Powariowały z tymi Walentynkami! Komisarz Przemysław Gamutek od rana miał podwyższone ciśnienie. Drogę do pracy umilał mu szczebiot narzeczonej. Lucyna marzyła o romantycznej kolacji z niespodzianką – jakimś błyszczącym drobiazgiem, brylancikiem… Jakby nie znała wysokości pensji komisarza…

W komisariacie wcale nie było lepiej.

Dziś Walentynki, ruchy, komisarzu, gdzie kwiaty, kawa, ciasto? – koleżanki domagały się hołdów. Czyżby tradycyjny Dzień Kobiet nie wystarczał? Sygnał telefonu zwykle zapowiadał kłopoty, ale tym razem Gamutek aż doskoczył do słuchawki.

Mamy włamanie do mieszkania, niedaleko, demolka, rozpruty sejf… – informował głos z dyżurki.

Dobra, dobra, już jadę – przerwał tę wyliczankę Gamutek. Dostrzegł błagalne spojrzenie aspiranta Jóźwiaka. – Znaczy się jedziemy z Jóźwiakiem… Zbieraj się – rzucił.     Aspirant stał już w drzwiach.

Policyjna kia skręcała na Zatorze, w ulicę Oficerską. Faktycznie niedaleko. Dzielnica willowa, rzeka blisko, park, a raczej las miejski. Fajnie byłoby tu mieszkać…

To tu, Oficerska 66. – aspirant wytrącił komisarza z rozmarzenia. – Włamanie zgłosiła Osińska Barbara.

Barbara Osińska. – Mimo lat służby w policji aspirant dalej stawiał imię przed nazwiskiem.

No przecież mówię, że Osińska.

– Dobra – komisarz machnął ręką na językową poprawność. – Wchodzimy.

Gamutek tak właśnie wyobrażał sobie eleganckie mieszkanie. Wejście z korytarza do wszystkich pomieszczeń. Przestronne, wysokie pokoje. Sypialnia z garderobą. Oddzielna kuchnia ze spiżarnią. Rozsuwane drzwi do salonu. Obrazy na ścianach… No nie, sejfu pod obrazem nie planował. A właśnie do ściany z sejfem wiodła ich właścicielka mieszkania.

Gamutek obserwował ją już od progu mieszkania. Elegancka pięćdziesiątka, zaprzyjaźniona z salonami urody, roztrzęsiona okolicznościami zdarzenia.

Panowie wybaczą, nadal nie mogę się uspokoić. Głos Osińskiej lekko drżał, ale trzymała klasę. Zapraszała, jakby to goście z wizytą przyszli, a nie śledczy z policji na oględziny.

Faktycznie żal było patrzeć. Szafy wybebeszone, meble poprzestawiane, szuflady otwarte, obrazy na jednym haku. Ten najważniejszy na podłodze. Martwa natura z cytrynami. Zasłaniała drzwi do sejfu wmurowanego w ścianę. Teraz otwarte, z dziurą w środku.

Palnikiem wycięli, panie komisarzu. – inteligencja aspiranta Jóźwiaka błysnęła jak płomień. – Coś zginęło? – pytał niespeszony.

Gamutek pozwolił na odpowiedź. Uznał, że on też zadałby to pytanie.

Cały nasz majątek! Otworzyłam, żeby sprawdzić dokładnie. Zniknęły wszystkie pieniądze, prawie cała biżuteria. Z sejfu tylko dokumenty rodzinne ocalały. Pamiątki rodzinne, widać bez wartości dla złodzieja. Dla nas bezcenne, a część zniszczona, popalona. Mąż będzie przerażony, jak to zobaczy. Dziś wieczorem wraca z delegacji. Specjalnie. Tak się cieszyłam na uroczystą kolację w Zamkowej… – westchnęła Osińska.

Co, pewnie Walentynki… – żart Jóźwiaka nikogo nie rozbawił. Poza nim.

Pozwoli pani, że się rozejrzymy. – Gamutek wrócił do sprawy. Nie czekając na odpowiedź, zaczął oględziny. Jeszcze raz obszedł i dokładnie obejrzał mieszkanie. Na drzwiach wejściowych widoczne były świeże rysy. Okna całe. Drobniejsze meble wywrócone, ale nie połamane. Ślady plądrowania w pokojach były wszędzie, ale – jak się upewnił – brakowało tylko rzeczy przechowywanych w sejfie. Gamutek dostrzegł coś błyszczącego na jego dolnej półce. Pierścionek z brylantem. Wydawał się piękny. Pewnie o takim marzy Lucyna… Aż się żachnął. Niech szlag trafi te Walentynki!

Z zadumy przed sejfem wyrwał go aspirant Jóźwiak: – Wezwać techników, panie komisarzu, niech badają ślady?

     – Jeszcze nie… Mówi pani, że to sprawka złodzieja… – zaczął Gamutek.

Złodzieja albo złodziei, nie wiem. A któż inny mógł się włamać? – Osińska aż się zatrzęsła.

Może odpowiedź na to pytanie będzie łatwiejsza, jeśli dowiemy się, czy posiada pani polisy ubezpieczeniowe?

Co skłoniło komisarza do pytania o polisy? Dlaczego nie uwierzył Osińskiej?

 Rozwiązanie zagadki kryminalnej na kolejnej stronie.

1 2>

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]