ARCHIWALNE WYDANIE

4/2006 (236)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Brak alternatywy. To, o czym chcę dzisiaj napisać, w całości zostało zainspirowane artykułami w różnych gazetach w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Najpierw przeczytałem, że w jednej z warszawskich dzielnic, z powodu braku pieniędzy, zamknięto świetlicę dla młodzieży, która mogła tam przychodzić po lekcjach, żeby obejrzeć telewizję, pograć na komputerze czy wypożyczyć książki. Młodzi ludzie padli ofiarą oszczędności władz samorządowych. Potem młodzież z tej dzielnicy w doniesieniach prasowych przestała grać rolę ofiar, przechodząc do kategorii sprawców. Wracający ze szkoły chłopak został zaatakowany na ulicy i zaciągnięty do mieszkania jednego z niedawnych bywalców wspomnianej świetlicy. Tam przez kilka godzin oprawcy pastwili si´ nad nim. Bili, przypalali papierosami, zmuszali do chodzenia na czworakach, szczekania. Wreszcie zmaltretowanego wywlekli na osiedlowy śmietnik i tam dobili żelaznym prętem. Inny przypadek. Policja zatrzymała pięcioro nieletnich zabójców 5-letniego K. Są to dwie dziewczyny i trzech chłopców w wieku od 15 do 17 lat. (Podobna sprawa opisana jest w niniejszym numerze „Detektywa” przez Annę Drzewiecką w art. pt. „Starsza siostra”). Doświadczeni policjanci, którzy już wiele na służbie widzieli, są tak bardzo poruszeni, że nie chcą mówić o szczegółach zabójstwa i obrażeniach, jakie odniósł chłopczyk przed śmiercią. Pojawiły się jednak nieoficjalne informacje, że za morderstwem stoi nieletnia siostra ofiary. Jaki jest związek pomiędzy tak odległymi faktami, jak zamknięcie świetlicy i brutalne morderstwo? Postaram się udowodnić, że taki związek istnieje. To tylko dwa, spośród wielu, drastyczne przykłady zbrodni nieletnich, które wyzwalają w nas chęć surowego karania sprawców. Myślimy wtedy, że skoro sprawca nie zawahał się w tak okrutny sposób pozbawić kogoś życia, to młody wiek nie powinien być okolicznością łagodzącą i decydować o wysokości kary, gdyż fakt ten nie powinien stawiać sprawcy na uprzywilejowanej pozycji wobec prawa. Jak się okazuje, nie jest to jedynie słuszny pogląd. Przekonali się o tym najlepiej Amerykanie.

Jarosław Heller