To nie był zakład poprawczy dla młodzieży. To była wylęgarnia zła w czystszej postaci. Jedni znęcali się nad drugimi. Stosowali metody jak z horroru
10 lipca 2018
„Chemik” składał się z wody (najczęściej kranówki), zmieszanej z różnego rodzaju środkami czyszczącymi, m.in. płynem do mycia toalet. Nie obowiązywały ścisłe proporcje ani reżim sanitarny… „Chemika” nie preparowano w laboratorium. Sposób produkcji był nadzwyczaj prosty: zlewano jak leci wszystkie zgromadzone składniki do jednego pojemnika i potrząsano nim energicznie w celu „przegryzienia się” składników. Potem koktajlem można już było częstować tych, którzy zasłużyli sobie na specjalne traktowanie. Odmowa wypicia nie wchodziła w rachubę.
Zamknięty przed dwoma laty Niepubliczny Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w R. nie pełnił funkcji zakładu poprawczego. Od „poprawczaka” odróżniał go m.in. brak krat w oknach i izolatek. Wśród pensjonariuszy nie było skazanych przez sądy dla nieletnich na umieszczenie w odosobnieniu, a jedynie młodzieńcy, którzy takie „nadzieje” rokowali. W zamierzeniu chodziło o to, żeby do prawdziwych zakładów poprawczych, a później do więzień, trafiło ich jak najmniej.
Tak czy inaczej nie było to miejsce przeznaczone dla grzecznych chłopców. Do takich z całą pewnością nie zaliczał się 13-letni Igor Cz. Chłopak sprawiał problemy wychowawcze w domu i w szkole. Nie chciał się uczyć, był krnąbrny i agresywny. Bił kolegów, sięgał po piwo i papierosy. Szkoła miała dość skarg rodziców uczniów narzekających na zachowanie Igora. Grozili, że jeśli z „bandytą” nie zostanie zrobiony porządek, zabiorą ze szkoły swoje dzieci i o wszystkim poinformują media. Chłopak wyczerpał już limit cierpliwości, ani razu nie dotrzymał obietnicy poprawy. Stąd decyzja pedagogów mogła być tylko jedna: Igor został relegowany.
Wyrzucenie ze szkoły nie stanowiło dla niego żadnego sygnału ostrzegawczego. Zanim matka znalazła mu inną szkołę, zaplątał się w sprawę jakiegoś pobicia i w rezultacie wylądował w NMOW w R. Nie przejął się tym specjalnie. Personel ośrodka zapamiętał ironiczny uśmieszek i znudzoną minę chłopaka, którego matka załatwiała w pomieszczeniu administracyjnym formalności związane z umieszczeniem syna w placówce, a potem ocierając łzy, szła na przystanek autobusowy. Igor robił wrażenie małego twardziela. Tyle tylko, że w miejscu, do którego trafił, takich którzy nie mają zwyczaju pękać, było więcej.
Chcesz zobaczyć jak zakończyła się ta historia? Koniecznie sięgnij po najnowszy numer „Detektywa – Wydanie Specjalne” 2/2018 pt. „Psychopaci są wśród nas”.
Więcej ciekawych i intrygujących tematów kryminalnych z psychopatami w roli głównej znajdziesz także w wersji elektronicznej dostępnej TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.