Ordynat na Massalanach tłumaczył się, że chłopi rozzuchwaleni zbliżaniem się wojsk sowieckich zaczęli rabować majątki polskie. Proces skończył się uniewinieniem Bispinga.

We wcześniejszym procesie jednak został skazany. Sąd Apelacyjny, podobnie jak Okręgowy przed wojną, nie dał wiary Bispingowi, mimo iż ów – jak poprzednio – stanowczo twierdził, że nie zabił księcia. Chociaż motywy wyroku zajęły aż 132 strony, zabrakło w nich odpowiedzi na najważniejsze pytanie: dlaczego zabił?

Przyjęto, że doszło między nimi do kłótni na tle rozliczeń majątkowych i Bisping – jak napisano w akcie oskarżenia – z całą furią wpadł na księcia i błyskawicznymi razami ogłuszył, pozbawił możliwości obrony, masakrując głowę. A bił byle bić. Może na razie nie chciał zabić. Ale widok krwi rozjuszył go i w pewnym momencie oddał do niego dwa strzały i położył trupem. Po fakcie dokonanym przyszło otrzeźwienie i myśl ratowania się ucieczką, a zupełna przytomność dopiero w domu.

 

     Taki przebieg zbrodni nie do końca jednak wydawał się chyba przekonujący dla sądu, bo zamiast żądanych przez prokuratora 15 lat ciężkiego więzienia – skazał Bispinga tylko na 4 lata pobytu w domu poprawczym, a nadto zmniejszono mu tę karę o 1/3 na podstawie amnestii.

Sąd Najwyższy, do którego wpłynął wniosek o kasację złożony przez obrońcę, uchylił ten wyrok, dopatrując się w nim wielu sprzeczności. Sprawa znów trafiła do Sądu Apelacyjnego, który w innym już składzie, w maju 1928 roku uniewinnił Bispinga. Na rozstrzygnięciu tym zaważyła niewątpliwie opinia dwóch wybitnych medyków sądowych: profesorów Leona Wachholza i Witolda Grzywo-Dąbrowskiego.

Tym razem ogłoszone motywy wyroku był jeszcze dłuższe, bo liczyły 143 strony. – Jeżeli oskarżony sam walczył i sam zabił – czytamy w nich – to musiałby być krwią poplamiony i musiałby doznać uszkodzeń cielesnych, tym bardziej, że był częściowym inwalidą. Brak plam krwawych na palcie i brak uszkodzeń cielesnych przemawia silnie na jego korzyść.

Sąd wypowiedział się też bardzo krytycznie pod adresem pierwszej instancji: – Rosyjskie sfery urzędowe – czytamy – uwierzyły w winę Bispinga. Sędzia śledczy Czerwiakowski nie chciał w tej sprawie prowadzić śledztwa wstępnego, gdyż podprokurator Werysocki już po 20 minutach pobytu w Teresinie orzekł, że sprawa jest jasna, bo zabił Bisping. Można sądzić, że w winę tę mocno uwierzył i sędzia, prowadzący w tej sprawie śledztwo.

Zgorzkniały ordynat na Massalanach zamknął się w swoim majątku i stał się ponoć odludkiem. Przeżył drugą wojnę światową. Zmarł 1 stycznia 1947 roku w wieku niespełna 67 lat.

 

                                    Stanisław Milewski

 

< 1 2 3 4 5

UDOSTĘPNIJ SOCIAL MEDIACH:

Komentarze

[fbcomments]