Pierwszy artykuł o katastrofie z 1952 roku ukazał się dopiero 55 lat później w lokalnej prasie. Przebieg, przyczyny, a nawet liczba ofiar nie są znane
13 kwietnia 2018
W katastrofie zginęło prawdopodobnie 3 członków załogi i 6 cywilów (przechodniów oraz robotników pracujących w miejscu upadku samolotu), a kilkanaście osób odniosło rany. Żadne inne szczegóły nie są znane. Co zatem wiadomo?
10 czerwca 1952 roku, około godziny 8.30, samolot bombowy typu Pe-2FT spadł w centrum Poznania – na skrzyżowaniu ulic Droga Dębińska, Królowej Jadwigi (wtedy Marchlewskiego) oraz Garbary. Zawadził o dach budynku Robotniczej Spółdzielni Pracy przy skrzyżowaniu i uderzył w skarpę przyczółka budowanego wtedy mostu Królowej Jadwigi. Siła uderzenia wyrzuciła go w górę, po czym maszyna uderzyła w słup trakcji tramwajowej i runęła na ulicę. Eksplodowały paliwo i amunicja. Pożar ogarnął też drzewa i uszkodził okoliczne domy.
Natychmiast po upadku miejsce katastrofy otoczono milicyjnym kordonem, starając się nie dopuścić do niego osób postronnych (jak się po okazało niezbyt szczelnie). Zakazano fotografowania. Ze wszystkich sił starano się zatuszować, że zawiodła wyprodukowana w ZSRR i podarowana Polsce maszyna. W oficjalnej propagandzie te samoloty były po prostu niezawodne. Pomijano fakt, że pamiętały jeszcze czasy wojny i były już mocno wyeksploatowane.
Jeszcze tego samego dnia zostały zebrane wszystkie części samolotu. O wypadku nie poinformowano w prasie ani w radiu, wiadomości o nim nie podała też rozgłośnia polska Radia Wolna Europa. Doniesienie pojawiło się jedynie w poufnym biuletynie Komitetu Miejskiego PZPR, adresowanym do lokalnego kierownictwa partii.
Samolot należał do stacjonującego na lotnisku na Ławicy 21. Pułku Lotnictwa Zwiadowczego w Poznaniu i prawdopodobnie wykonywał lot ćwiczebny nad miastem. Gdy zbliżał się od strony dzielnicy Starołęka w kierunku lotniska, załoga powiadomiła o problemach z prawym silnikiem. Chwilę później awarii uległ też lewy silnik.
Komisja Dowództwa Wojsk Lotniczych (DWL) powołana do wyjaśnienia katastrofy zakończyła działalność już 13 czerwca 1952 roku. Wyjaśnianie przyczyn wypadku zajmuje zazwyczaj wiele miesięcy, tymczasem w tym przypadku wystarczyły tylko… 3 dni. Stwierdzono, że owszem – prawy silnik Pe-2 podczas lotu nagle przestał działać, ale za katastrofę odpowiadał pilot – chorąży Zdzisław Lara, który wpadł w panikę i nieprawidłowo podszedł do awaryjnego lądowania. Nie badano, kiedy podczas lotu doszło do awarii i jaki był stan drugiego silnika. Czy działał do końca, czy także odmówił posłuszeństwa (naoczni świadkowie tragedii twierdzą, że Pe-2 przed upadkiem leciał bezgłośnie, z wyłączonymi silnikami).
Rozkaz z 14 czerwca 1952 roku także mówi o winie pilota, ale zawiera informacje, które rzucają inne światło na sprawę jego rzekomej odpowiedzialności. Generał Turkiel polecił zbadanie wszystkich silników Pe-2. Prawdopodobnie wykryto powtarzającą się wadę techniczną. Ze sprawozdania z lipca 1952 roku wynika bowiem, że w efekcie kontroli zdemontowano 6 silników, 4 naprawiono bez demontażu z maszyn oraz wymieniono 7 bloków silnikowych.
Wielozadaniowy bombowiec Pe-2FT produkowany był w ZSRR od 1942 roku jako ulepszona wersja popularnego Pe-2. Skonstruował go inż. Władimir Petlakow, który sam zginął podczas lotu takim samolotem. W 1945 roku polskie wojsko dysponowało 107 maszynami Pe-2FT. Dwa lata po katastrofie poznańskiej wycofano je z użycia, przekazując do kasacji i zastąpiono odrzutowymi bombowcami Ił-28.
10 czerwca 2008 roku, w 56. rocznicę katastrofy, w miejscu upadku samolotu odsłonięto tablicę z wmurowanym w nią fragmentem rozbitego bombowca, znalezionym przez jednego ze świadków w 1952 roku i przechowanym do tego czasu.
Anna Jagodzińska