ARCHIWALNE WYDANIE

4/2004 (29)

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

Zemsta czy kara? Zemsta jest stara jak świat i znana była najdawniejszym cywilizacjom. Ludzie zawsze uważali, że za wyrządzone im zło należy się zadośćuczynienie, toteż zemsta należała do naturalnego i akceptowanego porządku społecznego. Ba, uzasadniano ją nawet religijnie, uznając, iż jest ona nieodzownym elementem boskiego ładu wszechświata. "Oko za oko, ząb za ząb" - czytamy już w Biblii, co oznacza, że odpłata za krzywdę powinna być równoważna. Jeżeli zważymy, że księgi religijne miały niegdyś znaczenie kodeksów regulujących wszystkie dziedziny życia, to musimy stwierdzić, że w zemście nie widziano niczego nagannego. Przeciwnie: kto się mścił, wypełniał swoją powinność zgodnie z przyzwoleniem Boga (lub bogów) i już starożytni Grecy powiadali, że "zemsta jest słodsza od miodu". W Kodeksie Hammurabiego prawo pokrzywdzonego do sprawiedliwego odwetu zyskało przyzwolenie państwa. W tym jednym z najstarszych na świecie zbiorów spisanych praw (karne, prywatne, rzeczowe, małżeńskie i procesowe) powiadało się, że kto komu zabije ojca, tego ojciec także będzie zabity, a jeśli komu ktoś wybije oko, jemu także oko zostanie wybite. Takie postawienie sprawy łączymy dzisiaj powszechnie z okrucieństwem, ale w taki właśnie sposób (zasada talionu) w starożytnych społeczeństwach pojmowano sprawiedliwość. Czyli, że nie było nic innego jak adekwatne, równoważne wyrównanie rachunków. Pokrzywdzony, któremu zabito ojca (matkę, żonę czy dziecko) mógł się oczywiście zgodzić na zadośćuczynienie pieniężne, ale jeżeli zażądał śmierci (gdyż tylko ona zaspokajała jego poczucie sprawiedliwości), kara taka musiała być bezwzględnie wykonana.

Adam Borkowski