Napady na banki wyszły z mody? - Krzysztof Kilijanek
Sam wydał wyrok - Agnieszka Kozak
Działkowe porządki - Konrad Szymalak
Oszustki matrymonialne - Eliza Solska
Do trumny jak do ślubu - Roman Roessler
Kodeks fałszywych policjantów - Maciej Piast
Sekrety spalonej willi - Leon Madejski
Jakby już umarli - Paweł Mirosław Szlachetko
Ostatni kurs - Alicja Majcz
Zatopione tajemnice „Kurska” - Jolanta Walewska
Napady na banki wyszły z mody?
Przygotowywane tygodniami, a niekiedy nawet miesiącami, brawurowe napady na banki, przechodzą do historii. Kroniki policyjne odnotowują coraz mniej takich zdarzeń. W 2019 roku doszło tylko do 11 napadów, rok wcześniej było ich jedynie 10. Obyło się bez dramatycznych scen: nikt nie zginął, nie było rannych, łącznie łupem rabusiów padło około 160 tys. zł. Najczęściej atakowano placówki banków komercyjnych. Już przed kilkoma laty eksperci podkreślali, że tego rodzaju przestępstw dopuszczały się pojedyncze osoby. Zdarzały się przypadki ludzi dotychczas niekaranych, napady na bank traktowali jako doraźny sposób na zdobycie gotówki.
Coraz większym problemem są ataki na bankomaty. W 2019 roku, w 165 napadach, złodzieje ukradli łącznie ponad 6 mln zł. Tego typu kradzieże przynoszą przestępcom o wiele większy zysk niż „tradycyjne” napady na stacjonarne placówki bankowe, ponadto – w przypadku zatrzymania przez policję – rabusiom grożą dużo mniejsze kary. Obrabowanie bankomatu to „zwykła” kradzież, a nie rozbój.
Policja podkreśla, że przestępstw takich dopuszczają się dobrze zorganizowane gangi. Coraz częściej złodzieje obserwują bankomaty i atakują te, które niedawno zostały napełnione. Ich łupem pada nawet ponad 200 tys. zł w czasie jednego zdarzenia.
Zmienia się świat, zmienia się przestępczość… Wraz z upowszechnieniem obrotu bezgotówkowego rośnie liczba cyberwłamań. Łupy cyberrabusiów, w skali świata, liczone są w miliardach dolarów. To dopiero są zyski!