Angie Crowell dotarła na Manhattan w sierpniowe popołudnie 1937 roku i przystąpiła do akcji. Miała już 21 lat, czas działał na jej niekorzyść cz. 3/6
3 stycznia 2020

Można by przypuszczać, że młoda kobieta z jej urodą nie powinna mieć problemów z szybkim osiągnięciem zaplanowanych celów. Jednak na Manhattan ciągnęły tysiące młodych kobiet, a niektóre z nich natura wyposażyła lepiej, niż dziewczynę z Kansas.
Angie, która już wkrótce porzuciła to imię, by stać się pełnowartościową Ann, nie zdawała sobie sprawy z piętrzących się przeszkód i niewyobrażalnych wprost trudności. Walczyła całe siedem lat. Nigdy się nie poddała. Przyjęła zasadę, że wypraszana frontowymi drzwiami nie będzie próbować już żadnych innych, bocznych drzwi, lecz znów wedrze się frontem.
Ann w tym wieku nie miała jeszcze żadnych doświadczeń seksualnych. W Kansas City słyszała, że jej wszystkie idolki ze srebrnego ekranu zaczynały kariery od pójścia do łóżka z producentami i agentami. Rzecz jasna bez miłości, co dziewczynie z prowincji, która w swym mieście pozostawiła rozpłakanego narzeczonego, wcale nie mieściło się w głowie. W nowych warunkach nowojorskiej dżungli zdawała sobie sprawę z wiszącą nad nią „wyższą koniecznością”, lecz liczyła na to, że wejście z kimś do łóżka dla kariery uda się połączyć z porywem serca.
Początki były mizerne. Ale w rezultacie zastosowania strategii wdzierania się wciąż tymi samymi, frontowymi drzwiami, zdobyła miejsce w katalogu kilkuset modelek Powers Agency, co po kilku miesiącach, gdy już wyczerpywał się zapas dolarów z aksamitnego woreczka, raptem zaowocowało kilkoma korzystnymi zleceniami. Ann Eden (zmieniła też nazwisko!) pozowała do reklam mydeł toaletowych Lux i Camay. Na Manhattanie stała się znana jako „pachnące mydełko”, a jednak zarobiła wystarczająco dużo, by wynająć i skromnie urządzić samodzielne mieszkanie. Był grudzień 1937 roku. Boże Narodzenie spędziła samotnie, bo zamiast jechać na święta do matki w Kansas City, wolała zainwestować pieniądze w siebie. Poddała się operacji plastycznej nosa. Brała lekcje tańca towarzyskiego oraz baletu. Niektórym z istnego roju kręcących się przy niej mężczyzn dawała się zapraszać na kolacje do najsłynniejszych nocnych lokali na Manhattanie – „El Morocco”, „Club 21”, czy „The Stork”.
Kończyło się tylko niezobowiązującymi pocałunkami, choć wiadomo było, że to tak długo nie potrwa.
Jej pierwszym mężczyzną był aktor Franchot Tone, były mąż Joan Crawford, tej właśnie gwiazdy, której ślady Ann próbowała prześledzić w Kansas City. Co za zbieg okoliczności! Dziś już całkowicie zapomniany, w tamtych latach szczycił się poważnym dorobkiem, bardziej teatralnym niż filmowym, ale już mniej grając, za to pogrążając się w alkoholizmie i narkomanii. Zanim z Ann zrezygnował, ze względu na jej niedoświadczenie w sprawach intymnych, pomógł jej dopracować styl i kolorystykę ubiorów, zmusił ją do noszenia wkładki prostującej przednie zęby, poprawiał jej rażące błędy w angielskim i nakłonił ją do brania lekcji gry aktorskiej.
Ann ceniła sobie każde nowe doświadczenie, zwiększające szanse na sukces. Szła jak burza. Dzięki protekcji byłego kochanka, który na szczęście pozostał jej dobrym przyjacielem, otrzymała angaż do wystawianego na Broadwayu widowiska rewiowego „Set to Music”. Śpiewała i tańczyła w zespole pięciu angielskich piękności, nieprzystępnych i wyjątkowo nieżyczliwych. Kolejnym jej sukcesem, odniesionym znów dzięki protekcji Franchota, był angaż do objazdowej trupy aktorskiej, wystawiającej sztukę o życiu prezydenta Abrahama Lincolna. Otrzymała drobny epizod, pozwalający jednak na niemal rok pracy, za niesamowicie wysokie honorarium 30 dolarów tygodniowo. Na trasie występów znalazło się Kansas City, gdzie na widowni zasiadła jej matka i cała reszta rodziny. Uświadomiono sobie dopiero wtedy, że jej ucieczka do Nowego Jorku miała naprawdę sens.