ARCHIWALNE WYDANIE

4/2019 (89)

SPIS TREŚCI

Od redakcji

Pewnego czerwcowego późnego popołudnia wybrałam się na spacer w okolice aresztu śledczego na warszawskim Grochowie, gdzie większość osadzonych to kobiety. Teren jest specyficzna. Przypadkiem trudno się tam znaleźć. Niektórzy mówią, że tam „wrony zawracają”. Zaparkowałam kilka kilometrów dalej. Zupełnie inaczej jest podjechać pod jakiś obiekt obejrzeć i odjechać, niż zmierzać jakiś czas w wybranym kierunku, obserwować z daleka, zbliżać się, chłonąć atmosferę… Najpierw szłam uliczką o klimacie małego miasteczka, potem nielegalnie przekroczyłam tory lokomotywowni, czułam, że jeśli złamię przepisy, choć trochę zbliżę się do „dziewczyn z Grochowa”. Dalej mijałam dość liche domy. Przyroda rekompensowała mierne dzieła człowieka. Nieciekawy budynek ulokowany został w dość ładnej, odludnej okolicy. Drzewa wokoło zmieniają barwy zgodnie z porą roku. Tego dnia królowała zieleń, łąka „cykała” świerszczami i cieszyła oko zielem wszelakim, a kosy wyśpiewywały pieśni miłosne. Kawałek za ogrodzeniem więzienia sarna przecięła mi drogę, zatrzymała się na chwilę, spojrzała w moim kierunku lekko zdziwiona i pomknęła do swoich spraw. Niedaleko przejechał pociąg. Wszystko toczyło się swoim rytmem. Podobnie, mimo ograniczeń, jak w więzieniu na Grochowie, które nie pasuje do tego sielskiego krajobrazu. Tak, jak kobieta nie pasuje do zbrodni. Życie jednak zaskakuje, a płeć piękna potrafi być okrutna, o czym można się przekonać po lekturze tego „Detektywa”. 

Monika Frączak