ARCHIWALNE WYDANIE

11/2019 (399)

SPIS TREŚCI

Od redakcji

Meksyk: stan wojny Takie rzeczy dzieją się tylko w Meksyku. W drugiej połowie września 2019 roku, jeden z tamtejszych gangów narkotykowych, porwał Jose Antonio Archi Yama, szefa policji stanu Quintana Roo. Jego odnalezienie było dla śledczych olbrzymim wyzwaniem. Postawiono na nogi wszystkie służby, jednak gigantyczna operacja zakończyła się porażką. Cztery dni później, w kurorcie Cancún, odnaleziono jego ciało. Owinięte w czerwono-szare prześcieradło, leżało na poboczu jednej z peryferyjnych dróg. Kilkanaście metrów dalej, w czarnej torbie, ukryta była jego głowa. Przed śmiercią policjant był torturowany, zmuszono go również do występu przed kamerą i wygłoszenia oświadczenia o walce z narkokartelami. Wielu Europejczyków nie zdaje sobie sprawy, że w tym pięknym kraju toczy się niemal wojna domowa, podłożem której jest walka o zyski z handlu narkotykami (więcej na ten temat w artykule „Sekrety narkobiznesu” Jolanty Walewskiej). Według szacunków, od 2006 roku, w przestępczych porachunkach zginęło ponad 200 tysięcy ludzi. Gra idzie o zyski szacowane na kilkadziesiąt miliardów dolarów rocznie, a na same łapówki przestępcy wydają co roku 2-3 mld dolarów. Wszystko wskazuje na to, że Meksyk przegrał walkę z handlarzami „białej śmierci”. Tamtejszy prezydent zapewnił, że „oficjalnie nie ma już wojny i chce pokoju”. Ale czy chce tego druga strona? Przykład tragicznej śmierci komendanta policji wskazuje, że do spokoju w tym kraju jeszcze daleko.

Krzysztof Kilijanek