Prokuratura z Krakowa skierowała akt oskarżenia w sprawie brutalnego zabójstwa studentki w 1998 roku. Sprawca oskórował zwłoki i wrzucił je do Wisły
10 września 2019

Małopolski Wydział Prokuratury Krajowej skierował do krakowskiego sądu akt oskarżenia przeciwko Robertowi J., któremu zarzuca zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem studentki Katarzyny Z. Do zabójstwa dziewczyny doszło w 1998 roku.
Prokuratura kilka razy umarzała postępowanie z powodu niewykrycia sprawcy zbrodni, aż w końcu jesienią 2017 roku za kratki trafił mieszkaniec Krakowa – Robert J.
52-letni mężczyzna do 22 września miał przedłużony areszt tymczasowy, ale teraz akta sprawy znalazły się w sądzie. Jest ich niemało, bo kilka miesięcy temu prowadzący to postępowanie Piotr Krupiński nie krył, że dowody winy sprawcy są w 380 tomach akt.
Robert J. cały czas zaprzecza zarzutom i nie przyznaje się do winy. Jego ojciec uważa, że syn został w tę sprawę wplątany.
– Mam nadzieję, że gdy znajdzie się na wolności wybroni się od stawianych mu zarzutów – mówi Józef J., ojciec Roberta.
Czy tak długi okres aresztowania był konieczny?
– Moim zdaniem i mojego klienta to zbędny środek zapobiegawczy – nie kryje mecenas Łukasz Chojniak.
Fakt, że prokuratura wysłała akt oskarżenia może oznaczać, że śledczy zdobyli w końcu dodatkowe specjalistyczne opinie biegłych badających włosy ujawnione w mieszkaniu Robert J.
– Zabezpieczyliśmy materiał biologiczny, który z wysokim prawdopodobieństwem pochodzi od pokrzywdzonej – przekazywała kilka miesięcy temu Ewa Bialik, rzecznik prasowy PK. Nieoficjalnie mówiło się, że chodzi o ślady krwi i włosów. By to sprawdzić z łazienki mężczyzny wymontowano wannę ze stelażem. To ważny trop, bo Robert J. stale przekonuje, że nie znał Katarzyny Z.
23-letnia studentka religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyna Z. zniknęła 2 listopada 1998 roku. Dwa miesiące później załoga pchacza barek „Łoś” na Wiśle na krakowskim Zabłociu, poczuła, jak silnik stracił nagle moc. Gdy zaczęli grzebać w maszynerii, wyciągnęli spomiędzy łopat wielki płat skóry.
Dzisiaj wiadomo już, że był to fragment zdjęty przez zabójcę z ciała studentki. Tydzień po wyciągnięciu skóry pracownicy stopnia wodnego na Dąbiu zaalarmowali policję, że w kracie wyłapującej odpadki z Wisły utkwiła ludzka noga. Policjanci przez 19 lat próbowali namierzyć sprawcę zabójstwa. W końcu Robert J. ułatwił im zadanie, bo pojawiał się na cmentarzu, przy grobie Katarzyny Z.. Mężczyzna został zatrzymany w październiku 2017 roku.
Prokurator przedstawił Robertowi J. zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu dożywocie.
Źródło: www.gazetakrakowska.pl