Teresa F. od ponad 20 lat trudniła się produkcją oraz handlem alkoholem z nielegalnych źródeł. Interes początkowo prowadził jej ojciec, a potem matka
9 lutego 2019

Mężczyzna zaczął domagać się od F. pieniędzy na spłatę kredytu. Wtedy z więzienia wyszedł Grzegorz P., który przy użyciu swoich kryminalnych kontaktów sprawnie usunął Krzysztofa K. z życia swojej kochanki. Wkrótce potem zakład poprawczy opuścił także jej syn, Jan. Kobieta zrozumiała, że w legalny sposób również można dobrze zarobić. Do pracy w sklepie przyszła jej córka, a także syn i konkubent. Policja przestała interesować się w końcu rodziną F.
Cisza przed burzą
Jesienią 2011 roku Jan F. otrzymał od matki 20 tysięcy złotych na samochód. Grzegorz P. zaproponował, by jechać po auto do Niemiec – w Berlinie miał znajomego, który mógł znaleźć pojazd w korzystniejszej cenie. Obaj wybrali się zatem za zachodnią granicę, by na kilka dni zatrzymać się u Karola D. i poszukać samochodu.
Jednak po kilku zakrapianych imprezach i wizycie w kasynie, okazało się, że Janowi F. pozostało na samochód już tylko kilka tysięcy złotych. Zarówno on, jak i P., bardzo bali się gniewu Teresy, stąd musieli szybko wymyśleć rozwiązanie. Z takowym przyszedł sam Karol D., który zaproponował, by samochód ukraść sąsiadowi, a w Polsce wyrobić fałszywe dokumenty. Teresa F. nie mogłaby się zorientować w oszustwie.
Mężczyźni włamali się do domu, przebywającego akurat na urlopie z rodziną, sąsiada Karola D. i ukradli kluczyki. Karol znał jego zwyczaje, stąd ich zdobycie nie było problemem. Grzegorzowi P. wraz z pasierbem udało się dojechać skradzionym samochodem do Lublina. Musieli szybko podrobić numery nadwozia i zdobyć dokumenty, gdyż – ze względu na Teresę – samochód musiał stać oficjalnie pod domem.
Pojawiły się za to nowe problemy. Fałszerz za dokumenty i zmianę numeru nadwozia zażądał ponad 10 tysięcy złotych. Jan F. nie miał takich pieniędzy, a bał się poprosić matkę, by nie wyszło na jaw, że samochód był kradziony. Grzegorz P. zaproponował, aby iść po pożyczkę do szwagra Teresy F. Arkadiusz G. był skłonny pożyczyć Janowi F. taką kwotę, ale w zamian za przekonanie matki, żeby ta zgodziła się włączyć swój sklep do jego nowo założonej z Bogdanem J. sieci sklepów monopolowych. Janowi wydawało się to proste, więc wszedł w układ z wujem. Nie sądził, że już kilka dni po tym znajdzie się pomiędzy młotem, a kowadłem.
Grzegorz P. załatwił wszystkie formalności związane z zarejestrowaniem przywiezionego z Berlina audi. Samochód budził jednak pewne wątpliwości u Teresy F.
Jakim cudem kupili za 20 tysięcy samochód, który wart jest co najmniej 35? – dziwiła się w rozmowie z przyjaciółką. – Janek to moja krew, więc jeszcze być może uwierzyłabym, że umiał dobrze utargować. Ale skoro Grzesiek opowiada, że to on tak zagadał z handlarzem… Mam wątpliwości, bo on przecież nawet za marchewkę zawsze przepłaci. Chłop wyjątkowo nie ma głowy do interesów.
Wkrótce w sklepie F. pojawił się Arkadiusz G. z propozycją włączenia sklepu do swojej sieci. Szwagierka bez żadnych targów przepędziła go, dodatkowo nakazując Grzegorzowi P. i synowi, aby sabotowali działalność sieci jego sklepów. Jej córka, Agata F., rozbiła wystawę z drogą wódką w jednym z punktów sieci wuja. Straty sięgnęły prawie 3 tysiący złotych. Natomiast Grzegorz z Janem nie mogli nic zrobić, gdyż byli winni krewnemu pieniądze. Teresa F. w końcu nie wytrzymała opieszałości konkubenta i wyrzuciła go z domu. O podobny los zaczął się obawiać także syn. Miał mało czasu, by wyplątać się z trudnej sytuacji.
Smutny koniec
14 listopada 2011 roku Bogdan J. odkrył na zapleczu jednego ze swoich sklepów na Wieniawie ślady krwi. Nie mogąc się skontaktować ze swoim wspólnikiem, postanowił od razu zawiadomić policję. Badania DNA potwierdziły, iż krew należała do Arkadiusza G., który na noc nie pojawił się w domu, a także nie odbierał telefonów. Żona Mariola nie wiedziała, co działo się z mężem. Kiedy dowiedziała się o śladach krwi w sklepie, przypomniała sobie o pożyczce dla Jana F. Po wyjaśnieniu warunków tego kredytu, policjanci uznali, że był to wystarczający powód, by zacząć podejrzewać siostrzeńca o popełnienie przestępstwa.
Policjanci nie zastali chłopaka w domu. Pojawił się dopiero następnego dnia, kompletnie pijany i ze śladami krwi na ubraniu. Teresa F. przeczuwała, że jej syn mógł mieć związek ze zniknięciem szwagra. Nie wiedziała jednak, do jakiej tragedii doszło. Sama wezwała policję, by ta przesłuchała syna, i aby wskazał on miejsce pobytu swojego wuja. Zanim jednak Jan F. wytrzeźwiał na tyle, aby móc cokolwiek powiedzieć, Mariola G. odnalazła na małej działce rekreacyjnej, którą dostała wraz z siostrą w spadku po rodzicach, świeżo zakopany dół. Przerażona zadzwoniła na policję. Gdy dół odkopano, znaleziono w nim zwłoki Arkadiusza G., zamordowanego kilkoma uderzeniami w głowę siekierą.
Prokuratura postawiła zarzut morderstwa z premedytacją Janowi F. i Grzegorzowi P. Ten drugi jednak ukrywał się. Został zatrzymany dopiero w lutym 2012 roku na dworcu w Łęcznej. Rok później obaj stanęli przed sądem. Za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem zostali skazani na kary dożywotniego więzienia. W trakcie przesłuchania wyszła na jaw sprawa skradzionego w Niemczech samochodu. Według sąsiadów Teresy F., ta zerwała całkowicie kontakt z synem i byłym partnerem. Na widzenia z bratem chodziła jedynie Agata F., a po wyjściu na wolność w 2014 roku, Rafał F.
Konrad Szymalak