To jeden z największych pałaców w Wielkopolsce. Związane są z nim mroczne legendy i zagadkowe opowieści, które intrygują pasjonatów historii
2 marca 2018

Pałac w Kórniku (woj. wielkopolskie) to majestatyczna budowla, wokół której rozciąga się duży, piękny park. Wzniósł go w 1425 roku Mikołaj Górka. Zamek był przebudowywany i zmieniał właścicieli. Dziś możemy tam podziwiać zabytkowe meble, broń, zbroje, zbiory archeologiczne i etnograficzne, a także galerię portretów z XVII, XVIII i XIX wieku. Wśród cennych malowideł najwięcej emocji wzbudza dama odziana w białą suknię – Teofila z Działyńskich Szołdrska-Potulicka.
O portrecie krążą legendy. Podobno zdarza się, że około północy dama z obrazu ożywa. Wychodzi ze złoconych ram i podtrzymując dłonią suknię o wyszukanym kroju, zmierza w stronę parku. Tam czeka na nią rycerz na karym koniu i proponuje przejażdżkę. Dama przystaje na propozycję. Krążą po parkowych alejach, aż zapieje pierwszy kur. Wtedy rycerz znika, a dama wraca na swoje miejsce.
Pani Teofila, urodzona w 1714 roku, była kobietą wyjątkową. Doskonale wykształcona jak na tamte czasy, miała dwóch mężów. Obu przeżyła. Nie układało się jej z nimi najlepiej, dlatego całą swoją energię kierowała na działalność gospodarczą w swych dobrach. Lubiła też zajmować się przebudową i upiększaniem wnętrz zamku. Jej zasługą jest także piękny park. Cóż takiego się wydarzyło, że zaradna Teofilia nie może zaznać spokoju po śmierci? Prawdopodobnie ma to związek z pożarem, jaki wybuchł za jej panowania. Ogień strawił niemal całe miasteczko Kórnik. Pani Potulicka postanowiła pomóc ludziom. Kazała rozebrać ruiny dawnego zamku myśliwskiego Górków, a cegły rozdać mieszkańcom, aby zbudowali kominy, które w przyszłości miały zabezpieczać ich domostwa przed pożarem. Ten wspaniały gest przysporzył jej jednak problemów… W czasach, gdy Kórnikiem władali Górkowie, ukryli w zameczku myśliwskim ogromne skarby, których strzec miały złe duchy. Z czasem budowla zamieniła się w ruinę. Postanowiono dobrać się do ukrytych tam bogactw, ale w obawie przed mocami piekielnymi poproszono księdza o odprawienie egzorcyzmów. Próbować można było trzykrotnie, ale pech chciał, że duchowny za każdym razem czegoś zapominał: a to kropidła, a to kropielnicy, a to stuły… Efekt był taki, że skarb zapadł się pod ziemię, a złe moce nie opuściły murów zameczku.
Nie wiadomo, czy hrabina Teofila nie wiedziała o klątwie, czy też nic sobie z niej nie robiła. Jednak do dziś złe moce z zameczku myśliwskiego nie dają jej spokoju, dlatego schodzi z obrazu i krąży po okolicy.
Anna Jagodzińska