Ofiary zamykał w metalowym kontenerze. Butelka wody, konserwa i wiadro na odchody – to wszystko, co miały. Na koniec zakopywał je na „farmie śmierci”
27 marca 2018
Młoda kobieta przykuta łańcuchami do ściany metalowego kontenera, a w pobliżu kilka grobów ukrytych w zaroślach. Wkrótce również ona miała zostać zakopana w jednym z nich… Za los niewolnic odpowiadał „Potwór z prowincji”. Ofiar nie szukał. Nie zmuszał, by do niego przyjeżdżały. Jak stwierdził, same prosiły o ten los.
Mrożące krew w żyłach obrazy miały miejsce na tzw. „farmie śmierci” w Południowej Karolinie. Jej gospodarzem był seryjny morderca, Todd Kohlhepp. Czterdziestolatek w eleganckim garniturze wyglądał na człowieka sukcesu. W przerwach na lunch, jechał do swojej niewolnicy. Zaspakajał swoje chore żądze, a po wszystkim, posapując z zadowolenia, znów zamykał kobietę w kontenerze upewniając się, że w pobliżu skutych rąk ma wiadro na odchody. Po wszystkim doprowadzał się do porządku i wracał do pracy…
Spowiedź seryjnego mordercy, który pozbawił życia co najmniej siedem osób, przeczytasz w kwietniowym wydaniu „Detektywa”.
Wiele więcej ciekawych i intrygujących tematów kryminalnych znajdziesz w najnowszym miesięczniku „Detektyw” nr 4/18 w sprzedaży od 20 marca 2018 roku, a także w wersji elektronicznej do kupienia TUTAJ oraz w wersji do słuchania dostępnej TUTAJ.