina i zatelefonowałem po żonę. Miałem wszystkiego dosyć.

Hylowa podczas przesłuchania potwierdziła wersję męża w części, która jej dotyczyła. Dodała, że kiedy siedzieli w kawiarni, Henryk kilka razy do kogoś dzwonił, ale bez sukcesu. Po sprawdzeniu okazało się, że był to numer kelnera z Grandu. Rokicki nie mógł go odebrać, gdyż siedział już „na dołku” w Pałacu Mostowskich.

Zamiast do aresztu adiunkt partyjnej uczelni został wysłany na badania do szpitala psychiatrycznego w Tworkach.

Prokurator oczekiwał odpowiedzi na pytanie, czy takie ilości wódki, jakie wypił podejrzany przez dwa dni mogły sprawić, że nie wiedział, co się wokół niego działo. Psychiatrzy potwierdzili taką diagnozę i filozof wyszedł na wolność.

Dwa miesiące później prokuratura uchyliła areszt tymczasowy w stosunku do pozostałych zatrzymanych i umorzyła śledztwo. Wykluczono wersję wyrzucenia dziewczyny przez okno, a także samobójstwo. Prawdopodobnie zamroczona alkoholem Krystyna Zeglicka, nieświadoma tego, że znajduje się na 6. piętrze, usiadła na parapecie okna i tracąc równowagę, spadła na dach pięć pięter niżej.

Niemniej wątpliwości pozostały. Redaktor Jacek Wołowski zastanawiał się nad jeszcze jedną zagadką związaną ze śmiercią nastolatki. Dlaczego milicja nie dysponowała podsłuchem rozmów z pokoju 635? Hotel Grand był nastawiony na obsługę cudzoziemców. Już w czasie jego budowy w 1957 roku na zlecenie służb bezpieczeństwa zainstalowano tam podsłuch, w żargonie służbowym nazywany PP (Podsłuch Pokoju). Dyskretnie wmontowane nad drzwiami pokoi dla gości kamery fotografowały wchodzących i wychodzących. Poza tym – wśród obsługi kręciło się dużo funkcjonariuszy ubranych po cywilnemu. Jak to się stało, że pod numerem 635 wszystkie urządzenie były wyłączone? I żaden tajniak nie przechodził w pobliżu?

 

Redaktor Wołowski znajdował tylko jedno wytłumaczenie – ten pokój i sąsiadujący z nim to były miejsca specjalne, przeznaczone dla partyjnych prominentów albo służb bezpieczeństwa. Kelner Rokicki na pewno o tym wiedział, dlatego tak łatwo mógł dokonać roszady gości.

 

***

Krystyna Żyła do końca życia – a zmarła w 1981 roku – milczała na temat powiązania jej nazwiska z ofiarą śmiertelnego wypadnięcia z hotelowego okna. Dziennikarzom z „Echa Krakowa” i warszawskich „Kulis” zamknęła drzwi przed nosem. Do tragicznego epizodu ze swojego życia nie chciał wracać wykładowca filozofii – Henryk Hyla. Ale śmierć Kiki musiała nim wstrząsnąć, bo zmienił tryb życia, zaszył się w bibliotece uniwersyteckiej. Po roku 1968 odstąpił od filozofii marksistowskiej, naukowe zainteresowania skierował na myślicieli XVIII wieku. Jako Kaszub spod Kartuz wrócił do swoich rodzinnych korzeni. Publikował artykuły na temat zagmatwanej historii swej małej ojczyzny. Zmarł w 1991 roku.

Elżbieta Ostrowska

Nazwiska ofiary oraz osób przesłuchiwanych zostały zmienione. 

< 1 2 3 4

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]