Na oczach świadków mafijni „likwidatorzy” urządzili w stołecznej siłowni scenę niczym z filmu akcji. Padły strzały i polała się krew
20 grudnia 2017

O członkach grupy mokotowskiej mówiło się, że stawiali się ponad prawem, byli pewni swej bezkarności i czuli się panami miasta. Siłownia „Paker” (Warszawa, ul. Brygady Pościgowej) cieszyła się zainteresowaniem „chłopców z miasta”, którzy przyjeżdżali tam dopakować swoimi luksusowymi audi, bmw czy volvo.
17 października 2003 roku wbiegło do Pakera trzech zamaskowanych mężczyzn. Jeden z nich przystawił recepcjonistce pistolet do głowy, a dwaj pozostali weszli do sali ćwiczeń i oddali kilkanaście strzałów w stronę Włodzimierza C. „Buły” i Macieja S. „Konika” z gangu żoliborskiego, do którego obaj przeszli po konflikcie z grupą mokotowską. Od roku ich nazwiska znajdowały się na gangsterskiej liście śmierci.
Sprawców nie zatrzymano. Wszystko wskazywało na to, że zlecenie wydała grupa mokotowska, która postanowiła ukarać buntowników.