Synowie i partner kobiety pobili jej byłego adoratora. Rozebrali go i nieprzytomnego zostawili w lesie. To miała być nauczka. Zakończyło się śmiercią
9 kwietnia 2019
Był środek zimy, ale nie było mrozu. Tego roku jeszcze ani razu nie padał śnieg. Baby we wsi zrzędziły, że świat schodzi na psy. Podobno zbliża się jakaś katastrofa ekologiczna czy coś w tym rodzaju. Chłopy nie przejmowały się tym gadaniem. W zasadzie większości taka sytuacja pasowała – cieplejsza zima to mniej pieniędzy wydanych na ogrzewanie.
W małej wiosce nie było nikogo, kto nie obracałby dwa razy każdej złotówki, nim ją wyda.
Podglądacz
48-letni mężczyzna wtulił twarz w postawiony kołnierz kurtki. Dodatnia temperatura wcale nie oznaczała, że była to odpowiednia pogoda na wieczorne spacery. Wprost przeciwnie, silny wiatr potrafił nieźle dokuczyć. Andrzej przyspieszył. Idąc wiejską drogą, nie spotkał nikogo. Psy nie szczekały, poznawały swojego. W oddali zobaczył światła w oknie w domu, który go przyciągał. Mieszkała w nim Ela, jego miłość. Ludzie mówili „dawna miłość”, ale co oni wiedzieli o uczuciach. Tylko on wiedział, jak mocno ją nadal kocha.
– Nie przychodź już do mnie, wszystko między nami skończone. Nie kocham cię – powiedziała do niego pewnego dnia.
Pamiętał doskonale te słowa. Zaskoczyły go i zasmuciły tak samo, jak zamknięte z impetem, przed nosem, drzwi.
Stał jak wryty i nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
Po kilku minutach nieśmiało zapukał jeszcze raz. Nikt nie otwierał, nie słyszał również żadnych odgłosów dochodzących ze środka. Odważył się zapukać kolejny raz jeszcze mocniej, może nawet zaczął walić pięściami w solidne drewniane drzwi. Po chwili usłyszał czyjeś kroki.
– Idź stąd, matka nie chce cię widzieć – powiedział młody chłopak. To był jej 17-letni syn. Miała jeszcze młodszego, 14-letniego chłopaka. Może i lepiej, że pojawił się starszy. Był spokojniejszy i szło z nim pogadać.
– Andrzej, odpuść sobie dzisiaj. Matka nie jest sama i trochę wypiła. Lepiej będzie, jak sobie pójdziesz – usłyszał radę chłopaka.
Teraz już wiedział, o co chodzi. We wsi trudno utrzymać cokolwiek w tajemnicy. Wszyscy wiedzieli, że z więzienia wyszedł Krzysztof Kwiatkowski. Był to miejscowy cwaniaczek i złodziej. Pół życia spędził w więzieniu. Pierwszy do bójki na dyskotekach organizowanych w remizie lub na plaży nad jeziorem. Wielokrotnie zapowiadano, że nie ma on tam wstępu i ochroniarze go nie wpuszczą, ale jak przychodziło co do czego, to nikt nie miał odwagi mu się postawić.
Nie było też tajemnicą, że jego Elżbieta ma słabość do tego zbira.
– „Kwiatek” wyszedł na wolność, pilnuj swojej Elki – usłyszał ostatnio od znajomych.
Chłopak nie czekał na jego odpowiedź i zamknął drzwi. Pamiętał, że miał ochotę walić w nie z całej siły, ale szybko zrozumiał, że nie ma to sensu. Postanowił z nią pogadać, kiedy będzie sama i trzeźwa.
Niestety, nie chciała z nim rozmawiać. Kiedy spotykał ją na drodze, to szybko przyspieszała. Kilka razy dogonił ją, ale słyszał tylko:
– To koniec, nic od ciebie nie chcę, nie przychodź do mnie.
Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.
Złamane serce nie chciało zapomnieć i ciągnęło go pod dom byłej kochanki.
Zupełnie jakby sama świadomość bliskości z nią mogła zaleczyć rany, jakby zaglądanie przez szybę do środka chaty mogło zaspokoić potrzebę miłości.
Tego wieczoru ponownie postanowił dotrzeć pod okno ukochanej. Dla animuszu i rozgrzewki pociągał co jakiś czas mocny łyk wódki z butelki trzymanej za pazuchą. Jak mógł przewidzieć, że będzie ona przyczyną nieszczęścia?
Ta historia nie zakończyła się dobrze dla Andrzeja. Synowie i aktualny parter Elżbiety chcieli dać mu „nauczkę”… Poznaj szczegóły tej okropnej zbrodni i kup najnowszy numer „Detektywa – Wydanie Specjalne”. Szukaj tekstu pt. „ Do lasu ze śmieciem”.
Wiele ciekawych i intrygujących tematów kryminalnych znajdziesz w najnowszym kwartalniku „Detektyw – Wydanie Specjalne” nr 1/2019 w sprzedaży od 26 lutego 2019 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.