Kradzież w sklepie jubilerskim. Złodziej rozpruł sejf, w którym znajdowały się drogie zegarki i inne kosztowności. Zgadniesz kto był rabusiem?
16 maja 2020
Komisarz Popławski i aspirant Maczek wypełniali służbowe dokumenty z dopiero co zakończonego dochodzenia w sprawie gangu złodziei samochodów, kiedy zadzwonił stojący na biurku telefon.
– Panowie, muszę przerwać wam pracę. Przed chwilą odebrałem zgłoszenie o kradzieży w pracowni jubilerskiej na Kwiatowej 17. Dzwonił właściciel, to on ujawnił rabunek. Jest na miejscu i czeka na wasz przyjazd.
Policyjni detektywi już po kilku minutach mknęli pod wskazany adres. Kilkaset metrów przed celem podróży, przy skwerze Tadeusza Kościuszki, starsza kobieta rozstawiła całkiem pokaźny stos łubianek z truskawkami. Owoce wyglądały, jakby były dopiero co zerwane z krzaków. Minutę później byli w dobrze im znanej okolicy największego w mieście bazaru. Większość pawilonów w pasażu handlowym była jeszcze zamknięta. Jedynie przy ciucholandzie, a dokładnie salonie z odzieżą używaną „Butik vintage”, ustawiło się kilku łowców promocji, czekających na otwarcie. Wiadomo – środa, dzień dostawy nowego towaru. A nuż znajdzie się coś ciekawego!
Komisarz Popławski i aspirant Maczek ominęli grupkę i weszli po schodach do zlokalizowanego na piętrze salonu jubilerskiego. Czekał tam Tomasz Rajewski, wysoki mężczyzna o słusznej budowie ciała, który powiadomił policję o rabunku. Chwilę później jubiler opowiadał funkcjonariuszom, jak wszedłszy po dwudniowej nieobecności do swej pracowni na piętrze, z przerażeniem stwierdził, że jego sejf jest opróżniony.
– Do sejfu są dwa komplety kluczy. Jeden zostawiłem Markowi Walczakowi, mojemu zaufanemu sprzedawcy, który pracuje u mnie prawie 10 lat. Kiedy wyjeżdżam na urlop albo w interesach, sam prowadzi pracownię, to znaczy obsługuje klientów, bo do rzemieślniczej roboty to on nie ma smykałki i wszystko jest w moich rękach. Ale mam do niego pełne zaufanie, dzisiaj trudno znaleźć takiego pracownika. Drugi komplet kluczy mam zawsze przy sobie. To chyba była robota zawodowego kasiarza – zakończył swoją opowieść.
Akurat w tym momencie do pracowni jubilera wszedł wspomniany Marek Walczak. Zjawiał się tutaj każdego poranka, kilka minut przed godziną 10, przed przybyciem pierwszych klientów. Zaskoczył go widok policjantów rozmawiających z Rajewskim, ale ten ostatni szybko wyjaśnił powód wizyty mundurowych.
– Mareczku, złodzieje opróżnili nam sejf. Pamiętasz może, co tam wczoraj zostawiłeś? – spytał jubiler.
– Szefie, tak jak zawsze całodzienny utarg, ponad 10 tys. zł. Miałem kilka większych transakcji gotówkowych. Starsi ludzie, nieprzywykli jeszcze do kart kredytowych, zapłacili banknotami. Ale to mały problem. Od kilku dni leżą tam dwie szwajcarskie Omegi. Każdy z zegarków wart kilkanaście tysięcy złotych. Czy one też zginęły?
– Nie wiem, nie oglądałem dokładnie zawartości sejfu. Jak tylko zobaczyłem kradzież, od razu zadzwoniłem na policję. Niczego nie ruszałem, czekałem na przyjazd śledczych, żeby nie zatrzeć śladów.
– Chodźmy więc i sprawdźmy – zaproponował Maczek.
Przeszli do pomieszczenia na zapleczu, gdzie w jedną ze ścian wmurowany był chyba jeszcze przedwojenny sejf.
Jubiler sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął dwa klucze. Włożył je do odpowiednich otworów, przekręcił, następnie ustawił właściwą sekwencję na mechanizmie szyfrowym. Drzwi do kasy otworzyły się. Wnętrze niewielkiego skarbca było puste.
– Robota zawodowców. Dobrze szefie, że przed tygodniem przedłużyłem ubezpieczenie, może przynajmniej częściowo uda się wyrównać straty – pierwszy odezwał się Marek Walczak.
– Ma pan rację z tymi zawodowcami – przytaknął aspirant Maczek. – Za kilka minut przyjadą tutaj nasi specjaliści z dziedziny mechanoskopii. Oni z pewnością odkryją, w jaki sposób złodziej albo złodzieje otworzyli ten sejf. Ale tak na pierwszy rzut oka wygląda to na robotę zawodowców. Myślę, że to może być trudne śledztwo, ale nie uprzedzajmy faktów. W końcu nie z takimi rabusiami mieliśmy do czynienia, a i tak wylądowali w więzieniu.
– A mi się wydaje, że biegli od mechanoskopii nie będą tu mieli nic do roboty – odezwał się wreszcie milczący do tej pory komisarz Popławski. – Wyjaśnienie okoliczności tego rabunku jest o wiele łatwiejsze, niż ci się wydaje! Zwróciłem uwagę na jeden szczegół, który bardzo mnie zaniepokoił…
Czy domyślasz się, co miał na myśli komisarz Popławski?
Rozwiązanie zagadki kryminalnej na kolejnej stronie.