Napisała do matki, że już nigdy nie ujrzy wnuka. Rodzina myślała, że oddała syna do domu dziecka. Prawda okazała się bardziej przerażająca…
19 grudnia 2019
Kobieta myślała, że udusi syna, zakładając mu na głowę foliowy worek. Kiedy zorientowała się, że to nie wystarczy, wzięła poduszkę i przykryła nią twarz dziecka. Potem zawinęła ciało 5-letniego Kacperka w koc i włożyła do wanny. Podpaliła koc, ale szybko zgasiła ogień, bo obawiała się, że swąd i dym mogą zwabić sąsiadów. Zawinięte w folię ciało schowała w skrzyni pościelowej tapczanu. A potem, jeszcze przez 5 miesięcy, mieszkała razem ze zwłokami zamordowanego przez siebie synka.
Ponętna blondynka o bujnych kształtach pręży się i wygina w kuszących pozach. Stoi przy drzwiach. Wspiera się o nie. Długie włosy opadają na ramiona. Białe pończochy kontrastują z czarnymi szpilkami i gorsetem w tym samym kolorze. Wzrok przyciągają błękitne tasiemki ozdabiające prześwitujące wdzianko. Zawiązane są w kokardki, jakby zachęcały: „Rozwiąż mnie”.
Na innym zdjęciu leży na łóżku. Włosy rozsypane na prześcieradle. Usta lekko rozchylone. Oczy jak za mgłą. O skromności nie ma mowy.
Na kolejnym klęczy na kolanach i wspiera się na dłoniach. Ręce zdobią koronkowe czarne rękawiczki do łokcia. Takie kupisz tylko w sex shopie. Wzrok przykuwa imponujących rozmiarów biust. Wie, jak się ustawić do zdjęcia, by wyeksponować swoje wdzięki.
Jest jeszcze sesja w białej minisukience. To takie mini, co nawet tyłka nie zakrywa. Ściśle przylega do lekko puszystego ciała. Pozuje w tym stroju na czworaka. Obfite uda przylegają do siebie.
Te wszystkie opisy dotyczą sylwetki „Nicoli 25”, bo taki pseudonim wybrała sobie Renata M. Zdjęcia miały być zachętą dla klientów. Nie za młoda, czyli już coś wie. Nie za stara, czyli ciało jeszcze pachnie niewinnością. Nieskrępowanymi zdjęciami dwudziestokilkuletnia kobieta wabiła mężczyzn i oferowała swoje puszyste wdzięki. Minęło kilka lat od tej sesji, a ona nadal była „w zawodzie”. Usługi świadczyła w agencji, ulokowanej w jednej z najstarszych dzielnic O. Jednak nie ograniczała się tylko do tego miejsca. W myśl zasady „Klient nasz pan” była gotowa na usługi wyjazdowe i obsługę wieczorów kawalerskich.
Sposób na życie
Renata M. pochodziła z małego miasta. Od najmłodszych lat chodziła własnymi drogami. Uczyła się dobrze. Nie była głupia, ale jako nastolatka często uciekała z domu. Być może z powodu regularnych awantur z matką. Podczas jednej z ucieczek poznała pewnych ludzi, pod wpływem których zmieniła wyznanie. Przez rok mieszkała z nimi w ośrodku.
– Zrobili jej tam niezłe pranie mózgu – stwierdziła jedna z jej koleżanek.
Próbowała ułożyć sobie życie. Wyszła za mąż. Urodziła syna. Małżeństwo jednak szybko się rozpadło, a kobiecie odebrano prawa rodzicielskie. Były mąż nie utrzymywał z nią kontaktu. Opiekunem prawnym dziecka została jej była teściowa. Renata nie poczuwała się do płacenia alimentów na syna, mimo że jako prostytutka nieźle zarabiała. Ktoś powiedział, że mogła nawet wyciągać do 7 tys. zł miesięcznie. Chętnie korzystała także z zasiłków. W końcu jej dochody „z ciała” nie były legalne.
Później były różne znajomości, zresztą z racji wykonywanego zawodu mężczyzn w jej życiu nie brakowało. Poważniejszy związek starała się stworzyć z Jarosławem W. Urodziła mu nawet syna – Kacperka. Miała wówczas 26 lat. Renata i Jarek próbowali wspólnie żyć. Wychodziło im to marnie…
Dlaczego Renata dopuściła się tak wstrząsającej zbrodni? Sprawę opisała Alicja Majcz w tekście „Przeszkadzał jej w pracy” opublikowanym w najnowszym „Detektywie – Wydanie Specjalne” nr 4/2019.
Wiele ciekawych tematów kryminalnych znajdziesz w najnowszym kwartalniku „Detektyw – Wydanie Specjalne” nr 4/2019 w sprzedaży od 3 grudnia 2019 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.