To zbrodnia, jakiej nigdy wcześniej nie odnotowały polskie kroniki kryminalne. Doszło do niej w warszawskim szpitalu. Do tej pory nie ustalono sprawcy
30 stycznia 2020
Przełom XX i XXI wieku w Warszawie naznaczony był wojną gangów, które bezpardonowo walczyły między sobą o strefy wpływów. Bandyci strzelali do konkurencji z karabinów maszynowych, podkładali bomby, wymuszali haracze.
Przestępcy zawierali krótkotrwałe sojusze, by po kilku tygodniach, wskutek rozłamów, znowu być na wojennej ścieżce. Niektórzy z nich kreowali się na bezwzględnych bossów, epatując brutalnością i przemocą. Czasami skład grup przestępczych zmieniał się, bo niektórzy przechodzili z jednego gangu do drugiego. Dochodziło do zdarzeń, które szokowały opinię publiczną.
Ofiara nie miała żadnych szans
Miejsce akcji: Szpital Wojskowy w Warszawie przy ulicy Szaserów. Jest piątkowy wieczór, 20 października 2000 roku. W potężnej placówce, która nie bez powodu uchodzi za jedną z najlepszych stołecznej służby zdrowia, robi się cicho i spokojnie. Umilkł gwar rozmów chorych z odwiedzającymi ich rodzinami, dawno już po kolacji, pielęgniarki rozdają lekarstwa na noc.
W sali numer 10, na końcu długiego, kilkudziesięciometrowego korytarza na drugim piętrze, leży 41-letni Jacek B. Gazety, pisząc o nim, podają jego pseudonim: „Kikir”. Podobno jest szefem jednej ze stołecznych grup przestępczych, tak zwanego gangu mareckiego. Mężczyzna przebywał w szpitalu w związku z ranami, jakie odniósł w zamachu, do którego doszło kilka tygodni wcześniej, 24 września. Wtedy udało mu się ujść z życiem. Drugiego zamachu nie przeżył.
Jak do niego doszło? O wszystkim dowiesz się z najnowszego „Detektywa” 2/2020, w którym znajdziesz tekst Leona Madejskiego pt. „Zabójca przyszedł w sutannie”.
Tę i inne historie kryminalne opublikowaliśmy w lutowym wydaniu miesięcznika „Detektyw” nr 2/2020 w sprzedaży od 14 stycznia 2020 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.