Przegląd prasy sprzed osiemdziesięciu lat! Jakie afery zaprzątały głowę społeczeństwa? Niektóre z nich, dziś wywołują tylko uśmiech niedowierzania
6 listopada 2017

Zatrzymajmy się jeszcze na wschodnich rubieżach Polski. W Drohiczynie nad Bugiem, uczeń 7-klasy państwowego gimnazjum, Andrzej Szatkowski, będąc u szewca Nikifora Gryczuka przy ulicy 3 Maja nr 4, czekał na wykupienie z reperacji obuwia. W tym czasie przyszedł do Gryczuka handlarz trzody chlewnej, Gedale Gruda, który zaproponował Szatkowskiemu oryginalny zakład – zjedzenia kawałka skóry na zelówki, – ważący 15 dkg, a gdy zje, Gruda wręczy mu za to 100 zł. Zakład doszedł do skutku, pieniądze wręczono Gryczukowi, aby oddał temu, komu przypadną w udziale. Szatkowski pociął skórę na kawałki i przy pomocy pół kilograma chleba i litra kawy, w ciągu 2 i pół godziny zjadł. Wtedy Gryczuk wręczył Szatkowskimu pieniądze, lecz handlarz zaczął protestować, usiłując nawet pobić ucznia. Tłumaczył się, że zakład był tylko dla żartu. Kres scysji położył policjant, przyprowadzając powaśnionych na posterunek policji, gdzie zakwestionowane pieniądze załączono do akt sprawy. Wczoraj odbyła się w Sądzie Grodzkim w Siemiatyczach sprawa, po której sędzia wręczył Szatkowskiemu, wygrane od Grudy 100 zł.
Historie pisane przez życie
Niekiedy dziwimy się, że dzisiejsze tabloidy tak dużo miejsca poświęcają dramatom zwykłych ludzi. Nie inaczej było w 1936 roku… Niezwykłego samobójstwa, dowodzącego skrajnej rozpaczy, dopuściła się para narzeczonych, umieszczonych w areszcie miejskim w Tomaszowie. Na mocy wyroku sądu grodzkiego, w areszcie przebywał Józef Życzyński, przyczem narzeczona jego, Janina Gajak, również odsiadywała areszt na oddziale dla kobiet.
Młoda para rozpaczała, ze nie może się spotykać. Ostatnio Życzyński zaniemógł i został oddany do szpitala. Tam, korzystając z nieuwagi służby szpitalnej, połknął dwa trzony od łyżek, które schował podczas posiłków. Okazało się, że trzony łyżek przecięły pacjentowi jelita, powodując zakażenie krwi, a w następstwie śmierć.
Wieść o tragicznym zgonie narzeczonego przedostała się do celi, w której odbywała karę Gajakówna i przy pierwszym posiłku dziewczyna chwyciła za łyżkę, złamała ją i połknęła trzon. Desperatkę odwieziono do szpitala miejskiego, gdzie poddana będzie operacji. Stan jej jest ciężki”.
Do innego, mrożącego krew w żyłach zdarzenia, doszło w Warszawie: Przy ulicy Targowej rozegrał się w sobotę wstrząsający dramat małżeński. Przy skwerku stała para prowadząca ożywioną rozmowę: byli to 24-letnia Hanna Wolska, magister farmacji i mąż jej, 27-letni Witold, urzędnik Państwowej Fabryki Karabinów. Nagle Wolska wyjęła spod płaszcza kubek z kwasem siarczanym i chlusnęła nim na twarz męża. W ostatniej chwili Wolski zdołał podbić kubek i resztki żrącego płynu oblały Wolską. Oboje poparzeni udali się do szpitala Przemienienia Pańskiego. Zajście rozegrało się na tle tragedii rodzinnej. Mianowicie, przed niedawnym czasem znany artysta-malarz, pan S. P. przychwycił pana Wolskiego na spotkaniach ze swoją żoną i powiadomił o tem Wolską. Wskutek tego małżonkowie rozeszli się. Wolska, kochając jednak męża, kilkakrotnie się z nim spotykała, aż wreszcie pod wpływem rozpaczy postanowiła się zemścić.
Nawet dzień ślubu i wesela nie dawał panu młodemu gwarancji bezpieczeństwa. We wsi Poczesna wydarzyła się wstrząsająca tragedia życiowa. Zajście wynikło po ślubie Sebastiana Wawrzeńczaka z Marią Opiłką. W chwili, gdy młoda para opuściła kościół parafialny, podbiegła nagle do nowożeńców 22-letnia Aniela Jabłońska i zanim się zorientowano, oblała pana młodego jakimś płynem. Na szczęście, w porę obezwładniono awanturniczkę, dzięki czemu pan młody odniósł tylko obrażenia lewego oka i zniszczony został mu garnitur. Tragiczne zajście powstało z częstych wizyt Wawrzeńczaka, jakie składał przedtem Jabłońskiej. Wreszcie, po pewnym czasie, porzucił zakochaną w nim Jabłońską. Kiedy więc mężczyzna zdecydował się wziąć ślub z inną kobietą, zrozpaczona Jabłońska postanowiła się zemścić. I oto w przypływie rozpaczy nie zawahała się oblać ukochanego kwasem, chcąc swemu uwodzicielowi wypalić oczy. Akt zemsty się nie udał i nieszczęśliwa dziewczyna odpokutuje przed sądem za swój czyn zbrodniczy. Zamach na życie Wawrzeńczaka oraz motywy tego, znane wszystkim, wzbudziły w okolicy zrozumiałą sensację, a zwłaszcza młodzież wiejska żywo komentowała wydarzenie.
Ludzkie dramaty miały różne przyczyny. Na stacji kolejowej w Równem, zdarzył się wczoraj wstrząsający wypadek. Licznie zgromadzeni na dworcu podróżni ujrzeli, jak w chwili gdy pociąg, idący w kierunku Zdołbunowa, miał ruszyć, jakiś żołnierz zbliżył się do toru, i położył na nim, głowę umieszczając na szynie. Pociąg ruszył i koła odcięły żołnierzowi głowę, która odskoczyła na kilka metrów od buchającego krwią trupa. Samobójcą okazał się Władysław Stefańczyk, szeregowiec z miejscowej jednostki. Stefańczyk, cierpiący na oczy, wracał ze szpitala okręgowego w Chełmie, dokąd wysłano go na leczenie. W szpitalu, nieszczęśliwy żołnierz dowiedział się, że utraci wzrok, ponieważ cierpienie jego jest nieuleczalne. Odesłany z powrotem do Równego, wysiadł na stacji, ale nie poszedł do jednostki. Wolał mrok śmierci od życia, które groziło mu ciągłą ciemnością.