Równie zagadkową historię, podobną do dramatu zamordowanego przez własnego ojca 5-letniego Dawida, w 2011 roku przeżywały Szwajcaria i Włochy.

Alessia i Livia Schepp wyjechały z Lozanny w Szwajcarii, w piątek 31 stycznia, na wspólny weekend z ojcem, Matthiasem Scheppem.

W sobotę mężczyzna napisał do żony SMS-a o treści „Wszyscy miewamy się dobrze, widzimy się w poniedziałek”. Zdawało się, że wszystko jest w porządku. Jednak w niedzielny wieczór Schepp wraz z córkami opuścił Szwajcarię i udał się do Francji. Nie odbierał już telefonu od żony.

Policja szwajcarska, włoska i francuska rozpoczęły intensywne poszukiwania dziewczynek. Nie przyniosło to żadnego efektu. Według śledczych, ojciec popłynął wraz z córkami promem z Marsylii na Korsykę. Następnego dnia Schepp wrócił statkiem do Tulonu, jednak tym razem podróżował sam. Ciało ojca dziewczynek znaleziono 3 lutego na stacji kolejowej w Cerignola, we włoskiej Apulii. Rzucił się pod pociąg linii Mediolan-Bari.

Szwajcaria, poprzez Interpol, zwróciła się o pomoc w odnalezieniu bliźniaczek do innych krajów, także do Polski. Na stronie internetowej Komendy Głównej Policji zamieszczono apel do osób, które mogą mieć jakiekolwiek informacje o dziewczynkach.

Śledczy informowali o kilku wysłanych przez Scheppa listach. W jednym z nich Irina Lucidi, matka dziewczynek, przeczytała: „Zabiłem je, już ich nie zobaczysz. Nie cierpiały, odpoczywają teraz w spokojnym miejscu”. W toku śledztwa wyszło, że ojciec, przed zabraniem dziewczynek, sprawdzał w internecie techniki samobójcze, interesował się truciznami. Francuski prokurator Jacques Dallest mówił, że Matthias mógł otruć dzieci na promie płynącym na Korsykę, a następnie wyrzucić ciała za burtę. Dziewczynek nie odnaleziono do dziś. Sprawa nie jest rozwiązana. Pomimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań i ogromnego zainteresowania ze strony mediów nie udało się odnaleźć bliźniaczek – ani żywych, ani martwych.

Leon Madejski

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]