W środku leży martwy milicjant. Wkrótce Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Słupsku ogłasza alarm wśród podległych mu funkcjonariuszy całego regionu. Mają natychmiast stawić się na służbę, gdziekolwiek są.

O godzinie 4.30 nad ranem sierżant Milicji Obywatelskiej Michał Hałamuszka zatrzymuje na chwilę służbowe auto w zatoczce autobusowej głównej ulicy Sławna. Chce w spokoju uzupełnić raport z nocnego dyżuru. Jest 6 października 1983 roku.

Już ma odjeżdżać, kiedy zauważa żuka jadącego bez światła mijania. Hałamuszka ma opinię gorliwego funkcjonariusza. Choć jest po pracy, reaguje. Zwłaszcza że kierowca żuka, na widok milicyjnego wozu, gwałtownie przyspiesza, skręcając w boczną uliczkę Chełmońskiego. Prawdopodobnie nie wie, że jest ślepa. Hałamuszka zajeżdża żukowi drogę.

W samochodzie siedzą dwaj młodzi mężczyźni w wojskowych mundurach polowych. Marek M. i Janusz M. (nazwiska są różne). Jeden ma oficerskie dystynkcje. Sierżant podchodzi do nich od strony kierowcy. Przedstawia się, prosi o dokumenty. Nachylony nad ich głowami wyjmuje kluczyki ze stacyjki żuka, dogadując:

– Piło się, co?

Janusz M., który siedzi za kierownicą, tłumaczy, pokazując bandaż na skroni kolegi:

– Mieliśmy wypadek, jedziemy do szpitala. Błądzimy, nie znając drogi. Może by pan nas pilotował?

Funkcjonariusz nadal domaga się dokumentów. Bardziej rozmowny Janusz M. odpowiada, że zostały w samochodzie, w którym mieli wypadek. Ten pojazd jest użyczony.

– Wszystko wyjaśnimy na komisariacie – decyduje Michał Hałamuszka i na moment odchodzi do swego samochodu.

Dalszą część tej historii przedstawiamy w tekście Heleny Kowalik „Śmierć na służbie” opublikowanym w najnowszym „Detektywie Extra”.

Ten i wiele innych wciągających materiałów kryminalnych znajdziesz  w najnowszym kwartalniku „Detektyw Extra” nr 2/2020 w sprzedaży od 21 kwietnia 2019 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.

 

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]