Sąsiedzki wymiar sprawiedliwości - Krzysztof Kilijanek
Bomby to jego specjalność - Paweł Wojciechowski
Dom zła - Krzysztof Strug
Skok na foliowy sejf - Marcin Kana
Odrzucony - Eliza Solska
Zabójca, który czytał kryminały - Małgorzata Lipczyńska
Gorsze od śmierci jest zaginięcie - Agnieszka Kozak
Z młotkiem na zwidy - Dariusz Gizak
Prawdziwa gorączka - Arkady Saulski
Przeszłość nigdy nie umiera - Karol Rebs
Ostatni rejs „Estonii” - Jolanta Walewska
Sąsiedzki wymiar sprawiedliwości Mieszkanka Warszawy padła ofiara sąsiedzkiego samosądu. – Spotkało mnie cos tak bezczelnego i obrzydliwego, że aż trudno pisać. Jakaś świnia włożyła mi za wycieraczkę torebki z kałem. Brak słów. Nie wiem, czy mam to traktować personalnie, czy to kara za zaparkowanie 10 cm za krawężnik, co ani pieszym, ani wozom nie tamowało ruchu – poirytowana zastanawiała się na internetowym forum. Sąsiedzi szybko jej wytłumaczyli, o co chodzi: to robota samozwańczego szeryfa. Kara za złe parkowanie. Coraz częściej w całym kraju dochodzi do przeróżnych prób wymierzenia sprawiedliwości na własna rękę. W głównej mierze ofiarami sąsiedzkiego wymiaru sprawiedliwości padają kierowcy źle zaparkowanych samochodów. Kiedyś popularne były tzw. karne łosie, naklejane na szybę, ostatnio arsenał „kar” stał się szerszy. Przebijanie kół, wyrywanie lusterek, mazanie sprejem – to tylko niektóre ze sposobów walki z niewłaściwym parkowaniem, stosowanych przez tzw. samozwańczych szeryfów. Kierowcy coraz częściej parkują gdzie popadnie, zastawiają wjazdy, miejsca dla inwalidów, niszczą zieleń. Oczywiście nie pochwalamy niewłaściwego parkowania, ale samozwańczym szeryfom trzeba przypomnieć, ze podejmowane przez nich działania są niezgodne z prawem i – w zależności od popełnionego czynu – grozi za nie grzywna, a nawet kara pozbawienia wolności. W XXI wieku nie ma miejsca na Dziki Zachód.
Krzysztof Kilijanek